Zaplanowana na poniedziałek 15 listopada debata o elbląskim sporcie została przez organizatorów odwołana. Powodem jest fakt, że do debaty ostatecznie zgłosiło się zaledwie dwóch z pięciu kandydatów. Próba uzgodnienia z kandydatami innego terminu nie powiodła się.
W poniedziałek na pytania o elbląskim sporcie, jego mocnych i słabych stronach, chciało dopowiadać zaledwie dwóch kandydatów: Grzegorz Nowaczyk (Platforma Obywatelska) oraz Stefan Rembelski (Demokratyczny Elbląg). Poseł Witoltd Gintowt-Dziewałtowski (Sojusz Lewicy Demokratycznej) z ważnych powodów nie mógł w niej uczestniczyć w tym terminie, ale wyraził zgodę na każdy inny. W poniedziałek w Sejmie ma się bowiem odbyć ostatnie posiedzenie Komisji Nadzwyczajnej przygotowującej projekt nowego kodeksu wyborczego, którego elbląski poseł jest sprawozdawcą (na najbliższym posiedzeniu Sejmu ma się odbyć pierwsze czytanie tego projektu). Powodów nieobecności dwójki pozostałych kandydatów nie znamy.
Próba przełożenia debaty na inny termin (wtorek, środa) nie powiodła się.
Debata była skierowana do całego środowiska sportowego, czyli działaczy, trenerów, sportowców, ale także i kibiców. Jej formuła była tak skonstruowana, że po serii pytań od dziennikarzy, swoje pytania mogła zadawać publiczność. Okazało się jednak, że nie było im to dane.
Jako organizatorzy pragniemy przeprosić elblążan, że zapowiadana przez nas debata nie doszła do skutku.
A poniżej prezentujemy, co o decyzji niektórych kandydatów mówią organizatorzy debaty, czyli elbląscy dziennikarze:
Arkadiusz Kolpert, Dziennik Elbląski:
– Niestety, z przykrością odebrałem informację o tym, że tylko dwaj kandydaci zdecydowali się na udział w debacie o sporcie. Sądziłem, że zaplanowane na najbliższy poniedziałek spotkanie będzie dla wszystkich kandydatów świetną okazję do tego, by zaprezentować swoją ofertę dla mieszkańców w dziedzinie, która odgrywa ważną rolę w życiu każdej społeczności, zwłaszcza tej lokalnej. Dziedzinie, która często pozwala identyfikować się jeszcze mocniej ze swoim regionem, miastem.
Krzysztof Fedak, Radio El, TVP Olsztyn:
– Nigdy bym nie przypuszczał, że przy organizacji takiej debaty przyjdzie mi się mierzyć z problemem słabej frekwencji, tyle że nie publiczności, a głównych uczestników, czyli kandydatów na prezydenta. Sporo pracy i wysiłku kosztowało nas zorganizowanie tego przedsięwzięcia i, niestety, wszystko na marne. Najbardziej jednak żal ludzi związanych ze sportem, bo to dla nich była świetna okazja, by dowiedzieć się więcej na temat programu poszczególnych kandydatów. Teraz pozostaną im tylko ulotki wyborcze.
Monika Stando, Info.elblag.pl:
– Dialog społeczny jest fundamentem każdego systemu, nie tylko polskiego, ale każdego demokratycznego. Dialog, a zatem dyskusja, jest także podstawą życia towarzyskiego, zawodowego, rodzinnego jak i politycznego. Niestety, tym razem to kandydaci, którzy nie przyjęli naszego zaproszenia, nie zdali egzaminu z wychowania obywatelskiego. Debata to miała być dla nich okazją do spotkania z elblążanami i przekonania ich do swojej wizji rozwoju Elbląga. Gotowi do tego spotkania z elblążanami byli Grzegorz Nowaczyk i Stefan Rembelski, którzy podnieśli rękawice rzuconą im przez dziennikarzy w przeciwieństwie do pozostałych, którzy nawet nie podjęli trudu przekonania wyborców, pewnie uznając, że im mniej o ich programie wyborczym, tym lepiej. Tylko czy oni w ogóle mają swój program wyborczy, czy też liczą na to, że wybory będą plebiscytem nazwisk i skojarzeń. Takie podejście do wyborów byłoby jednak tragiczne w skutkach, dla elblążan, którzy zmuszeni będą, idąc do urn, do podejmowania decyzji emocjonalnych, a nie merytorycznych.
