Na to spotkanie fani twórczości Wojciecha Chmielarza czekali trzy lata, bo tyle trwały zabiegi Biblioteki Elbląskiej o zorganizowanie takiego wieczoru. Autor poczytnych kryminałów i thrillerów opowiadał we wtorek wieczorem w sali U Świętego Ducha o swoich książkach i pisarskim warsztacie, a publiczność nakłaniała go, by akcję najnowszego kryminału osadził w Elblągu. Zobacz zdjęcia.
Wojciech Chmielarz ma 39 lat, napisał 17 książek, najbardziej popularne to cykl powieściowy z komisarzem Jakubem Mortką, cykl gliwicki („Wampir”, „Zombie” i „Wilkołak”) oraz cykl z „Bezimiennym”. Dwie jego powieści - „Żmijowisko” i „Wyrwa” zostały zekranizowane, a nad kolejną - „Prostą sprawą” - trwają prace.
Miłośnicy polskiego kryminału mieli okazję podczas spotkania w Bibliotece Elbląskiej, prowadzonego przez Aleksandrę Bułę, wysłuchać, jak do swojej twórczości podchodzi sam Wojciech Chmielarz, jaki jest jego przepis na bestseller w tej dziedzinie literatury, a w końcu też sami zadać pytania na interesujące ich tematy. A tych nie brakowało, poniżej niektóre z wypowiedzi Wojciecha Chmielarza podczas spotkania.
O 11 latach swojej twórczości
- Nie spodziewałem się, że uda mi się tak daleko zajść i tak dużo osiągnąć. Droga była wyboista, naznaczona wieloma porażkami, także bolesnymi, łącznie z tym, że w pewnym momencie chciałem rzucić wszystko w cholerę, że nie ma sensu wydawać kolejnych książek, bo nikt ich nie czyta. Jedyny powód, dla którego nadal to robiłem, to że podpisałem umowę na kolejną książkę, wziąłem zaliczkę i bardzo nie chciałem jej oddawać (uśmiech). Nadal więc pisałem i poszło.
Zawsze z jakiegoś powodu chciałem być pisarzem, opowiadać i dzielić się historiami. Nie mam pojęcia, skąd się to wzięło. To było coś, co nazywałbym swoją fantazją życiową. Zawsze coś pisałem: kryminałki, interesowałem się fantastyką. Inni sklejali modele, a ja pisałem. Pod koniec studiów zacząłem pisać książkę, która wydawała mi się bardzo istotna. To miało być takie mocne wejście w dorosłość, mocne zaakcentowanie mojej obecności w literaturze. O swoim pokoleniu, o rzeczywistości, w której żyjemy. Wysłałem do wszystkich prawie wydawnictw w Polsce, większość nie odpisała, a te, które odpisały, książkę odrzuciły. Jak sobie wyobrażacie, mocno to przeżyłem. Z perspektywy czasu jestem bardzo szczęśliwy, że nikt tej książki nie wydał, bo teraz musiałby się jej wstydzić. Udała mi się w niej tylko jedna rzecz – wątek kryminalny. I sobie powiedziałem, może to jest to? Zacząłem pisać „Podpalacza”, wydawnictwo Czarne go kupiło, ale by nie było za prosto, to została ona wydana po dwóch latach. Tyle trwała nad nią praca redaktorska.
To, czego najbardziej nie znoszę, to pisarze, którzy narzekają na swoją pracę. Pewnie też to będę robił, ale tu zrobimy takie zastrzeżenie, że ja się uważam za życiowego szczęściarza, że może wykonywać tę pracę, którą sobie wymarzył, jest w stanie z niej wyżyć i osiąga jakieś tam sukcesy. I to, za co jestem państwu niewiarygodnie wdzięczny.
O wyzwaniach
- Zdarza się co jakiś czas, że narzucam sobie jakieś pisarskie wyzwanie. Tak było ze „Żmijowiskiem”. Chciałem napisać kryminał, gdzie głównym bohaterem nie będzie policjant ani prywatny detektyw, tylko zwykli ludzie. Tak było z „Za granicą”, gdzie się zastanawiałem, czy jestem w stanie napisać thriller erotyczny. Okazało się, że nie jestem w stanie, ale próbowałem przynajmniej i też się czegoś nauczyłem podczas pisania, zdobyłem też pewne umiejętności. To jest moje pisarskie credo, by się rozwijać, próbować. Nie porzucać tych starych bohaterów, bo na pewno wrócę do Mortki, ale nie chcę się z tym jednym bohaterem zamykać.
