Myślę, że jest szansa, by 13. Pułk Przeciwlotniczy pozostał w Elblągu - mówi poseł SLD Witold Gintowt-Dziewałtowski. - We wtorek zawiozę do polityków PO w Warszawie szczegółowe uzasadnienie, dlaczego decyzja o przeniesieniu pułku do Gołdapi jest szkodliwa nie tylko dla Elbląga, ale także dla polskiej armii.
Sprawa przeniesienia elbląskiego pułku do Gołdapi wywołała prawdziwą burzę. Posłowie obiecywali, że zrobią wszystko, by do tej decyzji nie doszło. Co Pan do tej pory zrobił?
Witold Gintowt-Dziewałtowski: - Poczyniłem wszystkie możliwe kroki, a może i więcej. Rozmawiałem na ten temat z dziennikarzami w Warszawie, z wiceministrem obrony narodowej generałem Czesławem Piątasem, z wicepremierem Grzegorzem Schetyną, z premierem Donaldem Tuskiem, przewodniczącym komisji finansów publicznych, ale także z przewodniczącym klubu Platformy Obywatelskiej Zbigniewem Chlebowskim, przedstawiając im okoliczności, zalety i wady tej decyzji. Myślę, że jest jakaś szansa na to, żeby 13. Pułk Przeciwlotniczy pozostał w Elblągu. Obiecali mi, że przyjrzą sie tej sprawie jeszcze raz. Ja im obiecałem, że przywiozę we wtorek do Warszawy szczegółowe uzasadnienie wadliwości tej decyzji. Bo to jest szkodliwe nie tyle ze względu na interes miasta, ale także interes żołnierzy i pracowników cywilnych pracujących w tej jednostce. Najbardziej szkodliwe jest jednak dla interesów armii. Gołdap leży trzy kilometry od granicy z Rosją, wszystko, co będzie się działo po stronie polskiej, widać przez lornetkę. Tak naprawdę likwidujemy wartość bojową tego pułku, no, chyba że miałby bronić bezpieczeństwa powietrznego lotniska w Kaliningradzie, bo niczego więcej nie będzie w stanie chronić.
Mówi Pan o tym, z kim się spotkał i rozmawiał na ten temat, ale do spotkań z najważniejszymi decydentami - ministrem obrony Bogdanem Klichem i generałem Waldemarem Skrzypczakiem, dowódcą Wojsk Lądowych, nie doszło...
- Próbowałem doprowadzić do spotkania, kiedy byli w Morągu. Nie odbierali jednak telefonów. Rozmawiałem z asystentem pana ministra, adiutantem pana generała, otrzymałem obietnicę, że się ze mną skontaktują, ale jest cisza. Uznałem, że nie chcą rozmawiać na temat decyzji, która - przypuszczam - w dużym stopniu została podjęta trochę za ich plecami.
Prasa pisała o tym, że jeszcze kilka lat temu jednostka z Gołdapi miała być przeniesiona do Elbląga. Teraz obrano odwrotny kierunek. Wychodzi na to, że to taki wojskowy ping-pong. Jak się komu podoba, tak wojsko sobie przerzuca...
- Moim zdaniem to duża zasługa polityków Platformy Obywatelskiej z naszego województwa. Wicemarszałek województwa Jarosław Słoma, były wiceburmistrz Gołdapi, od wielu miesięcy zabiegał, by elbląski pułk przenieść właśnie do Gołdapi. A starostą gołdapskim jest brat wojewody warmińsko-mazurskiego Jarosław Podziewski. Ubolewam nad tym, że politycy Platformy Obywatelskiej z naszego miasta nie wykazali się żadną aktywnością, która mogłaby zmienić tok zdarzeń. Boję się, że kryteria polityczne są tutaj najważniejsze, bo jeśli uda się marszałkowi Słomie i staroście gołdapskiemu zachować pułk w Gołdapi, to wdzięczni gołdapianie będą chcieli na nich głosować w najbliższych wyborach. Mam nadzieję, że elblążanie będą wiedzieli, na kogo mają nie głosować w najbliższych wyborach i będę też za to trzymał kciuki. Nie wszyscy też wiedzą, że w Elblągu próbowano zlikwidować np. placówki graniczne, przenosząc je do Bezled, i kilka innych instytucji i to też były propozycje polityków olsztyńskich. Myślę, że jednak trzeba się zastanowić po raz kolejny, może skutecznie tym razem, nad miejscem Elbląga na mapie. Czy rzeczywiście z Olsztynem jest nam tak dobrze i wygodnie...
Jakie są więc argumenty za tym, by pułk pozostał Elblągu?
