Bezrobocie spadło w Elblągu poniżej 10 procent, rozwija się wiele firm, miasto realizuje kolejne inwestycje. Skoro jest tak dobrze, to dlaczego w poczuciu wielu mieszkańców jest źle? To najważniejsze pytanie mijającego 2017 roku w elbląskiej gospodarce. A co się w nim działo? Szczegóły w naszym raporcie.
Mija kolejne 12 miesięcy, a mieszkańcy Elbląga nadal nie wiedzą, kto będzie produkował ciepło do ich mieszkań po 2020 roku. Miasto wraz ze spółką EPEC nie doszło jeszcze do porozumienia w sprawie nowej długoletniej umowy z firmą Energa Kogeneracja. Momentami w negocjacjach było gorąco, bo Energa ustami swojego rzecznika prasowego zarzuciła Witoldowi Wróblewskiemu, że prezydent celowo sprowadza rozmowy na boczny tor, starając się grać na czas. Prezydent piłeczkę odbił, zarzucając to samo Enerdze. W efekcie na początku grudnia doszło wreszcie do spotkania pomiędzy stronami, ale finału negocjacji nie ma.
Finał znalazła za to głośna sprawa nieprawidłowości podczas przetargu na modernizację sieci ciepłowniczej, którą kilka lat temu realizowało EPEC. W październiku prokuratura, którą o nieprawidłowościach poinformowało Centralne Biuro Antykorupcyjne, nie dopatrzyła się w tej procedurze przestępstwa i sprawę umorzyła.
Skoro jesteśmy przy temacie energii, to najbardziej gorąco w 2017 roku było w elbląskim zakładzie General Electric. W lutym z wielką pompą ogłaszano fakt wyprodukowania nowoczesnej turbiny parowej do rozbudowywanej elektrowni Opole. W grudniu okazało się, że GE w całym kraju zwolni około 300 osób (w Elblągu około 60), co ma związek z ogólnoświatową polityką koncernu. Na dodatek Amerykanie chcą pozbyć się elbląskiej odlewni, szukając dla niej inwestora z Korei Południowej. Te wszystkie informacje sprawiły, że pracownicy spółki w nowy rok nie wchodzą z optymistycznym nastawieniem.
Bezrobocie spada, co z płacami?
Optymistyczne są za to statystyki dotyczący bezrobocia w Elblągu. Po raz pierwszy od lat spadło poniżej 10 procent, a sami urzędnicy nieoficjalnie przyznają, że większość zarejestrowanych bezrobotnych nie chce pracować, korzystając z ubezpieczenia i socjalu finansowanego przez państwo. Lukę na rynku pracy wypełniają z powodzeniem pracownicy z Ukrainy i Białorusi, których w powiecie elbląskim jest już około trzech tysięcy i zapewne będzie ich jeszcze więcej.
Problemem w elbląskiej gospodarce, jak zresztą w wielu miejscach w kraju, jest zatem nie brak pracy, ale godziwe wynagrodzenie za jej wykonywanie, o czym podczas debaty zorganizowanej w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej dyskutowali naukowcy, przedsiębiorcy oraz studenci i uczniowie, czyli przyszli pracownicy. Złotego środka nie znaleźli (receptą na brak osób do pracy mają na przykład być inwestycje miasta w szkolnictwo zawodowe), ale była to jedna z nielicznych w Elblągu prób dyskusji na temat tego, co zrobić, by na rynku pracy było lepiej.
Kasa, zmiany w EPT i inwestycje na Modrzewinie
Zresztą w tym roku młodzi ludzie udowodnili, że mają otwarte umysły, chcą się rozwijać w Elblągu i tu zakładać swoje firmy. Mam na myśli pięciu elbląskich laureatów konkursu Hub of Talents, którzy przeszli skomplikowaną drogę wdrażania w życie swoich pomysłów na biznes. W nagrodę otrzymali na rozwój start-upów po 200 tysięcy euro i pewnie wkrótce usłyszymy o kolejnych efektach ich działalności.
Hub of Talents w naszym mieście koordynował Elbląski Park Technologiczny, który w trakcie roku zmienił dyrektora. Dotychczasowy – Paweł Lulewicz – został wiceprezesem Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, a jego następcą – z konkursu – został dr Marcin Bukowski, pracownik PWSZ, co zapowiada ściślejszą współpracę EPT z elbląską uczelnią, która wcześniej – co jest tajemnicą poliszynela – była pełna wybojów z uwagi na nie najlepszą atmosferę między ówczesnym dyrektorem EPT a rektorem PWSZ.
Co ciekawe, Modrzewina, na terenie której mieści się EPT, powoli okazuje się za mała dla inwestorów. Budowę nowego zakładu rozpoczęła już tu elbląska Lira, wkrótce z inwestycją ruszy Hydropress, a miasto chce sprzedać kolejną działkę następnemu przedsiębiorcy. By to było możliwe, ratusz rozpoczął procedurę zmiany planu zagospodarowania przestrzennego tej części miasta, a Rada Miejska wyraziła zgodę na sprzedaż działki.
