Godzinami stoją wokół sklepu, na podwórku, pod oknami, blokują wejście do klatek schodowych. Piją alkohol, sikają gdzie popadnie. Wrzeszczą i tłuką się jak psy. Jak zwrócić im uwagę to rzucają wyzwiskami. Ludzie boją się z domu wyjść – tak na klientelę "Pachnącego domku" przy ul. Królewieckiej skarżą się okoliczni mieszkańcy i domagają się likwidacji sklepu. - Jesteśmy u kresu wytrzymałości. Nie wiemy już, gdzie mamy się udać, bo wszyscy ręce umywają – słychać rozgoryczenie.
- To jest masakra – skarżą się okoliczni mieszkańcy, którzy zdecydowali się na spotkanie z dziennikarzami, ale nie chcieli pokazać swoich twarzy ani upublicznić nazwisk. Ze strachu. - W rogu budynku, koło śmietnika, urządzili sobie toaletę. I mieszkańcy wyliczają dalej: - Rozpalili ognisko, zniszczyli zamek w drzwiach, wystają po klatkach schodowych. Blokują przejście chodnikiem, co spowodowało, że już dwie osoby przewróciły się i złamały rękę. Niszczą wszystko wokół. Awanturują się i tłuką jak psy, a jak się im uwagę zwróci to lecą wyzwiska. Boimy się z własnego domu wyjść! A ci młodzi są wyraźnie pobudzeni, bo przecież wszyscy wiedzą, co oni tam kupują i po co – słychać rozgoryczenie. - I to wszystko w obliczu prawa, sklep działa bowiem legalnie. A czy my nie mamy prawa do spokoju? - pytają. - Tu mieszkają starsze, schorowane osoby.
Mieszkańcy przygotowali petycję, pod którą podpisało się 30 osób, w której domagają się likwidacji sklepu. Złożyli ją w biurze prezydenta Elbląga, poinformowali Zarząd Budynków Komunalnych oraz Komendanta Miejskiego Policji (co ciekawe, "Pachnący domek" sąsiaduje z komendą przy ul. Królewieckiej).
Prezydent rozkłada ręce
"W odpowiedzi na Państwa wniosek w sprawie zamknięcia sklepu pn. "Zapachy i inne" zlokalizowanego przy ul. Królewieckiej informuję, że przedmiotowa działalność jest zarejestrowana w Krajowym Rejestrze Sądowym w związku z tym Urząd Miejski w Elblągu nie wydawał zezwolenia na prowadzenie działalności i nie ma podstaw prawnych do jej zamknięcia.
Państwa wniosek został przekazany do Państwowej Inspekcji Sanitarnej, która po przeprowadzeniu stosownego postępowania jest władna podejmować decyzje nakazujące wstrzymanie wprowadzania do obrotu środków stwarzających zagrożenie życia lub zdrowia ludzi oraz zakazu prowadzenia dalszej działalności.
W sprawie zapewnienia Państwu bezpieczeństwa zwrócę się z wnioskiem do Komendy Miejskiej Policji w Elblągu i Straży Miejskiej w Elblągu o zwiększenie liczby patroli w obrębie sklepu i częste monitorowanie".
"Rozejdźcie się, bo psy jadą"
Patrole zostały wzmożone. Policja cieszy się, że "podjęte czynności doprowadziły do wylegitymowania pond 90 osób w krótkim okresie czasu. Wobec sprawców wykroczeń dotyczących zakłócania porządku publicznego, zanieczyszczenia miejsca publicznego wokół budynku czy też spożywania alkoholu zostały wszczęte procedury karne zgodne z obowiązującym systemem prawnym".
- To kpiny te ich wizyty - komentują obecność policjantów mieszkańcy ul. Królewieckiej. - Klienci, jedni drugim, muszą cynk dawać, bo słychać, jak mówią: "Rozejdźcie się, bo psy jadą". I faktycznie, jak policja przyjeżdża to się rozchodzą, przechodzą na drugą stronę ulicy, chowają się na okolicznych podwórkach, wystają na przystanku tramwajowym. Ale gdy tylko policjanci odjadą, oni znowu wracają pod sklep. I po co? – pytaliśmy. - Kupcie to, co jest w gablotach i do domu, a oni na to, że to jest dla policji. Oni kupują co innego – dodają mieszkańcy.
Policjanci zapewniają, że edukują młodzież w szkołach, mówiąc o szkodliwych skutkach zażywania tzw. dopalaczy, ale to wszystko. Sklepu z zapachami zamknąć nie mogą.
"Policja nie jest organem władnym do cofnięcia zgody na prowadzenie działalności gospodarczej . Zgodnie z Ustawą prawo działalności gospodarczej organem zezwalającym jest organ administracji rządowej lub organ jednostki samorządu terytorialnego upoważniony na podstawie ustawy do wydawania, odmowy wydania i cofania zezwolenia".
Są zatrucia, jest śledztwo
Na temacie dopalaczy i "pachnącego interesu" przy ul. Królewieckiej "zęby zjadł" Marek Jarosz, Powiatowy Inspektor Sanitarny, który w listopadzie tego roku złożył w prokuraturze zawiadomienie o bezpośrednim narażeniu życia lub zdrowia klientów sklepu przy ul. Królewieckiej poprzez sprzedaż produktu zawierającego związki wyczerpujące pojęcie środek zastępczy tzw. dopalacze (art. 160 par. 1 Kodeksu Karnego, czyn ten zagrożony jest karą do 3 lat więzienia).
- Powiatowy Inspektor Sanitarny zawiadomił nas o swoich kontrolach, jakie przeprowadził od sierpnia 2012 do sierpnia 2013 r. – w sumie przynajmniej 6, w wyniku których zabezpieczył sprzedawane środki i uzyskał opinię, że są to środki zastępcze zwane potocznie dopalaczami – mówi Jolanta Rudzińska, zastępca Prokuratora Rejonowego w Elblągu. - Poprzez niewłaściwe zażywanie tych środków [jest bowiem na nich etykieta informująca, że są to środki nie do spożycia, a młodzi je palą, jedzą lub wąchają – red.] dochodziło do hospitalizacji głównie młodych ludzi. Dziś ze szpitali nadeszły historie choroby 24, głównie młodych, osób - kontynuuje prokurator Rudzińska – Sprawa nie jest prosta, bo taki człowiek, który uległ zatruciu, musi sam przyznać, że coś zażywał. Teraz będziemy przesłuchiwać poszkodowanych, świadków, personel i właściciela sklepu. Konieczna będzie również opinia biegłego z zakresu medycyny sądowej, a być może i toksykologii, która potwierdzi, że było zagrożenie dla życia lub zdrowia. Dochodzenie potrwa minimum pół roku – zapowiada zastępca Prokuratora Rejonowego w Elblągu.
A póki co, mieszkańcy ul. Królewieckiej: - Dzieci, zamiast do szkoły, przychodzą tu i nikt nie reaguje. Ktoś wydaje przecież decyzje o prowadzeniu działalności gospodarczej i ktoś powinien to sprawdzić. Oni ["Zapachy i inne" – red.] mają legalną działalność, a my chcemy mieć święty spokój.