Na własne oczy przekonaliśmy się, jak działa śluza na przekopie Mierzei Wiślanej. Przeprawiliśmy się na drugą stronę, czyli na Zatokę Gdańską i podbiliśmy statystyki przepłynięć. Między godz. 11 a 15 byliśmy jedną... z dwóch załóg, która tego dokonała. Zobacz zdjęcia i film.
Czwartek, kilka minut przed dziewiątą. Razem z grupą znajomych wsiadamy na pokład „HADMówki”, dwunastoosobowej łodzi, która zabierze nas na przekop Mierzei Wiślanej. Na miejscu musimy być między godz.11 a 12, bo wtedy – jak informuje kapitan – otwierana jest śluza przekopu.
Płyniemy z prędkością około 10 km na godzinę, wśród tematów rozmów przewija się temat przyszłości portu, sporu między rządem a samorządem i pogłębienia toru wodnego. Komputer pokładowy pokazuje, że pod nami jest w zależności od miejsca od 2,7 do 4,1 m głębokości. Dyskusja na chwilę cichnie, gdy dopływamy do miejsca, w którym zaczyna się modernizacja rzeki Elbląg. Większość załogantów nie miała jeszcze okazji tego zobaczyć. Komentarz jest jeden „nie sądziłam/sądziłem, że to tak przygnębiająco będzie wyglądać”.
Po 45 minutach dopływamy do Nowakowa, podziwiając nowy most obrotowy. To najdłuższa tego typu konstrukcja w Polsce. Wkrótce ma być oddany do użytku, specjalnie dla nas nie jest otwierany, bo spokojnie zmieścimy się pod nim. Nie musimy też czekać na otwarcie starego pontonowego mostu (wkrótce przejdzie do historii) - mijamy go płynnie, obserwując jak przebiegają prace modernizacyjne po obu stronach rzeki. A idą wolniej niż początkowo planowano, w wielu miejscach trwa jeszcze budowa betonowych nabrzeży, a zaawansowanie prac wskazuje, że mogą one potrwać nawet do końca roku. Po drodze mijamy kilka pływających jednostek – łodzie motorowe, Hydrograf 17, należący do Urzędu Morskiego w Gdyni czy barki należące do wykonawcy inwestycji.
Po ponad godzinie wpływamy na Zalew Wiślany. Prace związane z pogłębianiem toru na tym akwenie już się zakończyły. Są bojki nawigacyjne, komputer pokładowy pokazuje głębokość od 4,8 do 5,3 m. Po drodze mijamy jedną łódź motorową, ślizgacza i... kajakarza, który płynie poza torem wodnym. Po prawej stronie w odległości ok. 500 m widzimy wyspę Estyjską, a raczej jest obwód, na której cały czas pracuje sprzęt budowlany. Wypełnienie urobkiem z pogłębiania 180 hektarów wyspy ma trwać nawet 10 lat, na razie jest więc to duży okrąg, obłożony kamieniami z wodą w środku.
Na przekopie jesteśmy ok. 11.20. Most od strony zalewu, imienia byłego prezydenta Elbląga Jerzego Wilka jest otwarty, podobnie jak śluza. Nie musimy więc cumować przy nabrzeżu, tylko śmiało wpływamy do środka. Jesteśmy drudzy. Przed nami cumuje jacht z Tolkmicka. Nikt więcej o tej porze nie przepłynie.
Kapitan tłumaczy, że śluza otwierana jest między godz. 11 a 12. Przed wypłynięciem musiał zgłosić zamiar jej pokonania kapitanatowi portu i po drodze meldować, gdy mijał kolejne ważne z punkty widzenia żeglugi miejsca na trasie. Dowiadujemy się też, że śluza jest czynna w takich godzinach, że nie da rady tą jednostką w ciągu jednego dnia popłynąć z Elbląga do Gdańska i wrócić. Nie jest też możliwy kurs z przekopu do Krynicy Morskiej po wodach Zatoki, bo też zabraknie czasu. Śluzowanie w stronę Zalewu Wiślanego kończy się o godz. 17.
Cumujemy przy Kapitanacie Portu Nowy Świat i stajemy się atrakcją turystyczną dla sporej grupy osób, spacerujących wzdłuż kanału, nie brakuje też rowerzystów. Razem z nami czekają na moment, aż otworzą się wrota na Zatokę Gdańską i będziemy mogli wypłynąć w morze. Ruch samochodowy nad nami odbywa się płynnie, pomysł z dwoma mostami nad przekopem zdał egzamin.
W śluzie spędzamy prawie godzinę. Wreszcie mamy zielone światło i możemy płynąć, po drodze mijamy zacumowane pogłębiarki. Port osłonowy od strony Zatoki Gdańskiej robi wrażenie. Z wody najlepiej widać, jak wielkie są to umocnienia, by sztormy na Bałtyku nie poczyniły tutaj szkód. Wypływamy w morze, robiąc małą rundkę. Fala się wzmaga, płaskodenna łódź nie jest stworzona do takich warunków, więc chowamy się w porcie osłonowym, czekając na otwarcie śluzy w drugą stronę. Mamy ponad godzinę, którą wykorzystujemy na spacer po porcie i przejście na plażę, na której w tym miejscu opalają się nieliczni wczasowicze.
Podczas powrotu okazuje się, że w śluzie jesteśmy jako jedyni. Wpływamy do niej tuż przed jej zamknięciem, by krócej trwało oczekiwanie na wyjście na Zalew Wiślany. O godz. 16.30, po ponad 7-godzinnej wyprawie, cumujemy przy elbląskiej starówce.