Warto też w tym miejscu wspomnieć o kolejnej inwestycji Mebli Wójcik, które rozpoczną wkrótce budowę nowej hali przy ul. Mazurskiej. W 2017 roku firma otrzymała zezwolenie Warmińsko-Mazurskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej w tej sprawie.
Miasto największym inwestorem
Inwestycje, na które Elbląg ściąga dofinansowanie z zewnątrz (Unii Europejskiej, programów międzynarodowych czy ze środków ministerstw) to konik prezydenta Witolda Wróblewskiego, który podkreśla niemal przy każdej okazji, że podczas jego kadencji ratusz pozyskał w ten sposób już 143 mln złotych ( w sumie licząc z inwestycją EPWiK i Muzeum - do miasta napłynęło 217 mln zł). Zadłużony nadal na ponad 300 mln Elbląg (od początku kadencji Witolda Wróblewskiego dług zmalał o 51 mln) mógł dzięki takiej polityce m.in. rozpocząć budowę wiaduktu na Zatorze, zbudować nową trakcję tramwajową, wyremontować basen przy ul. Robotniczej czy zbudować – nie bez problemów - tor wrotkarsko-łyżwiarski. Wkrótce rozpocznie się też modernizacja targowiska miejskiego i przebudowa Centrum Kształcenia Praktycznego, a także być może modernizacja parku Dolinka, co stanie się faktem, jeśli Elbląg wygra konkurs z programu Polska – Rosja, który pod koniec roku po wielu apelach samorządowców - rzutem na taśmę – podpisał polski rząd.
Krytycy działań prezydenta Wróblewskiego zarzucają mu, że większość z tych inwestycji nie jest prorozwojowa, a służy jedynie budowaniu „pomników władzy” i nie będą kołem zamachowym elbląskiej gospodarki. Czy mają rację? Czas pokaże. Nawet jeśli taka polityka nie wzbudzi uznania mieszkańców przy wyborczej urnie (wybory już w listopadzie 2018 roku), to jedno trzeba prezydentowi przyznać – jest konsekwentny w realizacji swoich zapowiedzi. Mówił na początku kadencji, że będzie realizował tylko te inwestycje, na które znajdzie dofinansowanie z zewnątrz i słowa dotrzymuje.
Cieniem na jego decyzjach kładzie się za to sprawa dotacji dla Elbląskiego Stowarzyszenia Miłośników Sportów Zimowych, które dostało 200 tysięcy złotych na upowszechnianie wśród mieszkańców narciarstwa. Sprawa budzi kontrowersje, o czym pisaliśmy wielokrotnie i może się podczas kampanii wyborczej odbić prezydentowi czkawką. Tym bardziej że dzierżawca Góry Chrobrego od dłuższego czasu zapowiada, że chętnie by ze stoku zrezygnował, przekazując całą zbudowaną przez siebie infrastrukturę miastu. Oczywiście nie za darmo. Decyzja w tej sprawie zapewne nie zapadnie do wyborów, ale władze miasta będą musiały wcześniej czy później z tym problemem się zmierzyć.
Udało się za to rozwiązać w tym roku problem z dwiema elbląskimi spółkami, przynoszącymi od lat straty: Miejskim Przedsiębiorstwem Oczyszczania i Przedsiębiorstwem Dróg i Mostów. Na ich bazie powstało Elbląskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej, które będzie przejmować z czasem poszczególne kontrakty na usługi dla miasta, wykonywane dotychczas przez prywatne firmy startujące w przetargach. Samorząd będzie mógł zlecać takie prace bezpośrednio EPGK, co umożliwiła nowelizacja ustawy o zamówieniach publicznych, wprowadzająca tak zwany system in-house.
Szybciej do Gdańska
Co może przynieść 2018 rok w elbląskiej gospodarce? Spory wpływ na jej losy może mieć lepsze połączenie komunikacyjne z Trójmiastem. W październiku, wiele wskazuje na to, że zgodnie z planem – zostanie otwarta nowa droga ekspresowa S7. Do Trójmiasta elblążanie autem dostaną się w niespełna pół godziny, co może więcej osób zachęcić do szukania tam pracy (bez konieczności wyprowadzki z Elbląga), a gdańszczan – do inwestowania na przykład w nieruchomości, co już się dzieje.
W Gdańsku z powodu dużego popytu (wiele osób woli inwestować w mieszkania niż trzymać pieniądze na kiepskiej lokacie w banku) ceny podskoczyły w ostatnim roku o kilkanaście procent, więc inwestorzy szukają w pobliżu tańszych rynków. Elbląg się do tego nadaje, co wyczuli deweloperzy spoza naszego miasta, stawiający tu kolejne osiedla mieszkaniowe. Inwestują też trójmiejskie firmy. Przykładem inwestor z Gdyni, który wykupił udziały od współwłaścicieli Gildii Kupców Żuławskich przy ul. płk. Dąbka i chce stworzyć w tym miejscu mini centrum handlowe z prawdziwego zdarzenia. Elewacja już jest zmodernizowana, w przyszłym roku Gildia powinna otworzyć ponownie swoje podwoje.
PS. O budowie kanału przez Mierzeję pisaliśmy w artykule podsumowującym polityczne wydarzenia 2017 roku. W niedzielę podsumujemy rok w kulturze.