
Jedną z kluczowych zmian wprowadzonych przy ostatniej reorganizacji komunikacji miejskiej w Elblągu było uruchomienie linii nr 11. 2 czerwca, a więc w pierwszym roboczym dniu jej działania, sprawdziliśmy, jak się jeździ „jedenastką”.
Dużo przystanków to i przejazd długi
To nie była krótka wycieczka, zrobienie niemal dwóch pełnych tras „jedenastki” zajęło prawie 2,5 godziny. Wyprawa zaczęła się na przystanku na Nowowiejskiej, o godz. 12.07 autobus planowo powinien wyruszyć stamtąd w kierunku Stagniewa. Był nieznacznie opóźniony.
Na tym odcinku trasy w pojeździe była zajęta mniej więcej połowa miejsc, część podróżnych stanowili seniorzy, część młodzież szkolna. Już w okolicach Bema ludzi było jeszcze więcej. Uprzedźmy: w żadnym momencie poniedziałkowej wycieczki autobus nie jechał pusty, często był zapełniony mniej więcej w połowie, a czasem zajęte były niemal wszystkie miejsca siedzące.
Jazda „jedenastką” to o tyle ciekawe doświadczenie, że w swoim dłuższym wariancie, uwzględniającym Nowakowo, ta linia ma niemal 50 przystanków. Chyba najciekawiej jest, gdy jadąc w kierunku Stagniewa docieramy w okolice Bema i Mickiewicza. Wcale nie ze względu na korki, bo tych akurat nie było. Autobus dojeżdża na dworzec kolejowy, by później przez Żeromskiego wrócić na Bema. Dwa razy zahacza się też Łęczycką, bo zanim pojazd pojedzie w kierunku cmentarza Dębica i Stagniewa, zalicza „objazd” przez Grottgera i Rawską (na tym etapie liczba pasażerów znów była zbliżona do początku na Nowowiejskiej, ale średnia wieku po wizycie na dworcu wyraźnie się zwiększyła).
Na tym odcinku bardzo wyraźnie widać, że ta linia ma zabierać pasażerów z jak największej liczby pewnych istotnych punktów (skarbówka, szpital, dworzec, cmentarz itd.) i na pewno nie jest nastawiona na czas przejazdu do punktu docelowego. Nasuwa to wręcz skojarzenia z wycieczką autobusem turystycznym po mieście, w którym przyjezdni chcieliby „odhaczyć” jak najwięcej punktów widokowych.
Wspomnień czar, przynajmniej chwilowo
Kilka minut przed godz. 13 byliśmy w Stagniewie, już o 12.55 zaczął się kurs tym samym pojazdem w drugą stronę, na start z trzema pasażerami na pokładzie. Już na Żeromskiego, po okrążeniu rejonu Łęczyckiej i Grottgera i po wizycie na dworcu, zajętych była 1/3 miejsc siedzących. Na Mickiewicza minęliśmy jadącą w przeciwną stronę „jedenastkę”. Po objechaniu okolic akademika przy Wspólnej i stadionu przy Agrykola autobus był na Nowowiejskiej, mniej więcej 1,5 h po rozpoczęciu naszej podróży. Tu już dość standardowo przejechaliśmy przez Dąbka w kierunku Zawady i skręciliśmy w Odrodzenia.
W tym momencie podróży przyszły... wspomnienia. Tak naprawdę trasa „jedenastki” na wyżej omawianym fragmencie nieco przypomina dawną linię nr 8, którą uczniowie z okolic Zawady dojeżdżali do szkół. Na odcinku od przystanku przy Kościuszki aż do al. Odrodzenia jest to autobus, którym w miarę szybko da się przeciąć znaczną część miasta. Na tym etapie w pojeździe znów było dużo pasażerów.
Zostawmy Odrodzenia i przejedźmy na Mazurską, tu znowu robi się dość specyficznie, bowiem „jedenastka” przejeżdża przy fabryce mebli, w niektórych wariantach wjeżdża na teren ZUO, by w końcu dojechać do Rubna, a później (choć my na tę wersję tej linii nie trafiliśmy) do Nowakowa.
Wycieczka na ponad godzinę
Do końcowego przystanku w Rubnie dojeżdżamy chwile po godz. 14, o 14.10 autobus wrócił na trasę. Za Rubnem jeden z pasażerów podkreślał, że jedzie na Rawską. Czekała go, jak już sami zdążyliśmy się przekonać, długa droga. Dużo ludzi wsiada do „jedenastki” oczywiście przy zakładach meblowych. Wróciliśmy tą samą trasą na Dąbka. Tu należało postawić kropkę, była niemal 14.30 i chociaż miło popatrzeć na wiosenny Elbląg z okna autobusu, prawie 2,5 h wycieczki to aż nadto.
Wnioski? Zainteresowanych korzystaniem z tej linii (a może na nią „skazanych”), ustanowionej w miejsce 22 i 23, na pewno będzie sporo. Zwykle w ciągu jednej godziny na przystanku w dzień powszedni pojawiają się dwie „jedenastki”. Jeśli jednak mowa o jej trasie w południowej części miasta, musimy liczyć się z tym, że autobus będzie mocno kluczyć zabierając pasażerów z tamtejszych przystanków. Autobus, którym jechaliśmy, nie notował w żadnym momencie jakiegoś znacznego opóźnienia, ale jak zawsze trzeba się liczyć z tym, że w nieco późniejszych godzinach mogą one wystąpić. Dla części pasażerów dość atrakcyjna może być wspomniana część trasy z Zawady do ul. Kościuszki, z targowiskiem miejskim, a później cmentarzem Agrykola i szkołami po drodze.
Jak pomysł wprowadzenia linii nr 11 podoba się naszym Czytelnikom? Czy mają już swoje własne doświadczenia z jazdy tą linią, a może jakieś inne po wprowadzonych niedawno zmianach w komunikacji miejskiej?
Zapraszamy do dyskusji i zachęcamy do korzystania z rozkładu jazdy na portEl.pl.