- Wojskowe argumenty są najważniejsze. Po pierwsze, lokalizacja pułku przeciwlotniczego na granicy jest bez sensu z punktu widzenia wojska i jego walorów militarnych. Taki pułk w przypadku konfliktu jest pierwszym celem ataku bez szans zaistnienia w działaniach bojowych. Po drugie, przeniesienie pułku do Gołdapi kosztuje duże pieniądze, których dzisiaj w budżecie nie ma. Samo odtworzenie substancji mieszkaniowej dla żołnierzy zawodowych przenoszonych do Gołdapi to koszt około 50 milionów złotych, remont koszar to kolejne 15-20 milionów złotych. Przeniesienie całej techniki wojennej, bo logistyki w Gołdapi już nie ma, to są kolejne miliony złotych. Kolejna sprawa to oddalenie od poligonu. Elbląski pułk ćwiczy w Ustce-Wicku Morskim i nadal tam będzie ćwiczył, a nie, jak twierdzi rzecznik MON, w Bemowie Piskim, bo tam nie ma dla takiej jednostki warunków. Z Elbląga do miejscowości Wicko jest bliżej niż z Gołdapi. Kolejna sprawa - doktryna wojskowa, której powinno trzymać się MON, mówi o tym, że jednostki wojskowe powinny być skoszarowane w jednym miejscu. Proszę zauważyć, że wraz z decyzją MON zniknie z Elbląga największa jednostka, pozostaną jedynie bataliony. Garnizon pozostanie, ale jego możliwości zostaną mocno ograniczone. Trzeba też podkreślić dobrą współpracę wojska z miastem oraz idealne położenie koszar w Elblągu - blisko linii kolejowej, lotniska w Malborku, portu. Gołdap nie ma nic z tych rzeczy. Jeżeli dzisiaj obcinamy wydatki na np. dofinansowanie szklanki mleka dla każdego dziecka, nie ma pieniędzy na media publiczne, finansowanie programów medycznych, wspieranie obszarów wiejskich, to tym bardziej nie powinno się marnotrawić pieniędzy na przenoszenie jednostek wojskowych z miejsca lepszego do gorszego.
Sejm przegłosował nowelizację budżetu na 2009 rok. Wypadły z nich wydatki związane z przekopem Mierzei Wiślanej. Czy rozmowy o przekopie to już tylko mrzonki?
Tak można powiedzieć, bo w trakcie nowelizacji budżetu zlikwidowano rezerwę celową, która miała finansować prace studialne związane z tą inwestycją. Tak więc pieniędzy nie ma nawet na wstępny etap, który miał odpowiedzieć na pytanie, czy warto przekopać Mierzeję Wiślaną. Skoro na to nie ma środków, to tym bardziej wydatków na samą inwestycję być nie może. Bardzo jestem ciekaw, w jaki sposób właściwy minister się wytłumaczy, bo dotychczas wydane na ten cel pieniądze z budżetu państwa zostały wyrzucone w błoto.
Witold Gintowt-Dziewałtowski: - Poczyniłem wszystkie możliwe kroki, a może i więcej. Rozmawiałem na ten temat z dziennikarzami w Warszawie, z wiceministrem obrony narodowej generałem Czesławem Piątasem, z wicepremierem Grzegorzem Schetyną, z premierem Donaldem Tuskiem, przewodniczącym komisji finansów publicznych, ale także z przewodniczącym klubu Platformy Obywatelskiej Zbigniewem Chlebowskim, przedstawiając im okoliczności, zalety i wady tej decyzji. Myślę, że jest jakaś szansa na to, żeby 13. Pułk Przeciwlotniczy pozostał w Elblągu. Obiecali mi, że przyjrzą sie tej sprawie jeszcze raz. Ja im obiecałem, że przywiozę we wtorek do Warszawy szczegółowe uzasadnienie wadliwości tej decyzji. Bo to jest szkodliwe nie tyle ze względu na interes miasta, ale także interes żołnierzy i pracowników cywilnych pracujących w tej jednostce. Najbardziej szkodliwe jest jednak dla interesów armii. Gołdap leży trzy kilometry od granicy z Rosją, wszystko, co będzie się działo po stronie polskiej, widać przez lornetkę. Tak naprawdę likwidujemy wartość bojową tego pułku, no, chyba że miałby bronić bezpieczeństwa powietrznego lotniska w Kaliningradzie, bo niczego więcej nie będzie w stanie chronić.
Mówi Pan o tym, z kim się spotkał i rozmawiał na ten temat, ale do spotkań z najważniejszymi decydentami - ministrem obrony Bogdanem Klichem i generałem Waldemarem Skrzypczakiem, dowódcą Wojsk Lądowych, nie doszło...
- Próbowałem doprowadzić do spotkania, kiedy byli w Morągu. Nie odbierali jednak telefonów. Rozmawiałem z asystentem pana ministra, adiutantem pana generała, otrzymałem obietnicę, że się ze mną skontaktują, ale jest cisza. Uznałem, że nie chcą rozmawiać na temat decyzji, która - przypuszczam - w dużym stopniu została podjęta trochę za ich plecami.
