
Od powodzi w Elblągu minęły właśnie trzy tygodnie. Po sygnałach od Czytelników, którzy mieli pretensję o to, że nie zostali ostrzeżeni na czas przed wzbierającą Kumielą, sprawdziliśmy, jak tego dnia działały służby zarządzania kryzysowego. Oto efekt naszych ustaleń.
- Dlaczego miejskie służby kryzysowe nie ostrzegły w porę mieszkańców przed powodzią 29 lipca? Ja już ok. 5.30 byłem na miejscu, by ratować co się da, bo lokatorzy do mnie zadzwonili. Na miejscu było pan z zarządzania kryzysowego, mieli jeden rękaw przeciwpowodziowy i jedno auto OSP z Jelonek – mówi jeden z elbląskich przedsiębiorców, współwłaściciel jednego z budynków wielorodzinnych w tej okolicy. Jak twierdzi, jego straty spowodowane przed powódź wyniosły około miliona złotych.
Monitoring o godz. 1 w nocy
Przypomnijmy, że o godz. 6 woda z Kumieli zalała już większą część Związku Jaszczurczego, o godz. 7.15 wiceprezydent Katarzyna Wiśniewska ogłosiła stan pogotowia przeciwpowodziowego. Co działo się wcześniej? Czy służby kryzysowe miały jakiekolwiek sygnały o tym, że poziom Kumieli jest wysoki i może dojść do jej wylania z koryta? Czy nie mieli sygnałów, że rzeka wylewa?
- W dniach 27 i 28 lipca Departament Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego nie otrzymał od Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie żadnego zgłoszenia o wylaniu rzeki Kumieli, co potwierdzili również pracownicy DBiZK dokonując rekonesansu rzeki w kilku punktach na terenie miasta – odpisało w odpowiedzi na nasze pytania Biuro Prezydenta Elbląga (pod mailem nikt nie podpisał się z imienia i nazwiska). - 28 lipca prowadzone były działania monitorujące. Stan rzeki Kumieli był monitorowany i kontrolowany przez pracowników DBiZK, patrole straży miejskiej i policji. O godzinie 1:00 bieg rzeki Kumieli monitorował również pracownik PGW Wody Polskie, który nie widział zagrożenia od strony rzeki. Tę informację potwierdził w trakcie porannego sztabu kryzysowego, a także podczas konferencji prasowej, która odbyła się tuż po posiedzeniu sztabu. Gwałtowna kumulacja wód opadowych, przy górskim charakterze rzek spływających z Wysoczyzny Elbląskiej, doprowadziła do nagłego, wręcz lawinowego wezbrania rzeki Kumieli między godziną 4:30 a 6:30. Była to sytuacja nadzwyczajna, zjawisko gwałtowne, którego nie można było przewidzieć. Podkreślali to przedstawiciele służb i instytucji państwowych 1 sierpnia podczas posiedzenia sejmowej Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. Wówczas Przemysław Koperski, podsekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury poinformował, że w nocy z 28 na 29 lipca w Elblągu wielkość opadów wyniosła 70,2 mm, a wcześniejszy rekord to 31 mm – informują urzędnicy.
Jak ostrzegano mieszkańców?
Zaprzeczają jednocześnie, że pracownicy Szpitala Miejskiego przy ul. Związku Jaszczurczego mieli otrzymać ostrzeżenie o wylewaniu Kumieli już o godz .5. - Prawdą jest natomiast fakt, że w pierwszej kolejności były prowadzone działania mające na celu zabezpieczenie Szpitala Miejskiego. Wynika to z priorytetu, jakim jest zdrowie i życie pacjentów, a także z doświadczeń z 2017 roku – napisało w odpowiedzi Biuro Prezydenta Miasta.
Dlaczego mieszkańcy nie zostali na czas ostrzeżeni przed wylewającą Kumiela, by mogli na przykład odjechać autami i uniknąć ich zalania? (zniszczonych zostało co najmniej 20 aut)? Biuro Prezydenta Elbląga odpisało, że wszyscy mieszkańcy 26 lipca otrzymali alerty na swoje telefony komórkowe od Rządowego Centrum Bezpieczeństwa o intensywnych opadach deszczu i burzach, możliwych podtopieniach i wezbranych rzekach (sprawdziliśmy, komunikat na nasze telefony przyszedł 26 lipca po godz. 15, był to jednak komunikat ogólny bez wskazywania miejsc). Był też komunikat poprzez aplikację Ostrzegator!
- Pracownicy Zarządzania Kryzysowego pomimo, że nie są służbą ratowniczą, pojawili się w rejonie zagrożenia przed przybyciem sił ratowniczych (o godz. 5.20, jak podają w odpowiedziach do naszej redakcji – red.), dysponując w pierwszej fazie samochodem Nissan Navara, na którym zapakowano 5 rękawów ratowniczy pompę i sprzęt niezbędny do ich rozstawiania. Rękawy były szczelne. Pierwsze z nich zostały rozstawione przez DBiZK wspólnie z pierwszą przybyłą jednostką OSP Jelonki. W dalszej kolejności na miejsce akcji dostarczono 22 rękawy przeciwpowodziowe. Straż Pożarna jako służba ratownicza dysponuje niezależną ilością rękawów przeciwpowodziowych, które również były używane podczas działań. Powiadomienie mieszkańców odbywało się w sposób bezpośredni, przy użyciu domofonów – zapewniają władze miasta.
