
- Chciałabym ostrzec innych właścicieli psów: zwracajcie dokładnie uwagę, co wasz zwierzak robi na spacerze. Syn wyszedł z naszym Pipsiem na dwór, trzymał go na smyczy, jednak pies polizał coś, co znalazł na trawniku i mimo szybkiej interwencji weterynarza nie udało się go uratować. Objawy, zdaniem lekarza, wskazywały na zatrucie silnie toksyczną substancją. To drugi taki przypadek w tym miejscu: pies sąsiada również zakończył życie w podobny sposób – tak nasza Czytelniczka opisuje sytuację, której doświadczyła w weekend.
13-letni syn pani Ani wyszedł na krótki spacer z psem przed swój dom, przy ul. Żeromskiego. Ten zakończył się nieszczęśliwie dla zwierzaka. Tak nasza Czytelniczka opisuje tamtą sytuację.
– Pies był na smyczy, to była chwila i Pipsio polizał coś na trawniku. Niemal natychmiast miał objawy zatrucia, piana z ust, wymioty. Natychmiast trafił do weterynarza, mimo jego wysiłków, dosłownie się wykrwawił. Zwierzę nie przeżyło. Lekarz powiedziała nam, że były to objawy wskazujące na zatrucie silnie toksyczną substancją, być może trutką na szczury. To już drugi taki przypadek w tym miejscu. Pies sąsiada również zatruł się czymś na tym trawniku. Zdarzenie zgłosiłam na policję, jednak po rozmowie z oficerem, zrezygnowałam ze złożenia oficjalnego zawiadomienia. Policjant powiedział, że należałoby wykonać sekcję zwłok naszego psa pod kątem toksykologicznym, po konsultacji z weterynarzem uznałam, że nie będę jej robiła. To drogie badanie, nie stać mnie na to. Nagłaśniając sprawę w mediach, chciałabym ostrzec innych właścicieli psów: bądźcie ostrożni, uważajcie w tym miejscu na swoje psy. Pipsio był członkiem naszej rodziny – mówi pani Ania.
Skontaktowaliśmy się z gabinetem weterynaryjnym, który udzielał pomocy psu naszej Czytelniczki. Objawy, które miało zwierzę, mogły rzeczywiście wskazywać na zatrucie silną toksycznie substancją.