
Trwa Rok Franciszka Duszeńki, polskiego rzeźbiarza, profesora i rektora Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych (ASP) w Gdańsku, więźnia niemieckich obozów koncentracyjnych. Uczył rzeźby także elbląskich twórców. O współautorze m. in. Pomnika Obrońców Wybrzeża na Westerplatte opowiada nam uczeń profesora, Waldemar Cichoń. Zobacz zdjęcia Ryszarda Biela ze spotkania w gdańskiej ASP związanego z obchodami jubileuszu stulecia urodzin profesora.
- Profesor Franciszek Duszeńko, zasłużony dla Gdańska artysta, pedagog, rektor Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych, jest pamiętany jako klasyk polskiej rzeźby monumentalnej. Był współtwórcą pomnika Obrońców Wybrzeża w Gdańsku i pomnika Ofiar Obozu Zagłady w Treblince. Teraz wystawy „Franciszek Duszeńko. Ołowiane łzy” doczekała się mniej znana cześć jego twórczości. Warto zajrzeć do auli ASP w Wielkiej Zbrojowni, dzieła dostępne są przez miesiąc, do 4 maja – czytamy na oficjalnej stronie miasta Gdańska.
Sejm RP ustanowił rok 2025 Rokiem Franciszka Duszeńki. Jego pracownię rzeźby kończyli też elbląscy twórcy, jak Waldemar Cichoń i śp. Roman Fus. Stąd postać profesora Duszeńki musiała pojawić się w naszej wcześniejszej rozmowie z Waldemarem Cichoniem. Przypomnijmy:
- Chciałem robić dyplom z moich kolorowych rzeźb, profesor Duszeńko popatrzył na nie i powiedział mi wprost: "My tutaj robimy co innego, będzie pan miał trudności". W tamtych czasach bano się porzucić tę całą powagę, a broń Boże, by nie zostać posądzonym o skojarzenia z tandetą, z ludowością, z chęcią przypodobania się. Niedługo później Anna Bem-Borucka z mojego roku, dziś profesor, zadzwoniła do mnie i mówi" "Waldek, jest u nas w Sopocie duża wystawa profesorów, studentów, pojutrze kończą przyjmować prace". Załatwiłem kogoś z autem i zawiozłem te swoje rzeczy i zdobyłem Grand Prix – opowiadał wówczas elbląski rzeźbiarz.
Franciszek Duszeńko miał wówczas stwierdzić, że miał rację, że te prace nie pojawiły się na obronie dyplomu, a mogły zaistnieć w Sopocie („na dyplomie miałby pan kłopoty, a dzisiaj ma pan sukces”). Teraz dopytujemy o więcej wspomnień związanych z profesorem.
- Podczas studiów w pewnym momencie trzeba było wybrać pracownię, Marek Kijewski powiedział mi: „chodźmy do Duszeńki, bo to jest postępowy facet”. Jednak pierwszego spotkania sobie nie przypomnę. Dyplomy robione w jego pracowni uważałem za najciekawsze, tam nie było żadnej sztampy, takiego akademizmu, który tam panował w latach 70’ – mówi Waldemar Cichoń. Jak wyglądała nauka pod okiem profesora? – Przychodził do pracowni i wtedy wszyscy się denerwowali, „co Stary powie” (tak, również ze względu na ojcowskie postrzeganie tej relacji, mówili na swojego mistrza niektórzy studenci - red.). Nie ingerował w nasze prace, nie brał jak niektórzy profesorowie narzędzi i np. coś ucinał. Czasami coś nam powiedział, ale nie wchodził nikomu z butami w robotę. Do historii przeszło, jak usłyszałem od niego: „Wie pan co? Niech pan zróżnicuje kierunki napięć i gdzieniegdzie mocniej uderzy”. To była taka magiczna formuła, która praktycznie nic nie mówiła, ale zmuszała wyobraźnię do pracy. Profesor nie dawał gotowych recept. Nigdy też nikogo nie niszczył. Oczywiście na przestrzeni lat ciągnęła się za nim legenda osiągnięć w rzeźbie monumentalnej, przykładami są tu oczywiście Westerplatte i Treblinka - mówi Waldemar Cichoń.
Jak podkreśla Waldemar Cichoń, profesor Duszeńko nie był kimś, kto na siłę starał się kolegować z uczniami. Z drugiej strony potrafił wspierać swoich wychowanków.
