Kopniak w kolano, w piszczel, w krocze. Palce w oczy, uderzenie w brzuch, w szyję. Chodzi o to, by zadać jak największy ból i uciec. No i krzyczeć. - Trzeba się drzeć, bo to dodaje animuszu i alarmuje otoczenie - przekonuje Jakub Bronicki, instruktor samoobrony. - Napastnik atakujący kobietę z automatu ją lekceważy, bo nie spodziewa się, że ona stawi mu opór. Jaki to będzie opór zależy od tego, co kobieta zapamięta z warsztatów.
Agata Janik: - Panom zdarza się komentować twoje zajęcia i mówią, że uczysz panie, jak się bić.
Jakub Bronicki: - Tak? Panowie komentują moje zajęcia? Nie ma instruktora, który w ciągu dwóch miesięcy nauczy, jak się bić, ani nie ma osoby, która w tym samym czasie tę wiedzę pojmie. Uczę reagowania - odpowiedniego do umiejętności. Uczę rzeczy prostych, odruchowych, logicznych.
- Paniom powtarzasz: ważna jest pamięć mięśniowa.
- I dlatego powtarzamy ćwiczenia, wyrabiamy odruchy. No jasne, że najlepiej byłoby, gdyby do sytuacji kryzysowej nie doszło. Jednak jeśli już się zdarzy to chodzi o to, by zrobić napastnikowi jak największą krzywdę w jak najkrótszym czasie. Kopa w jaja, palec w oko, uderzenie w szyję, by oderwać się od niego i uciec.
Osoba, w tym przypadku kobieta, która nie trenuje sportów walki, na dodatek jest zaskoczona, nie ma zbyt wiele czasu do namysłu. Musi więc dać z siebie wszystko. Napastnik atakujący kobietę z automatu ją lekceważy, nie spodziewa się, że ona stawi mu opór. Jaki to będzie opór, zależy od tego, co kobieta zapamięta z naszych zajęć.
- Na twoje zajęcia przychodzą panie w różnym wieku, o różnym stopniu sprawności. Wszystkie dają radę?
- Oczywiście. Mnie najbardziej cieszy, gdy przychodzi pani w wieku 60 + i ona daje radę. Dziewczyny 20- czy 30-letnie z automatu dają radę, bo są sprawne, silne, u nich stawy, kości, ścięgna jeszcze pracują inaczej. Najbardziej kibicuję więc tym „starszym” paniom, bo one wykazują dużą determinację, by dotrzymać młodszym kroku.
Na pierwszych zajęciach było 25-27 pań, później następuje selekcja, ale jeśli zostaje grupa 15-17 osób to jest dobrze. Panie przychodzą na warsztaty samoobrony z różnych powodów. Jedne po to, by się czegoś nauczyć, inne by miło spędzić czas, jeszcze inne, by coś sobie udowodnić, wygonić swoje strachy albo po prostu, żeby się poruszać.
- Powtarzasz paniom, że mają przed sobą tablicę, a na niej elementy, które już potrafią. Mogą je dowolnie wybierać i stosować w zależności od sytuacji.
- Nie jesteście [kobiety – red.] w stanie odpowiedzieć atakującemu mężczyźnie tym samym, bo to sytuacja, jak atak grzechotnika na myszkę. Jesteście jednak w stanie zadać mu duży ból, opanowując swoje emocje i strach. Kopnięcie w piszczel, w kolano, w jaja, uderzenie w szyję po to, by dać sobie czas na ucieczkę. Ważny jest też krzyk, bo kobiety bronią się w ciszy. A trzeba się drzeć, bo to dodaje animuszu i alarmuje otoczenie.
- Zdecydowałeś się uczyć panie, choć nie zawsze tak było.
- Przez ponad 20 lat uczyłem różnych rzeczy ogólnie ujmując: podmioty odpowiedzialne za nasze bezpieczeństwo. Uczyłem walki wręcz, pracy z bronią i samego strzelania. Kobiety są jednak wdzięcznym tematem dla instruktora, bo większość z nich jest jak biała tablica. Chłoną wiedzę, nie mają nawyków i widać u nich postępy. Zawsze mnie cieszy, gdy po dwóch miesiącach widzę, że pani potrafi zrobić 3 rzeczy – bo to nie chodzi, by potrafiła ich 20 – ale w różnych sytuacjach: na schodach, w klatce schodowej, z zaskoczenia z przodu, z tyłu.
- A jakieś rady dla kobiet, by zadziałały prewencyjnie?
- Słuchać własnego instynktu. W porównaniu z nami (mężczyznami – red.] macie cudowny instynkt kobiecy, który mówi wam dobre rzeczy. Niebezpieczną sytuacją może być taka, gdy idziemy i jednocześnie patrzymy w smartfona. Jesteśmy rozkojarzeni, wyłączamy czujność. Nie mówię, by zachowywać się jak terminator i rozglądać się stale dookoła (śmiech). Jednak czujnym/ą warto być.
To, co często powtarzam na zajęciach - żaden napastnik nie chce być rozpoznany. Jeżeli na drodze, którą chodzisz codziennie nie było gościa w kapturze, a nagle jest gość w kapturze to przejdź na drugą stronę ulicy. I patrz się na niego. Nie ma to być spojrzenie wyzywające czy obraźliwie, Należy patrzeć w taki sposób, by on wiedział, że go zapamiętujesz.
Bądźcie też mądre za swoich partnerów. Mężczyzna jest tak skonstruowany, że będzie bronił, osłaniał, będzie chciał być lwem, więc czasami lepiej wziąć go za rękę i przejść na drugą stronę. Każda walka nierozpoczęta jest walką wygraną (śmiech).
- Twoje zajęcia są ciekawe i potrzebne, bo panie na nie wracają
- Chyba tak (śmiech).
- Będziesz prowadził kolejne takie kursy?
- Teraz robiliśmy kurs z Ministerstwem Obrony Narodowej, ale możemy zrobić kurs dwumiesięczny, półroczny, albo nie zamykać go w żadne ramy czasowe. Wszystko zależy od tego, jaka grupa się zbierze i z jakim zapotrzebowaniem. Robiłem już szkolenia dla listonoszy, dla pracowników ochrony.
- Sam też utrzymujesz się w kondycji. Ćwiczysz codziennie?
- (śmiech) Mam 41 lat, już nie jestem tak sprawny, jak 20 lat temu, ale staram się wydolnościowo dawać radę. Trochę pływam, trochę biegam, trochę spotykam się z kolegami i próbujemy się potarmosić na macie. Wszystko jednak zdroworozsądkowo.
- Jest ci łatwiej, bo masz lepszą bazę wyjściową (śmiech).
- Zaczynałem w wieku 16 lat od sambo bojowego u Vladimira Pashitsa. W Elblągu było już karate, judo, aikido, a sambo było połączeniem judo, boksu, kickboxingu, To była fajna szkoła. Takie MMA 20 lat temu (śmiech). Na treningi przychodziły także dziewczyny i dawały radę. Facet, który zaczepia dziewczynę lekceważy ją, a można było się grubo naciąć. Na treningu, jasna sprawa, jesteś przygotowany na taki atak, ale na ulicy, z zaskoczenia, to jak zderzenie z pociągiem towarowym (śmiech).