Prasa pisała o tym, że jeszcze kilka lat temu jednostka z Gołdapi miała być przeniesiona do Elbląga. Teraz obrano odwrotny kierunek. Wychodzi na to, że to taki wojskowy ping-pong. Jak się komu podoba, tak wojsko sobie przerzuca...
- Moim zdaniem to duża zasługa polityków Platformy Obywatelskiej z naszego województwa. Wicemarszałek województwa Jarosław Słoma, były wiceburmistrz Gołdapi, od wielu miesięcy zabiegał, by elbląski pułk przenieść właśnie do Gołdapi. A starostą gołdapskim jest brat wojewody warmińsko-mazurskiego Jarosław Podziewski. Ubolewam nad tym, że politycy Platformy Obywatelskiej z naszego miasta nie wykazali się żadną aktywnością, która mogłaby zmienić tok zdarzeń. Boję się, że kryteria polityczne są tutaj najważniejsze, bo jeśli uda się marszałkowi Słomie i staroście gołdapskiemu zachować pułk w Gołdapi, to wdzięczni gołdapianie będą chcieli na nich głosować w najbliższych wyborach. Mam nadzieję, że elblążanie będą wiedzieli, na kogo mają nie głosować w najbliższych wyborach i będę też za to trzymał kciuki. Nie wszyscy też wiedzą, że w Elblągu próbowano zlikwidować np. placówki graniczne, przenosząc je do Bezled, i kilka innych instytucji i to też były propozycje polityków olsztyńskich. Myślę, że jednak trzeba się zastanowić po raz kolejny, może skutecznie tym razem, nad miejscem Elbląga na mapie. Czy rzeczywiście z Olsztynem jest nam tak dobrze i wygodnie...
Jakie są więc argumenty za tym, by pułk pozostał Elblągu?
- Wojskowe argumenty są najważniejsze. Po pierwsze, lokalizacja pułku przeciwlotniczego na granicy jest bez sensu z punktu widzenia wojska i jego walorów militarnych. Taki pułk w przypadku konfliktu jest pierwszym celem ataku bez szans zaistnienia w działaniach bojowych. Po drugie, przeniesienie pułku do Gołdapi kosztuje duże pieniądze, których dzisiaj w budżecie nie ma. Samo odtworzenie substancji mieszkaniowej dla żołnierzy zawodowych przenoszonych do Gołdapi to koszt około 50 milionów złotych, remont koszar to kolejne 15-20 milionów złotych. Przeniesienie całej techniki wojennej, bo logistyki w Gołdapi już nie ma, to są kolejne miliony złotych. Kolejna sprawa to oddalenie od poligonu. Elbląski pułk ćwiczy w Ustce-Wicku Morskim i nadal tam będzie ćwiczył, a nie, jak twierdzi rzecznik MON, w Bemowie Piskim, bo tam nie ma dla takiej jednostki warunków. Z Elbląga do miejscowości Wicko jest bliżej niż z Gołdapi. Kolejna sprawa - doktryna wojskowa, której powinno trzymać się MON, mówi o tym, że jednostki wojskowe powinny być skoszarowane w jednym miejscu. Proszę zauważyć, że wraz z decyzją MON zniknie z Elbląga największa jednostka, pozostaną jedynie bataliony. Garnizon pozostanie, ale jego możliwości zostaną mocno ograniczone. Trzeba też podkreślić dobrą współpracę wojska z miastem oraz idealne położenie koszar w Elblągu - blisko linii kolejowej, lotniska w Malborku, portu. Gołdap nie ma nic z tych rzeczy. Jeżeli dzisiaj obcinamy wydatki na np. dofinansowanie szklanki mleka dla każdego dziecka, nie ma pieniędzy na media publiczne, finansowanie programów medycznych, wspieranie obszarów wiejskich, to tym bardziej nie powinno się marnotrawić pieniędzy na przenoszenie jednostek wojskowych z miejsca lepszego do gorszego.
Sejm przegłosował nowelizację budżetu na 2009 rok. Wypadły z nich wydatki związane z przekopem Mierzei Wiślanej. Czy rozmowy o przekopie to już tylko mrzonki?
Tak można powiedzieć, bo w trakcie nowelizacji budżetu zlikwidowano rezerwę celową, która miała finansować prace studialne związane z tą inwestycją. Tak więc pieniędzy nie ma nawet na wstępny etap, który miał odpowiedzieć na pytanie, czy warto przekopać Mierzeję Wiślaną. Skoro na to nie ma środków, to tym bardziej wydatków na samą inwestycję być nie może. Bardzo jestem ciekaw, w jaki sposób właściwy minister się wytłumaczy, bo dotychczas wydane na ten cel pieniądze z budżetu państwa zostały wyrzucone w błoto.
kojot