
W przeddzień 81. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego zmarła jego uczestniczka - 92-letnia Ludwika Mendelska. Po wojnie los rzucił ją do Elbląga, w naszym mieście mieszkała przez większość swojego życia.
W czasie Powstania Warszawskiego Ludwika Mendelska jako 12-letnia dziewczynka pomagała w szpitalu polowym, gdzie opatrywała rannych, chodziła po wodę dla powstańców, gotowała.
- W czasie Powstania Warszawskiego panowała straszna dezynteria, czyli czerwonka. Jak któryś wpadł i krzyknął, przepraszam za słowo, ale takim: „Córeczka, brzuch mnie boli”. Wiedziałam, co już mam robić, że mam się szybko postarać o wodę, zagrzać tę wodę i naparzyć tych koćków. Przyleciał: „Czy masz coś?”. „Mam, już”. Pół szklanki tych koćków zaparzonych i pół szklanki soku z jagód, dwa razy wypił i było po chorobie.” – wspominała pani Ludwika w jednym ze wspomnieniowych wywiadów przytoczonym przez organizację BohaterON.
Po wojnie pani Ludwika zamieszkała w Elblągu, w którym spędziła większość swojego życia.
- Cała moja rodzina zginęła w Powstaniu Warszawskim. W ostatnim dniu powstania został zabity mój tatuś. Przebiegałam wtedy z nim przez takie dwa podwórza, a potem przez bramę. Oglądam się nagle, a tatusia nie ma. Patrzę, leży. Pamiętam, jak otworzył jeszcze wtedy oczy i zamknął. To był koniec. W samą krtań dostał. Na dachu za kominem siedział szwab i strzelał do ludzi jak do kaczek – wspominała w wywiadzie udzielonym w 2015 roku portElowi.
Do Elbląga przyjechała po wojnie, bo tam mieszkał syn jej macochy z rodziną, który prowadził rzeźnię. Początkowo prowadziła im dom i zajmowała się dziećmi. Z czasem dostała pracę intendentki w koszarach na Królewieckiej. Potem była m.in. konduktorką a następnie kontrolerką dyspozytora w tramwajach oraz kontrolerką w Wojewódzkiej Spółdzielni Spożywców.
Historię Ludwiki Mendelskiej przeczytasz tutaj