Dlaczego w takim razie 29 lipca, gdy okazało się, że Kumiela wylewa na Zw. Jaszczurczego, pracownicy Zarządzania Kryzysowego nie wydali dźwiękowych komunikatów z Nissana Navaro, by pobudzić mieszkańców i zaapelować do nich o zabranie aut z parkingów, by uniknąć ich zalania? Czy nie było takiej możliwości?
- Samochód Zarządzania Kryzysowego nie jest pojazdem uprzywilejowanym w świetle przepisów „Prawo o ruchu drogowym”, stąd belka na samochodzie posiada jedynie sygnały świetlne, a nie dźwiękowe – czytamy w odpowiedzi.

Dlaczego nie było punktu z workami przy Kumieli?
Dodajmy, że w poniedziałek, 28 lipca, a więc dzień przed powodzią o godz. 15.22 władze miasta rozesłały komunikat do mediów (natychmiast przez media, w tym portEl opublikowany) o tym, że mieszkańcy mogą pobierać worki i pasek z ul. Kwiatkowskiego na Modrzewinie (bazy miejskiej spółki EPGK). Przewidywały więc, że dojdzie do zalań. Dlaczego w takim razie nie zorganizowano takiego punktu w pobliżu zabudowań koło Kumieli, w newralgicznym punkcie, zalewanym co kilka lat?
- W danym momencie nie było zagrożeń na rzece Elbląg i rzece Kumieli. Decyzja o przygotowaniu i udostępnieniu worków z piaskiem na potrzeby mieszkańców była działaniem profilaktycznym na ewentualne wystąpienie lokalnych podtopień w różnych częściach miasta, które mogły być efektem długotrwałych i intensywnych opadów deszczu - odpowiada Biuro Prezydenta Miasta, dodając, że „miasto na stałe dysponuje magazynem przeciwpowodziowym posiadając około 86 rękawów przeciwpowodziowych, 38 tys. worków na piasek, pompę pływającą oraz niezbędny osprzęt do działań powodziowych”.
- Rękawy i worki rozlokowane są w różnych częściach miasta w zależności od rozwoju sytuacji powodziowej. 28 lipca w wyniku intensywnych opadów podjęto decyzję o przygotowaniu worków z piaskiem w magazynie EPGK na ulicy Kwiatkowskiego. Worki dostępne były po godzinach pracy EPGK do godziny 20.00. Gotowe, napełnione worki znajdują się również na stałe przy kontenerze przeciwpowodziowym na ulicy Panieńskiej – dodają urzędnicy.
Twierdzą też, że prezydent Elbląga „wielokrotnie interweniował w sprawie przyspieszenia budowy przez PGW Wody Polskie zbiornika retencyjnego w Bażantarni. Zwracał się również pisemnie do dyrektora Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej, w sprawie podjęcia pilnych działań związanych z właściwym utrzymaniem tj. oczyszczeniem i wykoszeniem traw w korytach rzeki Kumieli, ograniczających przepływ wody”.
- Kumielę, jej koryto, przeglądamy zawsze, gdy pojawiają się niekorzystne prognozy. Również na wiosnę prowadzone są prace konserwacyjne. Polega to głównie na usuwaniu potencjalnych źródeł zatorów (wybujała roślinność, konary drzew, itp.). W ostatnich dniach (przed wezbraniem) koryto oceniliśmy jako czyste. Nie znam pisma od władz miasta, o którym Pan pisze – twierdzi z kolei Bogusław Pinkiewicz, rzecznik prasowy Wód Polskich Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Gdańsku, który dodaje, że „Kumiela jest jest kontrolowana fizycznie przez pracowników na brzegu, w wymienionych dniach (27-28 lipca – red.) nie stwierdziliśmy zagrożenia, które przyszło dopiero gwałtownie następnej nocy”.
Nieszczęsny przepust pod Grunwaldzką
Nasz Czytelnik zwraca jeszcze uwagę na jedną kwestię, która mogła przyczynić się do powodzi w tym rejonie miasta. Nie chodzi o intensywne opady, ale o zbyt mały przepust nad korytem Kumieli pod al. Grunwaldzką.
- Miasto zezwoliło na poprowadzenie pod mostem na al. Grunwaldzkiej całego szeregu rur sieci ogrzewania, wody, światłowodów w kanalizacji, itp, co spowodowało drastyczne zmniejszenie prześwitu po mostem i dlatego w przypadku zwiększenia ilości wody w rzece następuje jej cofnięcie, gdyż nie może ona swobodnie przepłynąć pod mostem na ul. Grunwaldzkiej – uważa nasz Czytelnik.
- Poruszaliśmy ten temat nie raz i z pewnością będziemy jeszcze o tym rozmawiać. Przepust zawsze może być "wąskim gardłem" szczególnie jak ilość wody jest powyżej wszelkich norm i niesie ze sobą wypłukane zanieczyszczenia – przyznaje Bogusław Pinkiewicz z Wód Polskich.
Pytana przez nas po powodzi o tę kwestię wiceprezydent Katarzyna Wiśniewska zadeklarowała, że w urzędzie trwają prace związane z przeprojektowaniem najbliższego otoczenia Kumieli w okolicy ul. Związku Jaszczurczego, by ograniczyć ryzyko ponownego wylania.
Przeczytaj również o tym, co dalej ze zbiornikiem retencyjnym dla Elbląga.