Na zaproszenie ESM „Sielanka” odwiedziliśmy mieszkańców bloku przy ul. Władysława IV nr 3, by przyjrzeć się dezynsekcji przeprowadzanej na jej zlecenie. Problem lokatorów z prusakami-karaczanami opisywaliśmy kilka razy na naszych łamach. - Metoda stosowania aktualnie jest nieskuteczna. Jesteśmy za zamgławianiem, a dzisiaj mamy znów to piskanie. Dobre i to, trochę nam „Sielanka” pomaga. Na początku zbywała nas z tym problemem – powiedzieli nam lokatorzy. Pracownik „Sielanki”, który uczestniczył w dezynsekcji, „nie miał upoważnienia do udzielania informacji prasie”.
W poniedziałek (18 grudnia) przyglądaliśmy się dezynsekcji, którą na zlecenie ESM „Sielanka” przeprowadzono w wieżowcu przy ul. Władysława IV nr 3. Kłopot jaki mają tamtejsi lokatorzy z prusakami-karaczanami opisywaliśmy w m.in. w tym artykule. Nasz udział był odpowiedzią na zaproszenie "Sielanki". – Nie mam upoważnienia, by udzielać informacji prasie – powiedziała nam tuż przed dezynsekcją pracownica spółdzielni.
Porozmawialiśmy więc z lokatorami wieżowca. - Problem był minimalny, ale zaczął narastać. W bloku było jedno zapuszczone mieszkanie, dzwoniłam nawet do jego właściciela, że robaki od niego z mieszkania wychodzą. Mieszkanie jest zamknięte, nieużywane. Czy teraz uda się je zdezynfekować? Tego nie wiem – mówiła jedna z mieszkanek wieżowca.
Kilkunastu lokatorów, z którym porozmawialiśmy, twierdziło, że wybrana przez administratora budynku dezynsekcja opryskowa, jest nieskuteczna. - Założyliśmy nawet komitet prusakowy z sąsiadami, aby coś wspólnie działać. Metoda opryskowa jest nieskuteczna, dlatego, że ten pan ze sprzętem nie dociera do wszystkich miejsc, gdzie są prusaki. Jesteśmy za zastosowaniem metody zamgławiania, a dzisiaj mamy znów to piskanie. Chociaż dobre i to. Trochę nam „Sielanka” pomaga. Na początku zbywała nas z tym problemem. Dopiero jak pokazaliśmy im ten film (z zarobaczonego mieszkania – red.), to wzięli się do roboty – mówi kolejna z lokatorek bloku.
Lokatorzy dodają, że walczą z prusakami-karaczanami również na własną rękę. – Jednak to nie wystarczy. Dzisiaj chodzimy podczas dezynfekcji po piętrach i namawiamy innych, by udostępnili swoje mieszkania. Dążymy do tego, aby co kwartał nam opryskiwano lokale, płacimy przecież fundusz remontowy. Niech chociaż te pieniądze idą tam, gdzie my chcemy – mówi lokatorka jednego z mieszkań.
I dodaje - Niech, ktoś z władz „Sielanki” kupi tu mieszkanie i się wprowadzi. Wtedy nas zrozumie. Kto tu nie mieszka, ten nie zrozumie
Stanowisko ESM "Sielanka" zamieściliśmy na naszych łamach 15 grudnia. - Zgodnie z powyższymi zasadami Spółdzielnia, każdorazowo na zgłoszenie mieszkańców albo zgłoszenie przez Panią sprzątającą budynek z firmy świadczącej usługę na rzecz Spółdzielni, podejmuje czynności dezynsekcji części wspólnych budynku, co w większości przypadków działa na tyle zapobiegawczo, że bardzo szybko udaje się zapobiec rozprzestrzenianiu się prusaków. W praktyce zabiegi takie, czyli na zgłoszenie o pojawiających się prusakach, są wykonywane średnio co dwa miesiące lub częściej, o ile istnieją ku temu dodatkowe przesłanki. Jednak jeśli pierwszy taki oprysk nie przynosi większego efektu, jest on ponawiany w kilku kolejnych dniach, aż do skutku, jakim będzie widoczny brak pojawiających się prusaków. Nadal jednak trzeba tu wziąć pod uwagę fakt, że jest to oprysk części wspólnych budynku. I tu pojawia się istotny problem. Ważna jest, nie tylko, jak najszybsza reakcja i dezynsekcja części wspólnych, ale równie ważne jest aby taką dezynsekcję przeprowadzić w całym budynku, a więc łącznie z mieszkaniami - pisała wówczas ESM "Sielanka". Całość oświadczenia w tym linku.