Już niebawem (21 października) siatkarki Truso zaczną walkę o mistrzostwo Warmii i Mazur w Lidze Kadetek. Nieco później do gry włączą się młodziczki. Z jakim efektem? Trudno powiedzieć, bo część zawodniczek nie ma gdzie trenować.
Po odejściu trenera Andrzeja Jewniewicza, współtwórcy największych od lat sukcesów żeńskiej siatkówki w naszym mieście, w Truso pozostały dwie grupy dziewcząt, głównie z roczników 1993-94. Starsze, które zdobyły niedawno wicemistrzostwo Polski młodziczek, nie uprawiają już sportu. Trzy z nic wyjechały w ubiegłym roku z Elbląga, wszystkie dziś występują w Gedanii Gdańsk. Joanna Wołosz uczy się z SMS-ie w Sosnowcu, jest kapitanem reprezentacji Polski kadetek, zadebiutowała także w kadrze juniorek. Tamara Kaliszuk w tym sezonie zadebiutuje w serii A w seniorskim zespole Energi Gedanii, w reprezentacji Polski gra na prawym skrzydle. Joanna Kocemba, starsza od nich o rok, gra w rezerwach Gedanii w II lidze.
Elblążanki zdobyły w minionym sezonie medale mistrzostw Polski. Dla Gdańska, nie Elbląga. Wyjechały z naszego miasta, bo tu, niestety, nikt nie dawał gwarancji gry w wyższej klasie niż tylko poziom młodzieżowy. A trenując ledwie trzy, cztery razy w tygodniu i nie grając z lepszymi od siebie, nie osiągnie się sukcesu w tak trudnej grze jak siatkówka.
Dla trzonu srebrnej drużyny Jewniewicza nie znalazło się miejsce. W przenośni i dosłownie. Dziewczyny zakończyły po 5 latach pracy przygodę ze sportem. Ten los niebawem mogą podzielić ich młodsze koleżanki. Bardzo obiecująca grupa Aleksandry Pietrulewicz od początku błąka się po elbląskich szkołach, bo od 4 lat nikt z władz MKS Truso nie nie jest w stanie zapewnić dziewczętom stałego miejsca do treningu. Dziś mają zapewniony jeden półtoragodzinny trening w hali IV LO. Niestety, nic nie wyszło także z zabezpieczenia treningu w siłowni. W wyznaczonej przez klub godzinie pracy w obiekcie w Miasteczku Szkolnym jest już grupa judoków.
W nieco lepszej sytuacji są siatkarki z grupy trenera Kazimierza Stankiewicza, które trenują trzy razy w tygodniu w hali w SP 12. Zespół Aleksandry Pietrulewicz, w którym są zawodniczki powoływane do kadry województwa i zauważane przez trenerów renomowanych klubów z kraju, nie mają tak naprawdę gdzie pracować.
Jedno jest pewne, ambicji i pracowitości siatkarkom Truso nikt odmówić nie może. Podobnie jak zaangażowania ich trenerki i rodziców. Problem leży po stronie organizatorów sportu młodzieżowego w mieście. Koszykarze i piłkarze ręczni mają swoje szkoły, klasy sportowe, SKS-y, zajęcia w ramach klubów. Nie mają kłopotu z obiektami do trenowania, bo do ich dyspozycji są pełnowymiarowe hale w szkołach przy Korczaka, Szarych Szeregów czy w MOS-ie przy Kościuszki. Czy ktoś przygarnie siatkarki? Jeśli nie, to należy zapomnieć o rozwoju tej dyscypliny w Elblągu. Bo dla tych młodszych, zapatrzonych w Skowrońską, Glinkę czy naszego „Krasnala”, już nie ma tu miejsca.
Elblążanki zdobyły w minionym sezonie medale mistrzostw Polski. Dla Gdańska, nie Elbląga. Wyjechały z naszego miasta, bo tu, niestety, nikt nie dawał gwarancji gry w wyższej klasie niż tylko poziom młodzieżowy. A trenując ledwie trzy, cztery razy w tygodniu i nie grając z lepszymi od siebie, nie osiągnie się sukcesu w tak trudnej grze jak siatkówka.
Dla trzonu srebrnej drużyny Jewniewicza nie znalazło się miejsce. W przenośni i dosłownie. Dziewczyny zakończyły po 5 latach pracy przygodę ze sportem. Ten los niebawem mogą podzielić ich młodsze koleżanki. Bardzo obiecująca grupa Aleksandry Pietrulewicz od początku błąka się po elbląskich szkołach, bo od 4 lat nikt z władz MKS Truso nie nie jest w stanie zapewnić dziewczętom stałego miejsca do treningu. Dziś mają zapewniony jeden półtoragodzinny trening w hali IV LO. Niestety, nic nie wyszło także z zabezpieczenia treningu w siłowni. W wyznaczonej przez klub godzinie pracy w obiekcie w Miasteczku Szkolnym jest już grupa judoków.
W nieco lepszej sytuacji są siatkarki z grupy trenera Kazimierza Stankiewicza, które trenują trzy razy w tygodniu w hali w SP 12. Zespół Aleksandry Pietrulewicz, w którym są zawodniczki powoływane do kadry województwa i zauważane przez trenerów renomowanych klubów z kraju, nie mają tak naprawdę gdzie pracować.
Jedno jest pewne, ambicji i pracowitości siatkarkom Truso nikt odmówić nie może. Podobnie jak zaangażowania ich trenerki i rodziców. Problem leży po stronie organizatorów sportu młodzieżowego w mieście. Koszykarze i piłkarze ręczni mają swoje szkoły, klasy sportowe, SKS-y, zajęcia w ramach klubów. Nie mają kłopotu z obiektami do trenowania, bo do ich dyspozycji są pełnowymiarowe hale w szkołach przy Korczaka, Szarych Szeregów czy w MOS-ie przy Kościuszki. Czy ktoś przygarnie siatkarki? Jeśli nie, to należy zapomnieć o rozwoju tej dyscypliny w Elblągu. Bo dla tych młodszych, zapatrzonych w Skowrońską, Glinkę czy naszego „Krasnala”, już nie ma tu miejsca.
Mira Stankiewicz - Telewizja Elbląska