
Piszę na temat ZKM w Elblągu, a konkretnie o moim zderzeniu, nie pierwszym z tą instytucją. Otóż jestem inwalidą wojskowym I grupy, jestem elblążaninem, a do tej pory przychodzi mi się wstydzić i tłumaczyć na oczach innych pasażerów komunikacji miejskiej.
Zawsze przy sobie mam stosowne dokumenty, jednakże kontrolerzy miejscy nie znają przepisów, nie mają pojęcia, nie różnicują pojęcia ustawa sejmowa od uchwały miejskiej (w tym miejscu należy wyjaśnić, że posiadam uprawnienia darmowego przejazdu środkami komunikacji miejskiej niezależnie od miejsca zamieszkania). Są to poniżające dla mnie sytuacje, szczególnie, że na oczach innych uczestników kontrolerzy próbują pokazać swoją siłę, a w oczach innych jestem zwykłym gapowiczem.
To samo dotyczy sytuacji w autobusie nocnym, gdzie ulga również mi przysługuje, ale w tym przypadku to już kierowcy „100” popisują sie swoją wiedzą o przepisach miejskich, ponieważ w nocnym autobusie należy kupić bilet u kierowcy. I znów muszę tłumaczyć głośnym kierowcom (przy innych pasażerach) swoje racje, bo według kierowców żadna ulga na nocne autobusy nie przysługuje. Oczywiście, żadna miejska ulga, ale nie ulga ustawowa.
Wiele razy byłem w ZKM i co? Nic. Byłem w Ratuszu. Co z tego, że byłem? Co z tego, że zawsze przepraszano i przyznawano mi racje (mam przeprosiny z ZKM na piśmie)? Co z tego, skoro, kiedy jadę z córką, ona modli się, żeby nie wpadli kontrolerzy, co by nie spalić się ze wstydu. Życie w ZKM idzie po elbląsku, nie po polsku!
W czwartek byłem ponownie w ZKM, bo kontroler stwierdził, że legitymacja inwalidy wojskowego jest nieważna. Kuriozum!
Przy okazji poszedłem do działu zajmującego się wiatami przystankowymi, bo to, co dzieje sie na pętli przy Ogólnej, to jest sytuacja upodlająca pasażerów. Pogoda skrajna, od minus 20 stopni po opady deszczu, deszczu ze śniegiem, a wiaty nie ma. Niektórzy kierowcy zwyczajnie, po ludzku, otwierają drzwi, ale tylko nieliczni. A ludzie stoją, marzną i mokną.
Kiedy w czwartek dotarłem w ZKM, do pokoju nr 14, spotkało mnie kolejne rozczarowanie. Pan kierownik (?) stwierdził, że tam nie ma miejsca na wiatę i że kierowca nie musi otwierać drzwi, stojąc na pętli. Pięknie!
Mam nadzieję, że przeczyta ten tekst ktoś z nowych władz miasta.
To samo dotyczy sytuacji w autobusie nocnym, gdzie ulga również mi przysługuje, ale w tym przypadku to już kierowcy „100” popisują sie swoją wiedzą o przepisach miejskich, ponieważ w nocnym autobusie należy kupić bilet u kierowcy. I znów muszę tłumaczyć głośnym kierowcom (przy innych pasażerach) swoje racje, bo według kierowców żadna ulga na nocne autobusy nie przysługuje. Oczywiście, żadna miejska ulga, ale nie ulga ustawowa.
Wiele razy byłem w ZKM i co? Nic. Byłem w Ratuszu. Co z tego, że byłem? Co z tego, że zawsze przepraszano i przyznawano mi racje (mam przeprosiny z ZKM na piśmie)? Co z tego, skoro, kiedy jadę z córką, ona modli się, żeby nie wpadli kontrolerzy, co by nie spalić się ze wstydu. Życie w ZKM idzie po elbląsku, nie po polsku!
W czwartek byłem ponownie w ZKM, bo kontroler stwierdził, że legitymacja inwalidy wojskowego jest nieważna. Kuriozum!
Przy okazji poszedłem do działu zajmującego się wiatami przystankowymi, bo to, co dzieje sie na pętli przy Ogólnej, to jest sytuacja upodlająca pasażerów. Pogoda skrajna, od minus 20 stopni po opady deszczu, deszczu ze śniegiem, a wiaty nie ma. Niektórzy kierowcy zwyczajnie, po ludzku, otwierają drzwi, ale tylko nieliczni. A ludzie stoją, marzną i mokną.
Kiedy w czwartek dotarłem w ZKM, do pokoju nr 14, spotkało mnie kolejne rozczarowanie. Pan kierownik (?) stwierdził, że tam nie ma miejsca na wiatę i że kierowca nie musi otwierać drzwi, stojąc na pętli. Pięknie!
Mam nadzieję, że przeczyta ten tekst ktoś z nowych władz miasta.