Marcin Jankowski, Tydzień w Elblągu:
– Nie chcę się rozwodzić nad tym, dlaczego akurat panowie Grzegorz Nowaczyk i Stefan Rembelski mieli ochotę spotkać się z elblążanami, a pozostali kandydaci na urząd prezydenta w ostatniej chwili zrezygnowali z uczestnictwa w debacie o sporcie. Słyszałem opinie mniej i bardziej oficjalne. Nie chcieli rozmawiać o sporcie, rozumiem, może nie mają pomysłu na jego rozwój. Chodzi mi bardziej o szacunek do drugiej osoby. Debata to nie jest spotkanie przy kawiarnianym stoliku. Grono ludzi od tygodni angażuje swój wolny czas, swoje środki, by zrobić coś nie tylko dla kandydatów na prezydenta, ale przede wszystkim dla mieszkańców miasta. Tak wiele mówi się o inicjatywach społecznych, ale prawdopodobnie trzej kandydaci nie liczą się z aktywnością innych. Jest mi przykro i zawiodłem się na kandydatach, którzy zlekceważyli wysiłek organizatorów debaty. I nie mówię tego jako dziennikarz sportowy, ale jako jeden z tysięcy upoważnionych do głosowania elblążan. Dla kandydatów należy się czerwona kartka za niepodjęcie wyzwania.
Piotr Derlukiewicz, portEl.pl:
– Szkoda. Debata jest jedną z ważnych form kontaktowania się władzy – albo kandydatów do władzy – ze społeczeństwem, a w Elblągu przed tymi wyborami debat w zasadzie nie było – poza jedną w Telewizji Elbląskiej, ale bez udziału publiczności. Szkoda, że przykład do unikania takich spotkań daje urzędujący Prezydent, który odmówił udziału w debacie telewizyjnej – bo choćby ze względu na staż sprawowania władzy w naszym mieście powinien być wzorem dla innych. Organizatorzy jakoś to przełkną. Myślę, że większa przykrość spotyka sportowców, kibiców i działaczy, którzy wiązali z tą debatą duże oczekiwania. Mam nadzieję, że ta debata odbędzie się przed drugą turą wyborów prezydenckich – jeśli do drugiej tury dojdzie.
Próba przełożenia debaty na inny termin (wtorek, środa) nie powiodła się.
Debata była skierowana do całego środowiska sportowego, czyli działaczy, trenerów, sportowców, ale także i kibiców. Jej formuła była tak skonstruowana, że po serii pytań od dziennikarzy, swoje pytania mogła zadawać publiczność. Okazało się jednak, że nie było im to dane.
Jako organizatorzy pragniemy przeprosić elblążan, że zapowiadana przez nas debata nie doszła do skutku.
A poniżej prezentujemy, co o decyzji niektórych kandydatów mówią organizatorzy debaty, czyli elbląscy dziennikarze:
Arkadiusz Kolpert, Dziennik Elbląski:
– Niestety, z przykrością odebrałem informację o tym, że tylko dwaj kandydaci zdecydowali się na udział w debacie o sporcie. Sądziłem, że zaplanowane na najbliższy poniedziałek spotkanie będzie dla wszystkich kandydatów świetną okazję do tego, by zaprezentować swoją ofertę dla mieszkańców w dziedzinie, która odgrywa ważną rolę w życiu każdej społeczności, zwłaszcza tej lokalnej. Dziedzinie, która często pozwala identyfikować się jeszcze mocniej ze swoim regionem, miastem.
