Broń strzelała, ale Olimpia miała ostrą amunicję

Stadion Miejski w Elblągu jeszcze tej jesieni nie wyglądał tak dostojnie. W sobotę, 22 listopada, żółto-biało-niebiescy po raz pierwszy w sezonie wyszli na murawę przy pełnym blasku jupiterów, domykając jednocześnie tegoroczny cykl spotkań przed własną publicznością. Olimpia, po trudnej i nierównej rundzie, rozpoczynając rewanże, zmierzyła się z Bronią Radom i zakończyła domowe mecze w sposób idealny. Zdjęcia.
Mimo że z kalendarza rozgrywek wynikało rozpoczęcie rundy wiosennej, to aura w Elblągu uparcie przypominała o listopadowej szarudze. Temperatura balansująca wokół zera i przenikliwy chłód tworzyły scenerię bardziej jesienną niż wiosenną. A jednak, gdy tylko sędzia zagwizdał po raz pierwszy, mecz od razu nabrał tempa i energii.
Olimpia i Broń weszły w spotkanie żywiołowo, jakby pogoda była jedynie nieistotnym tłem. Pierwszy kwadrans przyniósł trzy konkretne okazje: dwie dla gospodarzy, jedną dla żółto-biało-niebieskich. Po świetnym dośrodkowaniu Kordykiewicza piłkę na słupku “umieścił” Laszczyk, a w to samo miejsce trafił chwilę wcześniej Eryk Pieczarka z Broni Radom. Jeszcze wcześniej, w 10. minucie, ten sam zawodnik mógł otworzyć wynik, kiedy z pola karnego Olimpii oddał mierzony strzał. Powrót do pierwszego składu okazał się jednak dla Tymona Wojciechowskiego idealną sceną do pokazania pełni możliwości, bo młody bramkarz popisał się efektowną interwencją. Wspominany Pieczarka miał także dogodną okazję w 30. minucie. Tym razem wydawało się, że gol wreszcie padnie, ale w sytuacji niemal stuprocentowej napastnik Broni huknął w poprzeczkę. Tego dnia aluminium wyjątkowo nie sprzyjało staraniom obu drużynom.
Spotkanie oglądało się z prawdziwą przyjemnością, na murawie dostaliśmy „futbol na tak”, szybki, odważny i pełen prób strzelenia bramki. Jakub Pek i Bartosz Winkler po stronie Olimpii oraz Sebastian Kobiera z Broni dochodzili do sytuacji, ale ostatecznie bramek w pierwszej połowie się nie doczekaliśmy. Po minucie i 45 sekundach od wznowienia spotkania oglądaliśmy scenę dobrze znaną z pierwszej połowy. Ponownie “interweniowało aluminium”, tym razem po strzale Bartosza Winklera piłka uderzyła w poprzeczkę. W kolejnych fragmentach oglądaliśmy sytuacje po stronie Broni, ale Wojciechowski rozgrywał zawody bezbłędnie, pewnie wyłapując wszystkie groźne strzały. W 70. minucie kibice Olimpii dali prawdziwy pokaz dopingu. Niezwykle efektowny, ale spowodował opóźnienie meczu. W pewnym momencie nad murawą przy Agrykoli widoczność była znacznie ograniczona i praktycznie nic nie było widać. Na kilka minut spotkanie zostało przerwane.
Po wznowieniu opadła mgła, ale nie emocje. Na trybunach coraz częściej pojawiała się słuszna konkluzja, że zwycięstwo przypadnie drużynie, która strzeli pierwszego gola. W końcu doczekaliśmy się trafienia. Semeniv oddał groźny strzał, ale bramkarz gości, Dawid Czernyy, odbił piłkę w bok. Do futbolówki dopadł Kozera i wybuch radości na trybunach był nie do powstrzymania. Olimpia wygrała.
W tym roku do rozegrania pozostał już tylko jeden mecz. Olimpia w piątek, 28 listopada, zmierzy się z Wartą w Sieradzu.
Olimpia Elbląg - Broń Radom 1:0 (0:0)
1:0 - Kozera (90. min.)
Olimpia: Wojciechowski - Winkler, Pek, Czernis (90’ Kondracki), Kozera, Kordykiewicz, Tiahlo, Młynarczyk, Semeniv, Kołoczek (90’ Jarzębski), Laszczyk (68’ Sznajder)