- Jak organizatorzy koncertów wymuszają na nas określenie gatunku, to na plakacie mamy rock/pop/punk/grunge... ale to jest tak naprawdę miks, chociaż ostatnio chyba jesteśmy najbliżej tego ostatniego – mówią panowie z elbląskiej formacji Blind Box, którzy właśnie wydali swoją pierwszą płytę. Z Łukaszem Adamkiewiczem, Bartkiem Michalczykiem i Oskarem Pałaszem rozmawiamy o nowym albumie... i nie tylko.
W naszej redakcji spotkaliśmy się z Bartkiem i Łukaszem, Oskara o nowy album dopytaliśmy zdalnie.
- Wasz pierwszy album wreszcie został wydany. To co, skoro plan jest zrealizowany, to można zamykać ten etap życia jakim jest Blind Box?
Łukasz: - Tak jest, koniec, uściśniemy sobie dłonie i się rozejdziemy (śmiech). Wiele zespołów tak kończy, więc nie będziemy oryginalni.
Bartek: - Wiele kończy karierę tuż po wymyśleniu nazwy, a nam się udało działać trochę dłużej! Także pokoncertować, bo wystąpiliśmy razem około 100 razy.
Łukasz: - Bartek jest od liczb i dat, gdybyś miał takie pytania.
Bartek: - Bo to się kiedyś przyda, będzie jakieś muzeum i będzie można o nas się dowiedzieć takich rzeczy, których ja bym chciał się dowiedzieć o innych zespołach, a nie mogę. Ja po prostu zacząłem od razu się do tego przygotowywać (śmiech). Jeśli chodzi o naszą przyszłość po wydaniu płyty, to oczywiście jest ona swego rodzaju klamrą domykającą 10 lat grania. Są tam numery także z naszych początków i te przygotowane niedługo przed wydaniem albumu. Pokazuje on więc pewien proces naszego dorastania, zmieniania się, stawania się z chłopców mężczyznami.
Łukasz: Brzmi poważnie, żarty się po prostu skończyły!
Bartek: - No ale tak jest!
Oskar: - Wydanie płyty to dopiero początek, nowy start dla zespołu i odpalenie takiej rakiety, która przyniesie nowe rzeczy, nowy materiał. Gdzieś powstają już nowe rzeczy, chociaż skupialiśmy się teraz na albumie i numerach, które mamy już mocno ograne także na koncertach
- Czy w muzyce, czy w życiu zawodowym, czy osobistym, fatycznie sporo się u Was pozmieniało...
Łukasz: - Zdecydowanie, dlatego to jest moim zdaniem najlepszy moment na wydanie płyty. Zmieniło się bardzo dużo, bo każdy z nas podjął jakieś poważne życiowe przedsięwzięcia. Oskar wziął ślub, Bartek się zaręczył, ja kupiłem mieszkanie (śmiech). Dzieciństwo się skończyło i dobrze to podsumować albumem. Zresztą jak długo można tę płytę odwlekać? To odwlekanie biorę akurat na siebie, bo to ja zawsze blokowałem tę sprawę. Moim zdaniem wcześniej jeszcze nie byliśmy w tym momencie, uważałem, że lepiej trochę się rozwinąć, mieć więcej potencjalnych odbiorców...
Bartek: - Pierwsza płyta to zawsze takie sprawdzenie się, cztery lata temu wydaliśmy epkę Breakthrough, jak ktoś chciał nas poznać, mógł już posłuchać, co gramy. Od tego czasu zdążyło się jednak sporo zmienić co do jakości, co do brzmienia, takiej różnorodności... Cała płyta jest dość różnorodna, są numery rockowe, punkowe, są kawałki, które są bardziej balladami...
Łukasz: - Jak organizatorzy koncertów wymuszają na nas określenie gatunku, to na plakacie mamy rock/pop/punkt/grunge... ale to jest tak naprawdę miks, chociaż ostatnio chyba jesteśmy najbliżej tego ostatniego. Głupio mówić, że trudno nas zaszufladkować i np. "gramy szeroko pojętego rocka", bo tak gadają wszystkie zespoły, ale my jednak nie mamy założeń przy komponowaniu.
