
- Pracowałem u Michała, a on miał problemy finansowe. Musiał opłacić pracowników budowlanych, a pieniędzy nie miał. Powiedział, że jest plan, by okraść bankomat. Miałem nóż na gardle i się zgodziłem – tak Tomasz K. opisywał we wtorek (25 lutego) przed sądem próbę wysadzenia i okradzenia w Markusach bankomatu Powiślańskiego Banku Spółdzielczego. Mężczyźnie i dwójce pozostałych oskarżonych w tej sprawie grozi nawet 10 lat więzienia.
We wtorek przed Sądem Rejonowym w Elblągu rozpoczął się proces trójki mężczyzn, którzy w nocy z 6 na 7 lutego 2024 roku próbowali wysadzić i okraść bankomat w Markusach, należący do Powiślańskiego Banku Spółdzielczego. „Do wzięcia”, jak wynika z aktu oskarżenia, było ponad 200 tys. zł. Próba kradzieży nie powiodła się, jednak szkody jakie spowodował wybuch wyceniono na ponad 314 tys. zł.
Na rozprawie stawił się tylko jeden z oskarżonych 34-letni Tomasz K. Mężczyzna był już wcześniej karany za kradzież. Obecnie jest bezrobotny, jak wyjaśniał sędziemu utrzymuje się „z pieniędzy dzieci”, których ma trójkę, w tym jedno z niepełnosprawnością.
- Wysoki sądzie, przyznaję się do próby kradzieży, ale nie do uszkodzenia bankomatu – mówił oskarżony.
- Bankomat sam się uszkodził? – pytał sędzia Paweł Wewiórski.
- Ja akurat nie uszkodziłem bankomatu – zaznaczył oskarżony.
- Dlaczego pan wziął w tym udział? – dopytywał sędzia?
- Miałem ciężką sytuację i życie mnie do tego zmusiło – wyjaśniał Tomasz K.
- Życie pana zmusiło do wysadzenia bankomatu? – pytał sędzia.
- Tak, miałem trudną sytuację finansową. Bardzo żałuję tej głupoty, drugi raz bym tego nie zrobił – usprawiedliwiał się oskarżony.
Z wyjaśnień, które Tomasz K. złożył w toku prowadzonego śledztwa, wynika, że pomysł okradzenia bankomatu należał do jego pracodawcy, który potrzebował pieniędzy na wypłaty dla pracowników, również dla Tomasza K.
- W grudniu 2023 r. zacząłem pracę u Michała (jeden z oskarżonych-red.), miał problemy finansowe, miał do opłacenia pracowników budowlanych. Nie miał pieniędzy, nie płacił im ani mi. Miałem nóż na gardle, bo nie miałem pieniędzy na trójkę dzieci. On zaczął mi mówić, że ma taki plan, by okraść bankomat. Ja się zgodziłem. Nie ustalaliśmy, jak to ma wyglądać. Na drugi dzień okazało się, że do tego interesu będzie jeszcze Tomasz G., on też pracował u Michała, wiec go znałem – przytaczał sędzia wyjaśnienia Tomasza K., które ten składał po zatrzymaniu go przez policję.
Mężczyźni pojechali obejrzeć bankomat, m.in. sprawdzali czy w okolicy są jakieś kamery monitoringu.
- Plan był taki, że puścimy do niego gaz i podpalimy. Nie wiem, czy ten gaz był Tomka, czy Michała. Tomek wsadził wąż (od turystycznej butli gazowej - red.) do tego bankomatu, a ja odkręciłem butlę. Powiedział, żebym zabrał butlę i uciekał, on podlał benzyną i podpalił. Zapaliło się, ale nie było wybuchu. Włączył się alarm i uciekliśmy tym samochodem, co przyjechaliśmy. Pojechaliśmy do Elbląga na ul. Nowodworską, tam został samochód. Michał zamówił nam taksówki i każdy pojechał w swoją stronę. Potem już nie rozmawialiśmy na ten temat. Pracowałem u niego jeszcze dwa, trzy dni. Potem on zapadł się pod ziemię – tak opisywał próbę kradzieży Tomasz K. w wyjaśnieniach złożonych podczas śledztwa.
Twierdził też wówczas, że jest jedynym żywicielem rodziny i prosił o niestosowanie wobec niego aresztu tymczasowego.
- Mnie zmusiła do tego sytuacja. Jak ma się nóż na gardle, to dla rodziny zrobi się wszystko. Proszę o zastosowanie wolnościowych środków, mam konkubinę i troje dzieci na utrzymaniu. Moja konkubina nie pracuje, zajmuje się niepełnosprawną córką. Jestem jedynym żywicielem rodziny – mówił śledczym Tomasz K.
Na następnej rozprawie, która odbędzie się w maju, sąd przesłucha świadków zdarzenia.