Krzysztof Fedak, Radio El, TVP Olsztyn:
– Nigdy bym nie przypuszczał, że przy organizacji takiej debaty przyjdzie mi się mierzyć z problemem słabej frekwencji, tyle że nie publiczności, a głównych uczestników, czyli kandydatów na prezydenta. Sporo pracy i wysiłku kosztowało nas zorganizowanie tego przedsięwzięcia i, niestety, wszystko na marne. Najbardziej jednak żal ludzi związanych ze sportem, bo to dla nich była świetna okazja, by dowiedzieć się więcej na temat programu poszczególnych kandydatów. Teraz pozostaną im tylko ulotki wyborcze.
Monika Stando, Info.elblag.pl:
– Dialog społeczny jest fundamentem każdego systemu, nie tylko polskiego, ale każdego demokratycznego. Dialog, a zatem dyskusja, jest także podstawą życia towarzyskiego, zawodowego, rodzinnego jak i politycznego. Niestety, tym razem to kandydaci, którzy nie przyjęli naszego zaproszenia, nie zdali egzaminu z wychowania obywatelskiego. Debata to miała być dla nich okazją do spotkania z elblążanami i przekonania ich do swojej wizji rozwoju Elbląga. Gotowi do tego spotkania z elblążanami byli Grzegorz Nowaczyk i Stefan Rembelski, którzy podnieśli rękawice rzuconą im przez dziennikarzy w przeciwieństwie do pozostałych, którzy nawet nie podjęli trudu przekonania wyborców, pewnie uznając, że im mniej o ich programie wyborczym, tym lepiej. Tylko czy oni w ogóle mają swój program wyborczy, czy też liczą na to, że wybory będą plebiscytem nazwisk i skojarzeń. Takie podejście do wyborów byłoby jednak tragiczne w skutkach, dla elblążan, którzy zmuszeni będą, idąc do urn, do podejmowania decyzji emocjonalnych, a nie merytorycznych.
Marcin Jankowski, Tydzień w Elblągu:
– Nie chcę się rozwodzić nad tym, dlaczego akurat panowie Grzegorz Nowaczyk i Stefan Rembelski mieli ochotę spotkać się z elblążanami, a pozostali kandydaci na urząd prezydenta w ostatniej chwili zrezygnowali z uczestnictwa w debacie o sporcie. Słyszałem opinie mniej i bardziej oficjalne. Nie chcieli rozmawiać o sporcie, rozumiem, może nie mają pomysłu na jego rozwój. Chodzi mi bardziej o szacunek do drugiej osoby. Debata to nie jest spotkanie przy kawiarnianym stoliku. Grono ludzi od tygodni angażuje swój wolny czas, swoje środki, by zrobić coś nie tylko dla kandydatów na prezydenta, ale przede wszystkim dla mieszkańców miasta. Tak wiele mówi się o inicjatywach społecznych, ale prawdopodobnie trzej kandydaci nie liczą się z aktywnością innych. Jest mi przykro i zawiodłem się na kandydatach, którzy zlekceważyli wysiłek organizatorów debaty. I nie mówię tego jako dziennikarz sportowy, ale jako jeden z tysięcy upoważnionych do głosowania elblążan. Dla kandydatów należy się czerwona kartka za niepodjęcie wyzwania.
Piotr Derlukiewicz, portEl.pl:
– Szkoda. Debata jest jedną z ważnych form kontaktowania się władzy – albo kandydatów do władzy – ze społeczeństwem, a w Elblągu przed tymi wyborami debat w zasadzie nie było – poza jedną w Telewizji Elbląskiej, ale bez udziału publiczności. Szkoda, że przykład do unikania takich spotkań daje urzędujący Prezydent, który odmówił udziału w debacie telewizyjnej – bo choćby ze względu na staż sprawowania władzy w naszym mieście powinien być wzorem dla innych. Organizatorzy jakoś to przełkną. Myślę, że większa przykrość spotyka sportowców, kibiców i działaczy, którzy wiązali z tą debatą duże oczekiwania. Mam nadzieję, że ta debata odbędzie się przed drugą turą wyborów prezydenckich – jeśli do drugiej tury dojdzie.
oprac. PD