- Jak pojawiłem się w Gdańsku w 95 roku, po tym, jak straciłem wzrok, próbowałem się jakoś wydobyć z tej depresji, choć nie podejrzewałem, że wrócę do zawodu. Porozmawiałem jednak z rektorem Radwańskim o pomyśle, by robić doktorat. On był dość zdziwiony, bo przyszedł do niego ktoś spoza uczelni, z problemem i chce robić doktorat, chociaż pisali tam je tylko pracownicy uczelni. Kiedy rozmawiałem o tym z profesorem Duszeńką, stwierdził z kolei, że to bardzo dobry pomysł i że przeanalizuje, czy da się to zorganizować od strony prawnej. Niedługo potem usłyszałem od niego: „Panie Waldku, nic nie stoi na przeszkodzie. Nikt jeszcze tego nie robił, ale my to zrobimy”. Przestrzegł mnie też, że nie będę miał żadnej taryfy ulgowej. I faktycznie, zrobiliśmy to, profesor był promotorem mojego doktoratu. Podczas obrony podkreślał z kolei, że nie będą tu rozważane moje problemy, ale oceniane moje umiejętności – mówi Waldemar Cichoń.

Gdyby Waldemar Cichoń miał powiedzieć jedną, najważniejszą rzecz o swoim profesorze, to co by to było?
- Przeszedł przez wojnę i obóz koncentracyjny, później tworzył realizacje rzeźbiarskie na miarę tych czasów, które były – podkreśla nasz rozmówca, wskazując, że pod koniec życia musiał zmierzyć się z zakwestionowaniem jego dziedzictwa.
Franciszek Duszeńko nie potrafił m. in. zrozumieć pojawiających się propozycji, by usunąć pomnik jego autorstwa z Westerplatte
Podajemy za wp.pl:
- Nikt mnie do tej pory nie pytał o zdanie w sprawie rewitalizacji Westerplatte - mówi profesor. - To dziwne. Potem wynikają z takich sytuacji dziwne nieporozumienia i kłopoty. Uważam, że absolutnie nie należy usuwać pomnika z Westerplatte. Byłoby to zniszczenie. Taki jest, jaki jest. Taka jego uroda, zatwierdzona przez różne komitety budowy. Jestem tym wszystkim, co teraz zaczyna się dziać, bardzo zaskoczony. Był konkurs, na który nadesłano 72 prace i wygrała nasza. Realizacja trwała bardzo długo – mówił w 2007 roku.
Waldemar Cichoń wspominając swojego profesora podkreśla też, że wielu jego uczniów nie poprzestało na pierwszym dyplomie, ale obrało ściśle naukową drogę.
- Na ostatnim spotkaniu jego uczniów, było tam wiele osób, które są profesorami w Gdańsku i w całym kraju. Miał więc niesamowitą rękę do wyprowadzania ludzi na wysoki poziom. Gdyby tam z nami był, czy mógłby mieć większą satysfakcję niż widząc swoich wychowanków, którzy dziś stanowią o tym, co najważniejsze, w dziedzinie, którą sam uprawiał? – mówi elblążanin.
Waldemar Cichoń sięga też do bardziej osobistych wspomnień związanych z Franciszkiem Duszeńką, który przejmował się utratą wzroku swojego wychowanka i starał się zrozumieć jego sytuację. Z jego wspomnień rysuje się obraz człowieka, który z jednej strony nie skracał dystansu, ale też był wrażliwy na innych.
- Nie ma takich, którzy by go źle wspominali - stwierdza nasz rozmówca.
Franciszek Duszeńko (ur. 1925 w Gródku Jagiellońskim koło Lwowa, zm. 2008 w Gdańsku):
"ukończył Państw. Wyższą Szkołę Sztuk Plast. w Sopocie; od 1950 związany z nią jako pedagog (od 1973 profesor przemianowanej na PWSSP w Gdańsku, 1981–87 rektor); autor wielu pomników, m.in.: Pamięci Ofiar Obozu Zagłady w Treblince (1964, wraz z A. Hauptem i F. Strynkiewiczem), Bohaterów Westerplatte w Gdańsku (1966, wraz z A. Hauptem), Marii Konopnickiej, tamże (1977) oraz Polskich Artylerzystów w Toruniu (1979)" - podajemy za Encyklopedią PWN.