Kara 2 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata, dozór kuratora oraz pięcioletni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych – taki wyrok zapadł dziś (28 listopada) w sprawie 19-letniego Dominika T. Chłopak został uznany winnym spowodowania wypadku, w którym zginął jego najlepszy przyjaciel, a koleżanka została ranna. Na sali sądowej wyraził żal, nawet płakał, ale na ogłoszeniu wyroku już nie został. Sędzia określił takie zachowanie, jako niewłaściwe, wręcz nieprzyzwoite.
Do tragicznego wypadku doszło 24 kwietnia 2012 roku na Jeleniej Dolinie. Trójka 19-latków (dwóch chłopaków i dziewczyna) jechała drogą w kierunku parkingu znajdującego się nieopodal jeziora. Kierujący autem Dominik T. w pewnym momencie stracił panowanie nad fiatem temprą i wypadł z drogi. Zjechał z wału, dachował i zatrzymał się na znajdujących się kilkanaście metrów dalej drzewach. Strażacy, którzy przyjechali na miejsce wydostali z wnętrza auta dwie osoby. Konieczne było użycie sprzętu ratownictwa drogowego. Kierowca auta był trzeźwy. Już wtedy jako prawdopodobną przyczynę wypadku podawano nadmierną prędkość. Później biegły stwierdził, że prędkość, z jaką jechał fiat była nie mniejsza niż … 120 km/h, przy ograniczeniu do 40 km/h.
Prokuratura oskarżyła 19-letniego Dominika T. o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, bo w wyniku odniesionych obrażeń zmarł pasażer auta, 19-letni Łukasz. Doznał on m.in. złamania kości czaszki, stłuczenia mózgu, pęknięcia śledziony. Lekarzom nie udało się go uratować. 19-letnia Martyna, która również podróżowała fiatem, miała złamany obojczyk oraz kość udową.
Oskarżonemu groziła kara nawet do 8 lat pozbawienia wolności.
Podczas przesłuchania w prokuraturze Dominik T. nie przyznał się do winy, odmówił składania wyjaśnień i – jak dziś określił sędzia – zachowywał się butnie, a następnie wyszedł, jak gdyby nic się nie stało.
Dziś (28 listopada), gdy przed Sądem Rejonowym ruszył proces, oskarżony przyznał się do winy, wyraził żal i przeprosił pokrzywdzonych.
- Za późno! – skwitował ojciec nieżyjącego Łukasza.
Skąd ta zmiana w zachowaniu Dominika T. – chciał wiedzieć sędzia Krzysztof Chybicki.
- Wcześniej byłem w szoku – wyjaśniał oskarżony. Przyznał też, że od czasu wypadku dwa razy, ale przypadkowo, spotkał się z siostrą nieżyjącego przyjaciel i miał pytać o możliwość kontaktu z jej rodzicami. Odmówili. Natomiast z 19-letnią Martyną chodzą do tej samej szkoły, ale dotąd nie porozmawiał z nią. – Bałem się reakcji kolegów – tłumaczył.
Wniosek obrońcy
Obrońca oskarżonego zaproponował dla swojego klienta karę 2 lat pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na 4 lata, pięcioletni zakaz prowadzenia pojazdów, dozór kuratora. Ani prokurator, ani pokrzywdzeni nie wnieśli sprzeciwu. Ojciec 19-letniego Łukasza zapowiedział jednak, że z powództwa cywilnego wystąpi o odszkodowanie: - Żona chciała się wieszać, leczy się psychiatrycznie, nie mogę tego tak zostawić. On [oskarżony – red.] nie przyjął wniosku w prokuraturze, a kara była wyższa [3 lata pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na 5 lat – red.].
Wyrok
Sąd przychylił się do dzisiejszego wniosku i skazał 19-letniego Dominika T. Podczas ogłoszenia wyroku na sali nie było ani prokuratora, ani obrońcy, ani – co najważniejsze – jego klienta.
- Jego nieobecność jest niewłaściwa, wręcz nieprzyzwoita – wyraził niezadowolenie sędzia Krzysztof Chybicki. – Nie miał takiego obowiązku, ale powinien tu się znajdować. Mam nadzieję, że jego nieobecność nie jest podyktowana obawą przed spojrzeniem w twarz pokrzywdzonym.
Uzasadnienie
Sędzia wyjaśniał, że na wyroku zaważyła postawa oskarżonego, a dokładniej to, jak zmienił swoje zachowanie i że przyznał się do winy.
- Jego wina jest bezsporna, jechał za szybko, nie miał doświadczenia, nie sprawdził czy przyjaciele, którzy podróżowali na tylnym siedzeniu mieli zapięte pasy – wymieniał sędzia. – Nieumyślnie spowodował wypadek, ale umyślnie złamał zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Pędził tą drogą aż 122 km/h!
- I nie podjął prób kontaktu z pokrzywdzonymi – kontynuował sędzia Krzysztof Chybicki. – Mogli oni odmówić, ale jeśli oni niosą taki ciężar to oskarżony powinien podjąć ryzyko, nawet nieprzyjemnego potraktowania. Zrobił to zdawkowo dopiero dziś. I nie zrozumiała jest sytuacja z Martyną – wskazywał sędzia. – Czemu z nią nie porozmawiał?
A dlaczego wyrok to 2 lata więzienia w zawieszeniu na 4 lata?