Bartek: - Utworów nie komponuje u nas jedna osoba, każdy z nas trzech ma udział w każdym kawałku, a każdy z nas jest z trochę innego świata muzycznego i finalnie brzmi to jak Blind Box.
- I chyba dużo pewniej czujecie się na scenie, przynajmniej tak mi się wydaje. Sporo w Was luzu.
Bartek: Bo my się mega spełniamy na scenie, jesteśmy tam po prostu sobą. Każdy koncert jest zupełnie inny, nie da się przewidzieć, zaplanować dokładnie wszystkiego przed zagraniem. To ma w sobie magię i jest odprężające.
Łukasz: - Co do koncertów jesteśmy już na takim etapie, że to nie wiąże się z takim blokującym, ograniczającym stresem, choć zawsze jest dreszczyk emocji. Nie wiemy, co się wydarzy, ale płyniemy przez to i czerpiemy z tego bardzo dużo radochy. Super być w tym stanie, dlatego uwielbiam grać koncerty, moim zdaniem to jest najlepsza część bycia w zespole.
- Koncerty są ważne, ale powiedzmy jeszcze trochę więcej o tym nowym albumie.
Oskar: - Na pewno wydanie płyty wiąże się z ekscytacją i stresem, jak on się przyjmie. To też ulga, bo długo pracowaliśmy nad tym materiałem i w końcu się on ukaże w finalnej formie.
Bartek: - Album ma tytuł po prostu Songs, czyli piosenki. Kawałki będą ułożone w kolejności powstawania, słychać dzięki temu, jak zmieniał się charakter naszych utworów.
Łukasz: - Dzięki temu widać, że one mają zupełnie inny wydźwięk. Ja sam naszą muzykę odbieram bardzo emocjonalnie i mimo, że te utwory brzmią inaczej, mają dla mnie wspólną stronę emocjonalną. Dla nas trzech ułożenie tego wszystkiego chronologiczne to jest podróż przez ostatnią dekadę, wspomnienia, to jak się zmienialiśmy, jakie mieliśmy przeżycia. Nie wiem, czy będzie to miało znaczenie dla słuchacza, szczerze mówiąc nad tym się nie zastanawiałem. Po prostu zespół jest bardzo ważną częścią naszego życia i jak słuchamy tego albumu to wiele rzeczy wraca.
- Żeby razem grać, nagrywać, próbować, musicie to połączyć z waszymi pracami, życiem osobistym i tak dalej. Jak to działa?
Bartek: - Doba ma 24 godziny, 6-8 się śpi, pracujemy do ośmiu godzin, raczej po 5 dni w tygodniu, zostaje jeszcze full czasu. Ja zacząłem studia w Elblągu, Łukasz i Oskar już mieszkają gdzie indziej, a mimo wszystko znajdujemy czas, chociaż czasem to odbija się relacji z naszymi najbliższymi, więc dziękujemy i przepraszamy nasze towarzyszki...
Łukasz: - ... na przykład za sytuacje, kiedy się na coś umówiliśmy a tu wpadła jakaś możliwość koncertu czy nagrania teledysku. Nie dałoby się funkcjonować jako zespół, gdybyśmy nie mieli od naszych partnerek wsparcia.
Bartek: - Nie dałoby się wytrzymać, gdyby nas nie rozumiały czy negowały to, co robimy (śmiech). Na szczęście wiedzą, że to dla nas ważne, a poznaliśmy je, gdy już graliśmy jako Blind Box.
Oskar: - Wyzwaniem przez te lata było też wykształcenie takiego wspólnego flow, wyrobienia sobie nawyków wspólnego działania, prowadzenie dialogu... trochę jak związku. Jesteśmy młodzi, ale dziesięć lat temu byliśmy naprawdę młodzi i inaczej patrzyliśmy na życie. W międzyczasie każdemu zmieniały się priorytety i każdy z nas je sobie przez te lata poukładał. Właściwie przez 10 lat był codziennością każdego z nas i Blind Box był stawiany na piedestale. Dla mnie praca na etacie była zawsze czymś dodatkowym, z czego trzeba się utrzymać i dalej tak do tego podchodzę. Każdemu z nas musi na tym zespole zależeć tak samo i musimy tak nasze życie dostosować, żeby Blind Box mógł się rozwijać, żebyśmy mogli dalej tworzyć. Wiadomo, z czasem jest coraz ciężej, a z drugiej strony myślę, że idzie nam to wszystko coraz lepiej i coraz lepiej się ze sobą rozumiemy. Dajemy radę.
