Wielu młodych i utalentowanych elblążan wyjeżdża na czas studiów do innych miast. Poznajmy ich historie i dowiedzmy się, jak żyją, za czym tęsknią, jak wyobrażają sobie przyszłość i czy rozważają powrót do rodzinnej miejscowości.
Wsiąść do pociągu, byle jakiego…
…śpiewała kiedyś Maryla Rodowicz. Ale czy warto jechać do byle jakiego miasta? Niektórzy pewnie powiedzą, że warto, byleby z dala od Elbląga. Są, na szczęście, też tacy, którzy powiedzą: nie.
Elblążanie (zwłaszcza ci młodzi) najczęściej zadają sobie pytanie, czy ich miasto jest perspektywiczne, z dobrymi prognozami na przyszłość. Dowodem na to mogą być liczne rozmowy przeprowadzane na forach internetowych czy też organizowane debaty, np. przez „Dziennik Elbląski”, które badały różne obszary życia, takie jak stan elbląskiej oświaty, kultury. Do ciekawszych dyskusji można też zaliczyć IV Debatę Dociekliwych pod hasłem „Być albo nie być w Elblągu”, przygotowaną przez MDK i PWSZ w 2008 roku. Wtedy to Klub Młodego Socjologa z MDK-u, prowadzony przez Karolinę Ciechorską-Kuleszę, przeprowadził wśród uczestników spotkania ankietę. Jak się okazało, aż 50 proc. ankietowanych stwierdziło, że nie chce zostać w Elblągu po ukończeniu studiów. 18 proc. wyraziło chęć pozostania, a pozostałe 32 proc. zaznaczyło odpowiedź: nie wiem.
O tym, że w Elblągu mieszka wielu cennych ludzi, których warto tu zatrzymać, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Jedną z inicjatyw, która nagradza pracowitych i utalentowanych, jest organizowany przez „Tydzień w Elblągu” konkurs dla dzieci i młodzieży „Najlepszy”. Pierwsza edycja tej imprezy odbyła się w 2002 roku i sukcesywnie co roku wyłania pięciu elblążan. Poza tym warto wspomnieć o Elbląskich Nagrodach Kulturalnych, Nagrodach Prezydenta Miasta czy Samorządowym Konkursie Nastolatków „Ośmiu Wspaniałych”.
Co więc z tymi, którzy wyjechali z Elbląga. Jak im się wiedzie i czy planują powrót?
Udało mi się dotrzeć do tych, którzy swą pracą i talentem, zainteresowaniami i ambitnymi planami na przyszłość szczególnie wyróżnili się na arenie miasta.
Kulturalne dziewczyny
Maja, 21-letnia wychowanka elbląskiego MDK-u oraz laureatka wielu konkursów piosenek, wyjechała z Elbląga ponad dwa lata temu. Ukończyła krakowskie Policealne Studio Aktorskie „Lart Studio”, którego absolwentem jest m.in. Paweł Małaszyński. Studiowała prawo na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie, ale magia Krakowa znowu ją tam sprowadziła, bo planuje studiować kulturoznawstwo.
Elblążanka zdecydowała się wyjechać z rodzinnego miasta, ponieważ – jak twierdzi – każdy młody człowiek powinien nabrać dystansu do swojego dotychczasowego życia, poznając nowe miejsca i nowych ludzi. Co ważne, udaje się jej odwiedzać rodzinę nawet kilka razy w miesiącu.
– Nie zauważam większych różnic między Elblągiem a większymi miastami, w których przez ostatnie lata przebywałam – mówi Maja. – Po prostu życie wielkomiejskie płynie nieco szybciej. Elbląg rozwija się w niesamowitym tempie pod wieloma względami, zwłaszcza życie kulturalne, dlatego kto wie, jak tu będzie za 10 lat? W miejscach, gdzie teraz przebywam, na pewno zauważam łatwiejszy dostęp do świetnych koncertów, a na deskach teatrów grają najlepsi polscy aktorzy. Ale przecież to ludzie tworzą klimat, a moi bliscy są właśnie w większości w Elblągu! Choć poznałam poza moim miastem prawdziwych przyjaciół, to Elbląg zawsze będę kochać. Wiem też, że w branży artystycznej lepiej sprawdzają się naprawdę duże metropolie, jak choćby Warszawa czy Kraków, bo tam więcej dzieje się w branży muzycznej.
