Uderzył czy nie? Prokurator twierdzi, opierając się m.in. na opinii biegłych i zeznaniach matki dziecka, że Tomasz M. celowym działaniem doprowadził do śmierci półtorarocznego Szymonka. Obrońca uważa, że był to nieszczęśliwy wypadek. Brakuje naocznych świadków zdarzenia, proces jest poszlakowy. Wyrok ma zapaść w poniedziałek (8 sierpnia).
Tomasz M. już po raz drugi zasiada na ławie oskarżonych. W pierwszym procesie został uznany winnym nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka i sąd wymierzył mu karę dwóch lat więzienia. Prokuratura złożyła jednak odwołanie i Sąd Apelacyjny w Gdańsku nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy. Tomasz M. stanął przed obliczem Temidy pod zarzutem śmiertelnego pobicia małego Szymonka.
Mężczyzna utrzymuje, że był to nieszczęśliwy wypadek. Twierdzi, że Szymonka nie uderzył a przewrócił się na niego i ręką podparł o małe ciałko. Zapewnia, że był zżyty z dzieckiem swojej dziewczyny, chętnie się z nim bawił, karmił, i na pewno nigdy go nie uderzył.
Innego zdania jest prokuratura. Podczas dzisiejszej (1 sierpnia) rozprawy kończącej proces prokurator Sławomir Karmowski mówił: - Materiał dowodowy daje podstawę do przyjęcia, że oskarżony dopuścił się zarzucanego mu czynu. W swoich zeznaniach matka dziecka mówiła o tym, że w pokoju Szymonka nie było zabawek na podłodze, a Tomasz M. utrzymuje, że właśnie o jedną z nich potknął się i przewrócił. Mówiła również, że w pokoju malucha było dość jasno ze względu na oświetlenie z lamp ulicznych. Poza tym to, że tego grudniowego poranka Tomaszowi M. strasznie spieszyło się do wyjścia do fryzjera – w mojej ocenie - wygląda na ucieczkę. Jednak najbardziej istotnymi dowodami są opinie biegłych z zakresu medycyny sądowej. Pozwalają one na ustalenie mechanizmu, który doprowadził do zgonu pokrzywdzonego. Według biegłych najbardziej prawdopodobną przyczyną śmierci dziecka było uderzenie pięścią w część brzuszną [doszło do rozerwania wątroby i stłuczenia mięśnia sercowego – red.]. Ich opinia wykazuje nielogiczność zeznań oskarżonego. Biegli orzekli też, że szybkie udzielenie pomocy mogłoby zapobiec śmierci Szymonka. Oskarżony jako dorosły mężczyzna nie poinformował matki dziecka o wypadku, do którego, jak twierdzi, doszło. Przemilczał te okoliczności.
Prokurator Karmowski wskazywał również na fakt, że Tomasz M. ukrywał się przed organami ścigania, a także, że był już wcześniej karany za przestępstwa narkotykowe.
- Czyn, o który jest teraz oskarżony, godzi w człowieka i w jego życie – podkreślał. – A przestępstwa przeciwko małoletnim są społecznie odbierane wysoce negatywnie.
Prokuratura domaga się dla Tomasza M. kary ośmiu lat więzienia.
- To proces poszlakowy więc skazanie wymaga stwierdzenia, że zebrane poszlaki nie pozostawiają cienia wątpliwości o winie. A tu tego zdecydowanie brak – przekonywał w mowie końcowej mecenas Stanisław Borzdyński. – W swojej opinii biegli nie wykluczyli upadku oskarżonego z dzieckiem i tego, że mógł podeprzeć się na nim ręką. Biegły przyznał, że jednoznaczne ustalenie przebiegu zdarzenia jest praktycznie niemożliwe. Co prawda, statystycznie rzadko dochodzi do takich sytuacji, ale nie można wykluczyć, że obrażenia dziecka powstały w warunkach podanych przez oskarżonego. Pozostaje też kwestia zeznań członków rodziny Marietty M. [matki dziecka – red.] – kontynuował obrońca. – Oni zgodnie przyznali, że Tomasz M. opiekował się Szymonkiem, jak własnym synem. A po zdarzeniu siedział w łazience i płakał. Co musiałoby się zdarzyć, by mężczyzna raptem, rankiem uderzył dziecko w brzuch? – zastanawiał się mec. Borzdyński. – Nie istnieją racjonalne przesłanki do zarzucanego zachowania. W ocenie obrony wersja oskarżonego jest do przyjęcia.
Mecenas Borzdyński oświadczył, że jego klient powinien odpowiadać za nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka.
- Nie miał o świadomości, że z dzieckiem coś się stało – mówił przed sądem. – Natomiast jego późniejsze działanie, niepowiadomienie o wypadku to obawa przed odpowiedzialnością. Nie ma podstaw w materiale dowodowym, by skazać go za umyślne spowodowanie śmierci. Kara zasądzona powinna być taka, jak orzeczona poprzednio.
Sędzia Piotr Żywicki stwierdził, że ze względu na zawiłość sprawy, wyrok zostanie ogłoszony 8 sierpnia.
