Miało być spotkanie na temat „Jak pisać o Elblągu“. Zamiast tego wyszła dyskusja o roli literatury w naszym mieście. Wczoraj (11 października) w Bibliotece Elbląskiej rozmawiali elbląscy autorzy: Agnieszka Pietrzyk, Tomasz Stężała i Tomasz Gliniecki.
Agnieszka Pietrzyk - autorka powieści kryminalnych i thrillerów, których akcję umieszcza w Elblągu lub jego okolicach. Tomasz Stężała - autor powieści historycznych, których jednym z bohaterów jest Elbląg, działa w stowarzyszeniu rekonstruktorów średniowiecza „Elbląskie Bractwo Historyczne“. Tomasz Gliniecki - autor i współautor książek i artykułów historycznych, Obecnie pracownik naukowy Muzeum Stutthof w Sztutowie, wcześniej zastępca dyrektora Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku i kierownik działu w Muzeum Archeologiczno-Historycznym w Elblągu. Wszyscy to elblążanie, a w ich twórczości nasze miasto odgrywa ważna rolę. Jednym zdaniem: oni wiedzą jak pisać o Elblągu.
- Kiedy napisałam elbląski cykl kryminałów „Śmierć kolekcjonera“, „Porwanie“, „Zostań w domu“, poczułam, że zrobiło się trochę ciasno, że muszę wyjść poza Elbląg - mówiła Agnieszka Pietrzyk. - Potem napisałam jeszcze dwie książki, których akcja dzieje się w Elblągu, ale już brakowało mi przestrzeni, nowych atrakcyjnych miejsc, w których mogłaby umieszczać swoich bohaterów. Czułam, że będę powtarzała miejsca, które już się pojawiły. Ale myślę, że jeszcze do Elbląga wrócę z jakąś akcję kryminalną. Nasze miasto jest atrakcyjnym miejscem na powieść.
- Do „zabrania się“ za pisanie zabrałem się kilkanaście lat temu, blisko 20 lat już będzie. Zmusiła mnie do tego kolejna rocznica tzw. „wyzwolenia“ Elbląga. Myślałem o jakieś pracy popularnonaukowej, ale gdy zacząłem pisać, wyszła beletrystyka. Jestem z tego faktu zadowolony - dodał Tomasz Stężała. - Moja pierwsza powieść „Elbing 1945“ zawiera dużo faktów historycznych . Biorąc pod uwagę odbiór tej książki, myślę, że był to udany debiut. A potem już jakoś samo poszło.
- Ja „słowem“ zarabiam na życie od początku. Przez 20 lat pracowałem w mediach, a od kilkunastu lat pracuję nad historią, w różnych jej formach, również tej pisanej. Przejście z dziennikarstwa do historii naukowej wiązało się z seria trzech książek, które były reportażami historycznymi. W dużej mierze opierały się na elbląskiej przestrzeni, na bohaterach z Elbląga, na zdarzeniach z Elbląga i próbie podania tego w lżejszy sposób, ale jednocześnie „strawny“ i pokazujący rzeczy, o których za bardzo nie mówiliśmy- uzupełnił Tomasz Gliniecki.
O popularyzacji Elbląga poprzez swoje książki:
T.S.: Nie myślałem o tym, jako o misji, ale to słowo w pewnych obszarach dobrze oddaje to czym się zajmujemy. Nasze miasto, w porównaniu do innych miast polskich, ale nie tylko, ma niezwykłą historię. Warto się nią zainteresować.
T.G.: Twórczość naszej trójki jest dystrybuowana w całej Polsce - to jest ten podstawowy walor pisarski. Na co dzień pracuję z polskimi i europejskimi historykami wojskowości. I od czasu do czasu okazuje się, że Elbląg i jego okolice okazują się bardzo dobrym przykładem modelowym, żeby o czymś opowiedzieć lub napisać, coś przedstawić, a później w formie pracy naukowej zaprezentować i zostawić. Rozmawiamy o książkach, ale w moim przypadku są to też formy krótsze: 20., 30. stronicowe referaty, które są publikowane w czasopismach, zbiorach pism, które ukazują się w kraju i poza jego granicami. Wydaje mi się, że popularyzacja Elbląga jest pochodną tego, co robimy.