O swoim cyklu „Bezimienny”
- To jest stuprocentowa rozrywka, to jak western z Clintem Eastwoodem, który przyjeżdża do miasteczka, zabija wszystkich i odjeżdża. Potrzebujemy takich opowieści po doświadczeniach pandemii, szoku związanym z wojną na Ukrainie. Zaczynamy wierzyć w taką eskapistyczną rolę literatury, bo jest ona nam potrzebna nie do tego, by analizować świat, ale by o nim na chwilę zapomnieć, by oderwać się od tego wszystkiego złego, co dzieje się na zewnątrz. Potrzebuję takich książek jako czytelnik i jako autor. Dlatego uwielbiam pisać o Bezimiennym, bo zapominam po prostu o różnych rzeczach, przeżywam taką pisarską, trochę dziecinną przygodę. Lubię tego bohatera, ale jest on pewną fantazją.
O kryminale, którego akcja mogłaby toczyć się w Elblągu
Wojciech Chmielarz zapowiedział, że akcja jego najnowszej książki będzie się działa nad morzem. – A gdzie? Może w okolicach Elbląga? – pytała prowadząca spotkanie Aleksandra Buła. A publiczność zaczęła namawiać autora, by wybrał Elbląg. .
- Elbląg mi trochę nie pasuje, bo jesteście trochę za blisko granicy z Rosją. To nie jest zarzut do Elbląga oczywiście, ale naturalnie w związku z bliskością granicy muszą się z tym kojarzyć jacyś Rosjanie (uśmiech). To jest oczywiście stereotyp, ale wykorzystujemy je w książkach – stwierdził autor. – W każdej książce o „Bezimiennym” jest tak, że jest bohater, źli Polacy i źli obcokrajowcy. Chcę z tym schematem skończyć. Żadnych złych obcokrajowców w kolejnej części.
- Może jednak Elbląg... – apelowali widzowie
- Może Elbląg – odpowiedział autor. – Musiałbym tu do państwa na dłużej przyjechać, się rozejrzeć i pokombinować...
Zauroczony Elblągiem, Biblioteką i Galerią EL
Sam autor był zachwycony Elblągiem i Biblioteką Elbląską. - Trochę jeżdżę po bibliotekach, wiem ile osób przychodzi na moje spotkania i widzę różnicę, kiedy bibliotekarze zapracowali na to, by przyzwyczaić Państwa, by do biblioteki przychodzić, również na takie spotkania - mówił autor, chwaląc pracowników Biblioteki Elbląskiej za upowszechnianie literatury.
O swoim zachwycie nad Galerią EL napisał z kolei w swoich mediach społecznościowych. Mógł ją odwiedzić po godzinach otwarcia dzięki pani Joannie, pracownicy Galerii, która była obecna na spotkaniu w Bibliotece Elbląskiej.
- Jeśli kiedyś będzie Państwo w Elblągu koniecznie, ale to koniecznie zobaczcie Centrum Sztuki Galeria EL . To jedno z najbardziej niezwykłych, pięknych, zaskakujących miejsc, które zwiedzałem w Polsce. Kiedy wszedłem do środka, autentycznie na moment odebrało mi dech w piersiach. To ogromne, wysokie wnętrze (do dachu jest podobno czterdzieści metrów!), surowe, zamienione w galerię sztuki. Wypełnione eksponatami, ze starannie zaaranżowaną przestrzenią. Coś pięknego – napisał Wojciech Chmielarz. - Trochę mi brakuje słów, żeby opisać wrażenie, jakie zrobiło na mnie to miejsce. Powiem tylko, że opuszczałem je z wielkim uśmiechem na twarzy i gigantycznym zastrzykiem dobrej energii. Bo miałem to poczucie, że udało mi się coś odkryć/obejrzeć, dotknąć czegoś, czego może nie w pełni rozumiem, ale co było po prostu piękne – napisał Wojciech Chmielarz.
Może ta wizyta sprawi, że Elbląg, a w szczególności Biblioteka Elbląska i Galeria EL, znajdą się w książce autora poczytnych kryminałów?