Półtoraroczny Szymonek zmarł 29 grudnia 2008 r. w mieszkaniu przy ul. Nowowiejskiej. Według biegłych, przyczyną śmierci dziecka była ostra niewydolność krążenia, która wystąpiła na skutek krwotoku do jamy brzusznej z uszkodzonej wątroby oraz stłuczenie serca. Nie potrafili jednak z całą pewnością określić mechanizmu powstania tych obrażeń. Za najbardziej prawdopodobną wersję przyjęli co prawda uderzenie pięścią lub nogą w dolną część klatki piersiowej malucha, ale nie wykluczyli, że obrażenia powstały na skutek przewrócenia się na dziecko osoby dorosłej. A taką wersję wydarzeń przedstawia oskarżony.
Mężczyzna utrzymuje, że był to nieszczęśliwy wypadek. Twierdzi, że Szymonka nie uderzył a przewrócił się na niego i ręką podparł o małe ciałko. Zapewnia, że był zżyty z dzieckiem swojej dziewczyny, chętnie się z nim bawił, karmił, i na pewno nigdy go nie uderzył.
Innego zdania jest prokuratura. Podczas dzisiejszej (1 sierpnia) rozprawy kończącej proces prokurator Sławomir Karmowski mówił: - Materiał dowodowy daje podstawę do przyjęcia, że oskarżony dopuścił się zarzucanego mu czynu. W swoich zeznaniach matka dziecka mówiła o tym, że w pokoju Szymonka nie było zabawek na podłodze, a Tomasz M. utrzymuje, że właśnie o jedną z nich potknął się i przewrócił. Mówiła również, że w pokoju malucha było dość jasno ze względu na oświetlenie z lamp ulicznych. Poza tym to, że tego grudniowego poranka Tomaszowi M. strasznie spieszyło się do wyjścia do fryzjera – w mojej ocenie - wygląda na ucieczkę. Jednak najbardziej istotnymi dowodami są opinie biegłych z zakresu medycyny sądowej. Pozwalają one na ustalenie mechanizmu, który doprowadził do zgonu pokrzywdzonego. Według biegłych najbardziej prawdopodobną przyczyną śmierci dziecka było uderzenie pięścią w część brzuszną [doszło do rozerwania wątroby i stłuczenia mięśnia sercowego – red.]. Ich opinia wykazuje nielogiczność zeznań oskarżonego. Biegli orzekli też, że szybkie udzielenie pomocy mogłoby zapobiec śmierci Szymonka. Oskarżony jako dorosły mężczyzna nie poinformował matki dziecka o wypadku, do którego, jak twierdzi, doszło. Przemilczał te okoliczności.
Prokurator Karmowski wskazywał również na fakt, że Tomasz M. ukrywał się przed organami ścigania, a także, że był już wcześniej karany za przestępstwa narkotykowe.
- Czyn, o który jest teraz oskarżony, godzi w człowieka i w jego życie – podkreślał. – A przestępstwa przeciwko małoletnim są społecznie odbierane wysoce negatywnie.
Prokuratura domaga się dla Tomasza M. kary ośmiu lat więzienia.
- To proces poszlakowy więc skazanie wymaga stwierdzenia, że zebrane poszlaki nie pozostawiają cienia wątpliwości o winie. A tu tego zdecydowanie brak – przekonywał w mowie końcowej mecenas Stanisław Borzdyński. – W swojej opinii biegli nie wykluczyli upadku oskarżonego z dzieckiem i tego, że mógł podeprzeć się na nim ręką. Biegły przyznał, że jednoznaczne ustalenie przebiegu zdarzenia jest praktycznie niemożliwe. Co prawda, statystycznie rzadko dochodzi do takich sytuacji, ale nie można wykluczyć, że obrażenia dziecka powstały w warunkach podanych przez oskarżonego. Pozostaje też kwestia zeznań członków rodziny Marietty M. [matki dziecka – red.] – kontynuował obrońca. – Oni zgodnie przyznali, że Tomasz M. opiekował się Szymonkiem, jak własnym synem. A po zdarzeniu siedział w łazience i płakał. Co musiałoby się zdarzyć, by mężczyzna raptem, rankiem uderzył dziecko w brzuch? – zastanawiał się mec. Borzdyński. – Nie istnieją racjonalne przesłanki do zarzucanego zachowania. W ocenie obrony wersja oskarżonego jest do przyjęcia.
Mecenas Borzdyński oświadczył, że jego klient powinien odpowiadać za nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka.
- Nie miał o świadomości, że z dzieckiem coś się stało – mówił przed sądem. – Natomiast jego późniejsze działanie, niepowiadomienie o wypadku to obawa przed odpowiedzialnością. Nie ma podstaw w materiale dowodowym, by skazać go za umyślne spowodowanie śmierci. Kara zasądzona powinna być taka, jak orzeczona poprzednio.
Sędzia Piotr Żywicki stwierdził, że ze względu na zawiłość sprawy, wyrok zostanie ogłoszony 8 sierpnia.
Półtoraroczny Szymonek zmarł 29 grudnia 2008 r. w mieszkaniu przy ul. Nowowiejskiej. Według biegłych, przyczyną śmierci dziecka była ostra niewydolność krążenia, która wystąpiła na skutek krwotoku do jamy brzusznej z uszkodzonej wątroby oraz stłuczenie serca. Nie potrafili jednak z całą pewnością określić mechanizmu powstania tych obrażeń. Za najbardziej prawdopodobną wersję przyjęli co prawda uderzenie pięścią lub nogą w dolną część klatki piersiowej malucha, ale nie wykluczyli, że obrażenia powstały na skutek przewrócenia się na dziecko osoby dorosłej. A taką wersję wydarzeń przedstawia oskarżony.
A