A.P.: Pisząc „Śmierć kolekcjonera“, pierwszy kryminał elbląski, miałam poczucie, że piszę dla elblążan. Bardzo mi zależało, żeby mieszkańcom mojego miasta podobał się Elbląg przedstawiony w moich książkach. Wiedziałam, że te książki trafia też do czytelników spoza miasta, ale mi bardzo zależało na elblążanach. Na spotkaniach autorskich czytelnicy pytali o kryminał z akcją w Elblągu. Napisałam go. Wiem, że nie muszę naszego miasta promować wśród jego mieszkańców. Raczej powinnam popularyzować Elbląg wśród czytelników z drugiego końca Polski. Wydaje mi się, że dopiero przy kolejnych książkach miałam takie poczucie, że muszę ten Elbląg pokazać „na zewnątrz“, ze są jeszcze inni czytelnicy. Chciałam, aby Elbląg kojarzył się z przekopem Mierzei Wiślanej, bliskością granicy rosyjskiej oraz faktem, ze jest to miasto położone najniżej w Polsce. Wokół tych trzech rzeczy próbowałam budować wizerunek Elbląga. Pamiętajcie państwo, że w przypadku kryminału miasto jest tylko tłem, nie jest bohaterem.
Czy czują się dostrzeżeni przez władze miejskie?
A.P.: Mam takie odczucie, że nie jestem zauważana przez władze miejskie. Mam świadomość, że literatura nie ma takiej siły oddziaływania jak inne produkty kultury. Uważam, że promuję moje miasto. Czy włodarze miasta mnie w tym wspierają? Nie.
T.G.: Nie jest dobrze. W moim odczucie nie jest dobrze przynajmniej od 2,5 dekady, żeby nie było, że to przytyk w jedną stronę. Z punktu widzenia kulturalnego, czy też kulturowego, nie wszystko da się zrobić oddolnie. Miałem przyjemność współdziałać na niwie kulturalnej w Elblągu, ale w ostatnich latach Elbląg został jako miejsce zamieszkania i pasji. Pasji nikt mi nie zabierze, będę o nim pisał; natomiast wydawał i promował się na zasadach zewnętrznych i przyjacielskich. Cały czas mam w mieście przyjaciół i oni bardzo chętnie się ze mną spotykają, gdy tylko pojawi się coś nowego.
T.S.: Piszę dla siebie, dla własnej przyjemności. i z własnej „potrzeby serca“. W sumie nie chciałbym, żeby jakaś instytucjonalna promocja miejska wtrącała się w moje pisanie. Tego typu układy niosą za sobą zobowiązania, a to ogranicza wolność autora. Z drugiej strony mogę powiedzieć, że własne ego od czasu do czasu chciałoby zobaczyć, że ktoś się interesuje naszym działaniem, naszą pracą, nawet jeżeli robimy to bardziej z potrzeby ducha. Jesteśmy lokalnymi patriotami i dla nas dobro naszego miasta jest również ważne. Pisząc o historii miasta poznałem ją na tyle, że mogę ją śmiało określić jako skrzynię złota. Tylko trzeba przynieść łopatę, ubrudzić się, żeby tę skrzynię wykopać. Tak to wygląda, że pracownicy byłej szkoły von Plauena [Urzędu Miejskiego; przed II wojną światową w tym gmachu mieściła się szkoła - przyp. SM] wolą nie zaglądać w to miejsce, bo okaże się, że odkryją jakiś skarb i coś trzeba będzie zrobić.
Jaką książkę o Elblągu chcieliby przeczytać?
A.P.: Powieść obyczajową, historyczną osadzoną w czasach 1945 - 1955.
T.G: Dobrych książek o Elblągu mógłbym czytać dziesiątki, więc nie chciałbym żeby to była jedna. Chciałbym, żeby na tym podejście mieli więcej foteli. Nie po to, żeby dyskutować na raz w gronie 30 osób, tylko żebyśmy mieli tylu autorów, którzy chcą to miasto pokazywać innym. Jeżeli chodzi o tematykę, to chciałbym, aby ktoś pokazał Elbląg współczesny, ale też w innych gatunkach literackich. Nasze miasto jest bardzo silnym ośrodkiem poetów. Są to bardzo często poezje osobiste, a nie poezje miejsca. Gdyby objawił się nam ktoś poezję miejsca, to ja bardzo chętnie jego tomik oparty na przemyśleniu tego miasta, przeczytam.
T.S.: Chciałbym dostać bardzo ciekawe materiały źródłowe. Niewiele mam czasu na czytanie beletrystyki, głównie robię to po nocach. Pisząc swoje powieści korzystam ze źródeł. Gdybym dostał coś w typie tego, co tworzył śp. ks. Józefczyk o dokumentach krzyżackich dotyczących wczesnego okresu istnienia naszego miasta. To byłoby coś. A z drugiej strony jako jeden z jurorów oceniających rękopisy i powieści przysyłane na konkus „Elbląski rękopis roku“ i „Elbląska książka roku“ chciałbym trafić na coś, gdzie akcja dzieje się w Elblągu, bohaterowie związani są z naszym miastem, a co „postawiłoby mi włosy na głowie“. Chciałbym coś takiego przeczytać i mam nadzieję, że kiedyś taka powieść do nas trafi.