Nauczyciele Basi, laureatki Elbląskiej Nagrody Kulturalnej 2009, a także absolwentki I LO, nieraz otrzymywali od niej usprawiedliwienia za częste nieobecności w szkole. I nic w tym dziwnego, bo jest ona niezwykle aktywną osobą. Będąc jeszcze licealistką, została liderką grupy kuglarsko-teatralnej Ignis Fatuus, z którą w 2007 roku zorganizowała „Święto Głupców”. Basia obecnie mieszka w Toruniu, gdzie uczy się kulturoznawstwa. Poza tym jest członkiem Pracowni Kultury Współczesnej, fundacji zajmującej się przede wszystkim promocją kultury.
– Gdyby kierunek, który studiuję, dostępny był na elbląskich uczelniach, to na pewno bym go… nie wybrała – zapewnia elblążanka. – Elbląg nie jest miastem studenckim. A przecież śmietanką studiowania jest otoczka związana z dodatkowymi zajęciami, byciem w progach uniwersyteckich – dodaje.
W Elblągu Basi brakowałoby, jak sama mówi, lepszych pracowni naukowych i komputerowych, ogromnych bibliotek, kół naukowych. Poza tym Basia przyzwyczaiła się już do tego, że ofert na ciekawe spędzanie czasu wolnego jest w Toruniu znacznie więcej. Choć od roku mieszka w mieście pierników, nadal jest tam wiele miejsc i imprez, które planuje zobaczyć. – Toruń jest dla mnie miastem idealnym – zauważa elblążanka. – To miejscowość duża, tętniąca życiem, która jednak nie przerasta mnie tak jak Kraków czy Warszawa.
Trochę humanizmu, trochę medycyny…
Jednak niektórzy elblążanie odnaleźli się, mieszkając w stolicy. Marta, studentka psychologii na Uniwersytecie Warszawskim, docenia to, że miasto to tętni życiem bez względu na porę dnia i nocy. – Powrót do Elbląga, jak na razie, nie funkcjonuje w moich planach – mówi Marta. – Być może wrócę, gdy już będę zmęczona pędem wielkiego miasta – dodaje.
Co ważne, na tę decyzję wpływa wiele czynników, choćby takie jak możliwość rozwoju kariery osobistej, a także – jak zauważa z uśmiechem – aspekty bardziej przyziemne, np. uczuciowe. – Zasmuca fakt, że większość młodych myśli tylko o skończeniu szkoły średniej i przeprowadzce do większego miasta – twierdzi Marta.
Ale co choć trochę pocieszające, gdyby w Elblągu znajdowała się renomowana uczelnia zapewniająca edukację na satysfakcjonującym Martę poziomie, to kontynuowałaby ona naukę w naszym mieście.
Filip, student II roku medycyny na Uniwersytecie Medycznym w Białymstoku, zapewnia, że powrót do Elbląga jest możliwy. – Jeśli znajdę pracę w szpitalu wojewódzkim, to z chęcią ją podejmę – mówi. – Kiedy jednak nie otrzymam takiej możliwości, wyjadę za granicę – kwituje.
Zapytany, czy myślał o pracy w innych polskich miastach, odpowiada, że nigdy dłużej się nad tym nie zastanawiał. W Białymstoku czuje się dobrze i choć chciałby częściej odwiedzać nasze miasto, to odległość zmusza go do rzadkich wizyt: w wakacje, ferie oraz święta. – Tęsknię za elbląską starówką, Kanałem Elbląskim, ale przede wszystkim za ludźmi – zdradza przyszły lekarz.
– Chciałabym zamieszkać w Elblągu na stałe, ale wtedy, gdy przyjdzie czas na założenie rodziny – przekonuje Basia, animatorka kultury. – Jestem tak zadowolona z życia w dużym mieście, że chcę jeszcze pomieszkać w różnych miejscach na świecie. Szczególnie, że świat dla nas jest teraz prawie w pełni otwarty!
