Wiedziony złymi przeczuciami i wiedzą, którą gdzieś przypadkiem posiadłem, że rak jelita grubego rozwija się bezobjawowo, postanowiłem zrobić sobie kolonoskopię. Dla mniej zorientowanych, to badanie bardzo podobne do gastroskopii tylko, że z drugiej strony. Przez to też wymaga włożenia pewnego wysiłku w przełamanie, zrozumiałych skądinąd, wewnętrznych oporów.
Opory są niemałe, nikt przecież nie lubi, no prawie nikt, jak mu się dłubie od tamtej strony. Jednak wizja latania do końca życia z woreczkiem na brzuchu i pozbawienia się w ten sposób wielu form życiowej aktywności sprawiła, że "zagooglowałem" aby znaleźć stosowną przychodnię. Okazało się, że Ministerstwo Zdrowia prowadzi darmowy program przesiewowy dla osób, które jak ja ciągle czują się młode, ale trochę inaczej. W przychodni, popularnie zwanej w Elblągu Jaśminową można się zarejestrować, a samo badanie przeprowadzane jest w pracowni endoskopii przy Oddziale Wewnętrznym Szpitala Miejskiego przy ul. Żeromskiego. Dwa tygodnie jakie musiałem czekać na swoją kolejkę spędziłem oczywiście w Internecie studiując objawy raka i z każdym dniem utwierdzałem się w przekonaniu, że ta paskudna choroba mnie dopadła i wkrótce trzeba będzie diametralnie zmienić styl życia. To też na Żeromskiego pojawiłem na miękkich nogach, bojąc się nie tyle samego badania, co wyroku, który zaraz usłyszę. Przeklinałem oczywiście własną głupotę, że nie zdecydowałem się na to parę wiosen wcześniej, bo choroba we wczesnym stadium jest całkowicie uleczalna.
Samo badanie jest oczywiście, w zależności od indywidualnego poziomu wrażliwości, mniej lub bardziej krępujące, ale poza pierwszym momentem zupełnie bezbolesne. To pewnie dzięki sprawności przeprowadzającego badanie lekarza, który niczym wytrawny gracz gier komputerowych przy pomocy joysticka endoskopu eksplorował moje mocno doświadczone wieloma gastronomicznymi eksperymentami wnętrzności.
Trzeba przyznać, że zarówno doktor, jak i pielęgniarki mimo, że mają, pardon, do dupy robotę, to podchodzą do niej z dużym taktem i kulturą.
Obraz z endoskopu można przez cały czas obserwować razem z lekarzem na monitorze. Badanie się kończy w momencie gdy pokażą się na nim zęby. To taki branżowy żart, ale uważam, że niezły.
Gdy na koniec doktor oznajmił mi, że wszystko jest Ok, to musiałem się powstrzymać, żeby nie skoczyć mu z radości na szyję. Bałem się, że pomyśli, że pod wpływem tej endoskopii zmieniłem preferencje na te, które są ostatnio bardziej trendy.
Jeśli przez ten artykuł będzie pan miał doktorze więcej roboty, to przepraszam, ale wierzcie mi – warto się badać. Można uniknąć tego, co przez długie dwa tygodnie uważałem, że mam jak w banku :-)
Samo badanie jest oczywiście, w zależności od indywidualnego poziomu wrażliwości, mniej lub bardziej krępujące, ale poza pierwszym momentem zupełnie bezbolesne. To pewnie dzięki sprawności przeprowadzającego badanie lekarza, który niczym wytrawny gracz gier komputerowych przy pomocy joysticka endoskopu eksplorował moje mocno doświadczone wieloma gastronomicznymi eksperymentami wnętrzności.
Trzeba przyznać, że zarówno doktor, jak i pielęgniarki mimo, że mają, pardon, do dupy robotę, to podchodzą do niej z dużym taktem i kulturą.
Obraz z endoskopu można przez cały czas obserwować razem z lekarzem na monitorze. Badanie się kończy w momencie gdy pokażą się na nim zęby. To taki branżowy żart, ale uważam, że niezły.
Gdy na koniec doktor oznajmił mi, że wszystko jest Ok, to musiałem się powstrzymać, żeby nie skoczyć mu z radości na szyję. Bałem się, że pomyśli, że pod wpływem tej endoskopii zmieniłem preferencje na te, które są ostatnio bardziej trendy.
Jeśli przez ten artykuł będzie pan miał doktorze więcej roboty, to przepraszam, ale wierzcie mi – warto się badać. Można uniknąć tego, co przez długie dwa tygodnie uważałem, że mam jak w banku :-)