- To kara adekwatna i sprawiedliwa – przekonywał sędzia Krzysztof Chybicki. – Oskarżony wcześniej nie był karany, a teraz przez cztery lata będzie musiał się bać. Jeśli popełni jakiekolwiek przestępstwo - trafi do więzienia. I ten strach jest dobry, bo będzie pamiętał o tym, co się stało. Poza tym – kontynuował sędzia – będzie widniał w dokumentach, jako osoba karana. Przez lata będzie nosił znamię jako osoba, która kogoś wysłała do nieba.
I zakaz prowadzenia pojazdów: - Przekroczenie prędkości i beztroska, która później mu towarzyszyła stąd aż 5 lat – wyjaśniał sędzia. – Dla młodego człowieka to dotkliwa kara.
Wyrok nie jest prawomocny.
- Jest za mały, za to, co zrobił – podsumował ojciec 19-letniego Łukasza.
Prokuratura oskarżyła 19-letniego Dominika T. o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, bo w wyniku odniesionych obrażeń zmarł pasażer auta, 19-letni Łukasz. Doznał on m.in. złamania kości czaszki, stłuczenia mózgu, pęknięcia śledziony. Lekarzom nie udało się go uratować. 19-letnia Martyna, która również podróżowała fiatem, miała złamany obojczyk oraz kość udową.
Oskarżonemu groziła kara nawet do 8 lat pozbawienia wolności.
Podczas przesłuchania w prokuraturze Dominik T. nie przyznał się do winy, odmówił składania wyjaśnień i – jak dziś określił sędzia – zachowywał się butnie, a następnie wyszedł, jak gdyby nic się nie stało.
Dziś (28 listopada), gdy przed Sądem Rejonowym ruszył proces, oskarżony przyznał się do winy, wyraził żal i przeprosił pokrzywdzonych.
- Za późno! – skwitował ojciec nieżyjącego Łukasza.
Skąd ta zmiana w zachowaniu Dominika T. – chciał wiedzieć sędzia Krzysztof Chybicki.
- Wcześniej byłem w szoku – wyjaśniał oskarżony. Przyznał też, że od czasu wypadku dwa razy, ale przypadkowo, spotkał się z siostrą nieżyjącego przyjaciel i miał pytać o możliwość kontaktu z jej rodzicami. Odmówili. Natomiast z 19-letnią Martyną chodzą do tej samej szkoły, ale dotąd nie porozmawiał z nią. – Bałem się reakcji kolegów – tłumaczył.
Wniosek obrońcy
Obrońca oskarżonego zaproponował dla swojego klienta karę 2 lat pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na 4 lata, pięcioletni zakaz prowadzenia pojazdów, dozór kuratora. Ani prokurator, ani pokrzywdzeni nie wnieśli sprzeciwu. Ojciec 19-letniego Łukasza zapowiedział jednak, że z powództwa cywilnego wystąpi o odszkodowanie: - Żona chciała się wieszać, leczy się psychiatrycznie, nie mogę tego tak zostawić. On [oskarżony – red.] nie przyjął wniosku w prokuraturze, a kara była wyższa [3 lata pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na 5 lat – red.].
Wyrok
Sąd przychylił się do dzisiejszego wniosku i skazał 19-letniego Dominika T. Podczas ogłoszenia wyroku na sali nie było ani prokuratora, ani obrońcy, ani – co najważniejsze – jego klienta.
- Jego nieobecność jest niewłaściwa, wręcz nieprzyzwoita – wyraził niezadowolenie sędzia Krzysztof Chybicki. – Nie miał takiego obowiązku, ale powinien tu się znajdować. Mam nadzieję, że jego nieobecność nie jest podyktowana obawą przed spojrzeniem w twarz pokrzywdzonym.
Uzasadnienie
Sędzia wyjaśniał, że na wyroku zaważyła postawa oskarżonego, a dokładniej to, jak zmienił swoje zachowanie i że przyznał się do winy.
- Jego wina jest bezsporna, jechał za szybko, nie miał doświadczenia, nie sprawdził czy przyjaciele, którzy podróżowali na tylnym siedzeniu mieli zapięte pasy – wymieniał sędzia. – Nieumyślnie spowodował wypadek, ale umyślnie złamał zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Pędził tą drogą aż 122 km/h!
- I nie podjął prób kontaktu z pokrzywdzonymi – kontynuował sędzia Krzysztof Chybicki. – Mogli oni odmówić, ale jeśli oni niosą taki ciężar to oskarżony powinien podjąć ryzyko, nawet nieprzyjemnego potraktowania. Zrobił to zdawkowo dopiero dziś. I nie zrozumiała jest sytuacja z Martyną – wskazywał sędzia. – Czemu z nią nie porozmawiał?
A dlaczego wyrok to 2 lata więzienia w zawieszeniu na 4 lata?
- To kara adekwatna i sprawiedliwa – przekonywał sędzia Krzysztof Chybicki. – Oskarżony wcześniej nie był karany, a teraz przez cztery lata będzie musiał się bać. Jeśli popełni jakiekolwiek przestępstwo - trafi do więzienia. I ten strach jest dobry, bo będzie pamiętał o tym, co się stało. Poza tym – kontynuował sędzia – będzie widniał w dokumentach, jako osoba karana. Przez lata będzie nosił znamię jako osoba, która kogoś wysłała do nieba.
I zakaz prowadzenia pojazdów: - Przekroczenie prędkości i beztroska, która później mu towarzyszyła stąd aż 5 lat – wyjaśniał sędzia. – Dla młodego człowieka to dotkliwa kara.
Wyrok nie jest prawomocny.
- Jest za mały, za to, co zrobił – podsumował ojciec 19-letniego Łukasza.
A