…śpiewała kiedyś Maryla Rodowicz. Ale czy warto jechać do byle jakiego miasta? Niektórzy pewnie powiedzą, że warto, byleby z dala od Elbląga. Są, na szczęście, też tacy, którzy powiedzą: nie.
Elblążanie (zwłaszcza ci młodzi) najczęściej zadają sobie pytanie, czy ich miasto jest perspektywiczne, z dobrymi prognozami na przyszłość. Dowodem na to mogą być liczne rozmowy przeprowadzane na forach internetowych czy też organizowane debaty, np. przez „Dziennik Elbląski”, które badały różne obszary życia, takie jak stan elbląskiej oświaty, kultury. Do ciekawszych dyskusji można też zaliczyć IV Debatę Dociekliwych pod hasłem „Być albo nie być w Elblągu”, przygotowaną przez MDK i PWSZ w 2008 roku. Wtedy to Klub Młodego Socjologa z MDK-u, prowadzony przez Karolinę Ciechorską-Kuleszę, przeprowadził wśród uczestników spotkania ankietę. Jak się okazało, aż 50 proc. ankietowanych stwierdziło, że nie chce zostać w Elblągu po ukończeniu studiów. 18 proc. wyraziło chęć pozostania, a pozostałe 32 proc. zaznaczyło odpowiedź: nie wiem.
O tym, że w Elblągu mieszka wielu cennych ludzi, których warto tu zatrzymać, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Jedną z inicjatyw, która nagradza pracowitych i utalentowanych, jest organizowany przez „Tydzień w Elblągu” konkurs dla dzieci i młodzieży „Najlepszy”. Pierwsza edycja tej imprezy odbyła się w 2002 roku i sukcesywnie co roku wyłania pięciu elblążan. Poza tym warto wspomnieć o Elbląskich Nagrodach Kulturalnych, Nagrodach Prezydenta Miasta czy Samorządowym Konkursie Nastolatków „Ośmiu Wspaniałych”.
Co więc z tymi, którzy wyjechali z Elbląga. Jak im się wiedzie i czy planują powrót?
Udało mi się dotrzeć do tych, którzy swą pracą i talentem, zainteresowaniami i ambitnymi planami na przyszłość szczególnie wyróżnili się na arenie miasta.
Kulturalne dziewczyny
Maja, 21-letnia wychowanka elbląskiego MDK-u oraz laureatka wielu konkursów piosenek, wyjechała z Elbląga ponad dwa lata temu. Ukończyła krakowskie Policealne Studio Aktorskie „Lart Studio”, którego absolwentem jest m.in. Paweł Małaszyński. Studiowała prawo na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie, ale magia Krakowa znowu ją tam sprowadziła, bo planuje studiować kulturoznawstwo.
Elblążanka zdecydowała się wyjechać z rodzinnego miasta, ponieważ – jak twierdzi – każdy młody człowiek powinien nabrać dystansu do swojego dotychczasowego życia, poznając nowe miejsca i nowych ludzi. Co ważne, udaje się jej odwiedzać rodzinę nawet kilka razy w miesiącu.
– Nie zauważam większych różnic między Elblągiem a większymi miastami, w których przez ostatnie lata przebywałam – mówi Maja. – Po prostu życie wielkomiejskie płynie nieco szybciej. Elbląg rozwija się w niesamowitym tempie pod wieloma względami, zwłaszcza życie kulturalne, dlatego kto wie, jak tu będzie za 10 lat? W miejscach, gdzie teraz przebywam, na pewno zauważam łatwiejszy dostęp do świetnych koncertów, a na deskach teatrów grają najlepsi polscy aktorzy. Ale przecież to ludzie tworzą klimat, a moi bliscy są właśnie w większości w Elblągu! Choć poznałam poza moim miastem prawdziwych przyjaciół, to Elbląg zawsze będę kochać. Wiem też, że w branży artystycznej lepiej sprawdzają się naprawdę duże metropolie, jak choćby Warszawa czy Kraków, bo tam więcej dzieje się w branży muzycznej.
