Przed Sądem Okręgowym w Elblągu zapadł w środę (3.11) prawomocny wyrok w sprawie postrzelenia na polowaniu Andrzeja R. przez Macieja M. w okolicy Przezmarka w czerwcu 2018 roku. Obaj panowie byli myśliwymi, znali się i wspólnie już wcześniej polowali. Sąd podtrzymał wyrok, który zapadł w pierwszej instancji. Zmienił jedynie zadośćuczynienie (150 tys. zł) na nawiązkę. - Umożliwia to pokrzywdzonemu dochodzenie niezaspokojonych roszczeń w osobnym postępowaniu cywilnym. Nie zamyka mu drogi do wykazywania, że kwota tytułem zadośćuczynienia powinna przekraczać 150 tys. zł - wyjaśniała sędzia Natalia Burandt.
Przypomnijmy. Do zdarzenia doszło w czerwcu 2018 r. w lasach w okolicy Przezmarku (gm. Elbląg). Podczas polowania na dzika doszło do postrzelenia jednego z myśliwych. Obaj mężczyźni - 47-letni Maciej M. i 43-letni Andrzej R. - byli kolegami. Wcześniej chodzili już razem na polowania. Tym razem łowy zakończyły się dramatem.
Maciek, ratuj
W czasie pierwszych zeznań Maciej M. tłumaczył, że to był wypadek:
- Andrzej zadzwonił [obaj panowie siedzieli na polu pszenicy - red.] i powiedział, że zauważył dzika. Odpowiedziałem, że może go podchodzić. Nagle zobaczyłem ciemną plamę, która się do mnie zbliżała. Byłem pewien, że to dzik, byłem też przekonany, że Andrzej jest przy ścianie lasu. Padł strzał, a po chwili rozległ się krzyk "Maciek, ratuj!". Prokuratura Rejonowa w Elblągu oskarżyła Macieja M. o nieumyślne spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu Andrzeja R., bo w trakcie nocnego polowania go postrzelił, w następstwie czego pokrzywdzony doznał rany postrzałowej prawej, górnej części klatki piersiowej z rozerwaniem części płuca, złamania żeber, kości ramiennej, doszła odma opłucnowa, co w efekcie dało ostrą niewydolność krążeniową i oddechową. Pokrzywdzony ma niedowład ręki.
Maciej M. chciał dobrowolnie poddać się karze 9 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok oraz grzywny: - Jest mi przykro, to był wypadek - mówił. Zapewniał, że tytułem zadośćuczynienia wypłacił Andrzejowi R. 60 tys. zł. Do porozumienia jednak nie doszło, w marcu 2019 ruszył proces.
Rok w zawiasach
21 czerwca br. zapadł w tej sprawie wyrok w sądzie pierwszej instancji.
- Sąd uznaje oskarżonego Macieja M. za winnego tego, że nieumyślnie spowodował ciężki uszczerbek na zdrowiu Andrzeja R. Wbrew zasadom gwarantującym w trakcie oddania strzału pełne bezpieczeństwo, nie zachowując wyjątkowej ostrożności, oddał strzał z broni myśliwskiej bez należnego, dokładnego rozpoznania celu. W wyniku czego postrzelił pokrzywdzonego Andrzeja R. - mówiła m. in. podczas ogłoszenia wyroku sędzia Sądu Rejonowego w Elblągu Katarzyna Styś.
Sąd skazał wówczas Macieja M. na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Zobowiązał też oskarżonego do powstrzymania się od uczestniczenia w polowaniu przez trzy lata. Miał on również pokrzywdzonemu zapłacić 150 tys. zł zadośćuczynienia oraz pokryć koszty sądowe procesu.
"To nie był wypadek"
Apelację od tego wyroku złożyli obrońca oskarżonego, pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego, którym jest poszkodowany Andrzej R. oraz on sam. - Nie mamy do czynienia z żadnym typowym wypadkiem, taki jest wówczas, jeśli coś się zdarzyło w sposób niezamierzony. Ale jeśli ktoś bierze karabin, celuje i naciska spust, to nie jest wypadek. Mamy strzał oddany z 70 metrów, po rozpoznaniu celu i trafienie było bezpośrednie. Od początku prezentowałem takie stanowisko, że kluczowe pytanie jest takie: czy trafienie było trafieniem bezpośrednim. Biegli odpowiedzieli, że było trafieniem bezpośrednim – mówił m. in. podczas pierwszej rozprawy odwoławczej (29.10) w Sądzie Okręgowym w Elblągu pełnomocnik Andrzeja R.
Pełnomocnik Andrzeja R. wniósł o uchylenie wyroku i skierowanie sprawy do Sądu Okręgowego, do Wydziału Karnego. Obrońca oskarżonego Macieja M. wniósł natomiast o uchylenie wyroku i skierowanie sprawy do sądu pierwszej instancji, nie zgadzając się z wyrokiem w całości. Prokuratura chciała natomiast utrzymania w mocy wyroku, który zapadł w pierwszej instancji. - Jest on słuszny i adekwatny do przebiegu zdarzenia. Zarzut usiłowania zabójstwa byłby za daleko idący, albowiem mamy do czynienia z typowym wypadkiem na polowaniu - argumentowała taką decyzję prokurator.
Nawiązka zamiast zadośćuczynienia
W środę (3.11) przed Sądem Okręgowym w Elblągu zapadł prawomocny wyrok w tej sprawie. Zmienił on orzeczone 150 tys. zł zadośćuczynienia na nawiązkę.
- Sąd uznał, że zasadnym jest orzeczenie nie zadośćuczynienia, ale nawiązki. Proces rehabilitacji pokrzywdzonego nie jest zakończony, czekają go kolejne zabiegi. Nie sposób ustalić na obecnym etapie, jaka jest kwota tytułem zadośćuczynienia na rzecz pokrzywdzonego z tytułu cierpień psychicznych i fizycznych. Należało więc orzec nawiązkę. Umożliwia to pokrzywdzonemu dochodzenia niezaspokojonych roszczeń w osobnym postępowaniu cywilnym. Nie zamyka mu drogi do dochodzenia i wykazywania, że kwota tytułem zadośćuczynienia powinna przekraczać 150 tys. zł - mówiła m. in. sędzia SO Natalia Burandt.
W pozostałej części Sąd Okręgowy w Elblągu podtrzymał wyrok, który zapadł w pierwszej instancji. Pokrzywdzony Andrzej R. kwestionował m.in. zawieszenie kary dla Macieja M. Zdaniem sądu nie ma do tego podstaw. - Oskarżony nie był do tej pory karany, prowadził ustabilizowany tryb życia, nie było negatywnych okoliczności, które mogłyby wskazywać na to, że może się on dopuścić ponownie jakiegoś przestępstwa. Jest osobą pracującą – mówiła w środę podczas ogłaszania wyroku przewodnicząca składu sędziowskiego Natalia Burandt.
Sędzia podkreślała również, że w tym przypadku nie może być mowy o tym, że Maciej M. "dopuścił się usiłowania zabójstwa". - To jest klasyczna wina nieumyślna. Panowie byli dobrymi znajomymi, nie było pomiędzy nimi konfliktu. Brak jest motywu – mówiła sędzia Natalia Burandt.
Wyrok jest prawomocny.