UWAGA!

----

Mistrzostwa i po mistrzostwach... czyli jak to kibic pojechał jako dziennikarz

 Elbląg, Mistrzostwa i po mistrzostwach... czyli jak to kibic pojechał jako dziennikarz
(fot. archiwum Przemysława Cegielskiego)

Mowa o kończących się w niedzielę, 14 grudnia, mistrzostwach świata kobiet w piłce ręcznej, które odbywały się w Niemczech i Holandii. Polska reprezentacja zajęła w nich 11. miejsce (najlepsze od ponad dekady). A ja miałem okazję być w nowej roli, nie tylko jako kibic (jak to było w MŚ w 2023) czy w Szwajcarii (ME 2024), ale także jako dziennikarz - pisze Przemysław Cegielski z klubu kibica Energa Start Elbląg.

A dlaczego tak? Ze względów zarówno finansowych jak i po to, by zobaczyć, jak taka impreza wygląda od tzw. kuchni. Same przygotowania do mistrzostw zaczynają się już... na poprzednich. Tak to nie żart, już wtedy sprawdzaliśmy, gdzie, co i jak wygląda, gdzie możemy zagrać, co można zobaczyć przy okazji.

Marzył mi się Trewir w tym roku (pochodzę z Poznania, więc każdy Wielkopolanin wie, dlaczego). Ostatecznie po kwalifikacjach i losowaniu okazało się, że Polki zagrają wpierw w 's-Hertogenbosch, a jeśli uda się awansować do dalszej fazy, to w Rotterdamie. Skoro już było wiadomo, gdzie i z kim, to można było szukać noclegów, rezerwować bilety na samolot, rozglądać się za ewentualnymi atrakcjami do zobaczenia itd.

 

Akredytacja bez problemów

Dla mnie ważne było również, by ogarnąć sobie akredytację dziennikarską. No i tu ogromne podziękowania dla portElu, że mi zaufali i tak oto ja kibic zostałem dziennikarzem :) W międzyczasie okazało się, ze mój ukochany klub Start zagra w europejskich pucharach. Niestety maszynki do robienia pieniędzy nie mam, więc trzeba było wybierać priorytety, dlatego wyjazdy do Turcji czy Włoch tym razem odbyły się beze mnie. Cel wymagał więc poświęceń.

  Elbląg, Mistrzostwa i po mistrzostwach... czyli jak to kibic pojechał jako dziennikarz
(fot. archiwum Przemysława Cegielskiego)

Akredytację dostałem bez większych problemów. A jak się okazało, dzięki znajomościom z krajowego podwórka szczypiorniaka zostałem członkiem grupy na whatsupie, która zrzeszała ekipę polskich dziennikarzy oraz osobę bezpośrednio z kadry, jej fotografa Pawła Bejnarowicza. I jak się okazało, ta grupa był skarbnicą wiedzy o tym, co się w kadrze dzieje, gdzie jest, czy może ktoś chce z którąś zawodniczką wywiad zrobić, czy nakręcić jakiś materiał z siłowni, zrobić zdjęcia. Były informacje o tym, jakie koszulki na mecze, po której stronie boiska zaczniemy. Ogólnie bardzo pozytywnie oceniam taką pomoc, tym bardziej że zostałem poratowany kablem do naładowania zegarka, który nie wytrzymał tych ponad 140 tys. kroków zrobionych po 's-Hertogenbosch, Bredzie, Dordrechcie, Rotterdamie, Hadze...

W wolne dni starałem się razem z ekipą kibiców zwiedzać, ile się da, zobaczyć to, co jest ciekawe czy interesujące, ma w sobie nutkę historii, patriotyzmu. Sporo tego było - najważniejszy punkt to były oczywiście mecze, ale zaraz za nimi Polski Honorowy Cmentarz Wojskowy w Bredzie i znajdujący się na nim grób gen. Stanisława Maczka.