- Wracając do płyty, jak wyglądało samo nagrywanie tego albumu?
Bartek: - Wzięliśmy się za nagrywanie od zera, nawet tych utworów, które już mieliśmy nagrane wcześniej. Ja np. całą perkusję nagrałem w sześć godzin, każdy numer z dwunastu trzeba zagrać po 3-4 razy i jestem zadowolony z efektów, no może z jednego przejścia na całej płycie mniej....
Łukasz: - Dodajmy, że perkusiści w takich sytuacjach nagrywają dwa, trzy numery dziennie, ale Bartek był bardzo dobrze przygotowany...
Bartek: - No i musieliśmy jednak brać pod uwagę koszty, bo kolejny dzień nagrań to kolejny wydatek. Gitary nagraliśmy w kilka dni, wokale też, raz siedzieliśmy do drugiej w nocy i już byliśmy naprawdę padnięci, ale nie słychać tego na płycie. W każdym numerze jest ogrom energii i mogę tego słuchać w kółko, bo ja jestem fanem mojego zespołu (śmiech). Mam nadzieję, że słuchacze będą odbierać tę muzykę podobnie i też tego doświadczą.
Łukasz: Bas i gitary nagrywaliśmy w domu korzystając z naszego sprzętu, wokale na wygłuszonej sali prób. Skończyłem kurs realizatora dźwięku, Oskar też studiował w tym kierunku, mamy pojęcie, jak to zrobić dobrze.
Bartek: - Dostaliśmy też wytyczne od Dawida Gorgolewskiego z Osso Studio.
- Macie swój ulubiony kawałek na płycie?
Łukasz: - A czy matka ma swoje ulubione dziecko?
- Może mieć, tylko się raczej nie przyzna?
Łukasz: - No właśnie, my też się nie przyznamy (śmiech).
Bartek: - Mam taki jeden, z którego jestem dziś chyba najbardziej zadowolony, ale mi się to zmienia... Powiem tylko, że jeżeli wychodzimy z naszej nazwy Blind Box, takiego kartonu, którego zawartości się nie zna, to za tym idzie właśnie nazwa Songs, która... dalej nic nie mówi. Dopiero jak się włączy płytę, jak się odsłucha te piosenki, nabiera to sensu, wiadomo, czego można doświadczyć słuchając naszej muzyki itd.
Łukasz: - Sama oprawa graficzna do tego nawiązuje. Chciałem osiągnąć efekt, jakby odbiorca wyciągał zakurzony karton ze strychu, a w nim są stare struny, kostki do gitar, poniszczone fotki, rupiecie.
- A jakie macie ostatecznie plany po nagraniu płyty, bo chyba jednak nie zawieszenie działalności?
Bartek: - Mamy między innymi zagraniczne plany koncertowe.
Łukasz: - Będą też koncerty w Polsce. Chcemy też żeby jak najwięcej naszych kawałków miało teledyski. Z okazji 10-lecia i wydania płyty pewnie zmontujemy też coś wspomnieniowego z naszych starych nagrań. Przede wszystkim chcemy robić wszystko, żeby ta pierwsza płyta była słuchana, żeby dotrzeć do nowych odbiorców choćby przez playlisty na Spotify, a to też wymaga wielu godzin wysiłku i kontaktowania się z ludźmi.
Oskar: - Zapraszamy wszystkich do przesłuchania płyty i przeżycia z nami tej 10-letniej przygody, także do naszych teledysków na YouTube, które powstały w związku z premierą albumu.
rozmawiał Tomasz Bil
Blind Box znajdziesz m. in. na Instagramie, album Songs jest dostęny na popularnych platformach streamingowych, m. in. na YouTube. Na zdjęciu poniżej od lewej Bartek, Oskar, Łukasz.