Nauczyciele Basi, laureatki Elbląskiej Nagrody Kulturalnej 2009, a także absolwentki I LO, nieraz otrzymywali od niej usprawiedliwienia za częste nieobecności w szkole. I nic w tym dziwnego, bo jest ona niezwykle aktywną osobą. Będąc jeszcze licealistką, została liderką grupy kuglarsko-teatralnej Ignis Fatuus, z którą w 2007 roku zorganizowała „Święto Głupców”. Basia obecnie mieszka w Toruniu, gdzie uczy się kulturoznawstwa. Poza tym jest członkiem Pracowni Kultury Współczesnej, fundacji zajmującej się przede wszystkim promocją kultury.
– Gdyby kierunek, który studiuję, dostępny był na elbląskich uczelniach, to na pewno bym go… nie wybrała – zapewnia elblążanka. – Elbląg nie jest miastem studenckim. A przecież śmietanką studiowania jest otoczka związana z dodatkowymi zajęciami, byciem w progach uniwersyteckich – dodaje.
W Elblągu Basi brakowałoby, jak sama mówi, lepszych pracowni naukowych i komputerowych, ogromnych bibliotek, kół naukowych. Poza tym Basia przyzwyczaiła się już do tego, że ofert na ciekawe spędzanie czasu wolnego jest w Toruniu znacznie więcej. Choć od roku mieszka w mieście pierników, nadal jest tam wiele miejsc i imprez, które planuje zobaczyć. – Toruń jest dla mnie miastem idealnym – zauważa elblążanka. – To miejscowość duża, tętniąca życiem, która jednak nie przerasta mnie tak jak Kraków czy Warszawa.
Trochę humanizmu, trochę medycyny…
Jednak niektórzy elblążanie odnaleźli się, mieszkając w stolicy. Marta, studentka psychologii na Uniwersytecie Warszawskim, docenia to, że miasto to tętni życiem bez względu na porę dnia i nocy. – Powrót do Elbląga, jak na razie, nie funkcjonuje w moich planach – mówi Marta. – Być może wrócę, gdy już będę zmęczona pędem wielkiego miasta – dodaje.
Co ważne, na tę decyzję wpływa wiele czynników, choćby takie jak możliwość rozwoju kariery osobistej, a także – jak zauważa z uśmiechem – aspekty bardziej przyziemne, np. uczuciowe. – Zasmuca fakt, że większość młodych myśli tylko o skończeniu szkoły średniej i przeprowadzce do większego miasta – twierdzi Marta.
Ale co choć trochę pocieszające, gdyby w Elblągu znajdowała się renomowana uczelnia zapewniająca edukację na satysfakcjonującym Martę poziomie, to kontynuowałaby ona naukę w naszym mieście.
Filip, student II roku medycyny na Uniwersytecie Medycznym w Białymstoku, zapewnia, że powrót do Elbląga jest możliwy. – Jeśli znajdę pracę w szpitalu wojewódzkim, to z chęcią ją podejmę – mówi. – Kiedy jednak nie otrzymam takiej możliwości, wyjadę za granicę – kwituje.
Zapytany, czy myślał o pracy w innych polskich miastach, odpowiada, że nigdy dłużej się nad tym nie zastanawiał. W Białymstoku czuje się dobrze i choć chciałby częściej odwiedzać nasze miasto, to odległość zmusza go do rzadkich wizyt: w wakacje, ferie oraz święta. – Tęsknię za elbląską starówką, Kanałem Elbląskim, ale przede wszystkim za ludźmi – zdradza przyszły lekarz.
– Chciałabym zamieszkać w Elblągu na stałe, ale wtedy, gdy przyjdzie czas na założenie rodziny – przekonuje Basia, animatorka kultury. – Jestem tak zadowolona z życia w dużym mieście, że chcę jeszcze pomieszkać w różnych miejscach na świecie. Szczególnie, że świat dla nas jest teraz prawie w pełni otwarty!