 

Świetna baza wypadowa

Wracając do samych mistrzostw. Akredytacja pozwala nie tylko bez większych przeszkód oglądać mecze. Siedzi się wyżej niż kibica i krzesła są wygodniejsze, a do tego stolik na laptopa czy na robienie notatek. Choć nie zawsze, bo choćby w hali w 's-Hertogenbosch stoliki jakby barowe albo z jakiegoś teleturnieju, a stanowiska umieszczone za bramką. Tu dojechałem dopiero na ostatni mecz, ten z Francuzkami i z racji małego zainteresowania wybrałem normalne trybuny i doping. Był on zresztą słyszalny w relacji telewizyjnej a i widzialny też byłem, bowiem biało-czerwona flaga z napisem Elbląg była też dobrze widoczna.

Zaraz po meczu szybko do hotelu, bo czasu mało na powrotny autobus, a rano trzeba się było przenieść do Dordrechtu, gdzie mieliśmy nocleg. To miasto, zlokalizowane na południe od Rotterdamu, było bardzo dobrą bazą wypadową czy to na mecze czy też wycieczki. Przy okazji pierwszego meczu w kompleksie AHOY w Rotterdamie otrzymałem również karnet upoważniający do darmowej komunikacji po tym mieście (a jak się okazało nie tylko). Znacząco ułatwiło to podróżowanie, a po dokładnym zapoznaniu się ze schematem okazało się, że mamy autobus bezpośrednio na halę niemal spod drzwi naszej bazy w Dordrechcie.

Kompleks AHOY składa się z trzech głównych obiektów: hali targowo-widowiskowej, centrum kongresowego, hali RTM Stage oraz, często ujednoznacznianej z całym kompleksem Ahoy Areny, hali widowiskowo-sportowej o pojemności 16 426 miejsc (informacja z Wikipedii). Samo przejście od wejścia do kompleksu do miejsca rozgrywania meczów zajmowało 5-7 minut. Dzięki akredytacji miałem dostęp do spokojnego miejsca, gdzie można było przejrzeć wykonane zdjęcia czy napisać artykuł. A przy okazji zjeść coś ciepłego, napić się kawy czy herbaty. Oczywiście był też dostęp do tzw. media zone. To tam zaraz po meczu można było na gorąco wywiad przeprowadzić z zawodniczką przy stoliku czy też na tzw. "ścieżce".

 

Zaskakujący mail

Najmilej zaskoczył mnie jednak e-mail, jaki otrzymałem tuż po pierwszym meczu w Rotterdamie. Okazało się, że w całym tym kompleksie jest też.... welodrom. I tak się załapałem na jeden dzień na zawody kolarskie z cyklu Six Days Cycling Track w Rotterdamie. Imprezy która odbywa się od 1936 roku! To już było spełnienie kolejnego marzenia i możliwość zobaczenia kolejnej imprezy od kuchni. Siedzieć pośrodku widowiska, kręcąc głową niemal jak na karuzeli, podziwiać lekkie i wytrzymałe rowery i kolarzy, których uda potrafią być tak rozbudowane jak pół mojego torsu... szok!

 

 

Kolejne dni już takich dodatkowych atrakcji nie miały, ale i tak na meczu z Holenderkami musiałem skorzystać z loży prasowej, bowiem hala była tak "wypchana", że nie było mowy o tym, by usiąść na trybunach. Przy okazji spytałem się holenderskiego dziennikarza, dlaczego krzyczą Holland, a nie Netherlands czy Oranje ? Nie potrafił mi tego fenomenu wyjaśnić, zresztą spiker w pewnym momencie nie wiedział, czy tłum krzyknął Poland czy Holland, gdy miał wesprzeć swoją ekipę.

Wiem jedno: na kolejne mistrzostwa - tym razem europejskie - na pewno pojadę. Czy w roli tylko kibica, czy też dziennikarza, to się okaże. Tym bardziej że mecze zostaną rozegrane w Polsce, a dokładniej w Katowicach. Spełniło się jedno z marzeń, pora na następne,. Tych emocji i przeżyć nie zabierze mi nikt. Nie zapomnę dzikiej radości z pierwszej połowy meczu z Francuzkami, tak samo jak takiej radości ze "zwycięskiego" remisu Startu z Lublinem w 2017 roku...

Przemysław Cegielski

Najnowsze artykuły w dziale Sport

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama