Pancerny rajdowiec

23 stycznia 1945 r. grupa sowieckich czołgów przejechała przez niemiecki jeszcze Elbing. Ten epizod przeszedł do historii pod nazwą „Rajdu Diaczenki”. Kim był ten oficer Armii Czerwonej?
Tomasz Gliniecki w swojej książce „Echa pancernego rajdu” przedstawia życiorys Gienadija Diaczenki. „(...) urodził się w 1918 r. Był narodowości rosyjskiej i – oczywiście – członkiem WKP(b). Nie miał własnej rodziny, a najbliższą mu osobą była matka Stiepanida Diaczenko” - czytamy w jego książce.
W 1934 r. ukończył edukację na sześciu klasach szkoły powszechnej i wstąpił do Wojsk Pogranicznych NKWD. I tu uwaga: wojska NKWD były niezależne od regularnej Armii Czerwonej, która odpowiadała definicji wojska w „normalnym” kraju. Gienadij Diaczenko trafił do 59 Oddziału Pogranicznego NKWD i służył jako motorzysta na kutrze patrolowym w Kraju Nadmorskim. To nie była spokojna służba: pogranicznicy toczyli swoje zmagania z Japonią.
Zgodnie z dokumentami, na które powołuje się Tomasz Gliniecki, Gienadij Diaczenko służył tam do maja 1937 r. Aż do czasu powołania w szeregi Armii Czerwonej pracował jako mechanik na kutrze nr 13 w kombinacie kutrowym Zarubino. Tyle oficjalne dokumenty. Ale elbląski historyk zwraca uwagę na udział Diaczenki w apogeum walk o jezioro Chasan w 1938 r., kiedy bohater tego tekstu oficjalnie był w cywilu. Można domniemywać, że kutrowy kombinat Zarubino był „przykrywką” sowieckich pograniczników. Tam też bohater tego tekstu zdobył swoje pierwsze doświadczenie bojowe.
W styczniu 1940 r. został zmobilizowany do Armii Czerwonej. Objął stanowisko zastępcy oficera politycznego w 817 pułku strzeleckim w 239 Dywizji Strzeleckiej w Woroszyłowie w kraju Nadmorskim. Wybuch wojny sowiecko – niemieckiej w 1941 r. jego jednostkę zastał stosunkowo daleko od frontu.
Dość długo mogło się wydawać, że Gienadij Diaczenko wojnę spędzi w pionie politycznym. Armii Czerwonej. W listopadzie 1941 r. został ranny podczas walk pod Moskwą, po wyjściu ze szpitala w lutym 1942 r. został skierowany do szkoły oficerów politycznych w Gorkim. Przechodził przez różne placówki edukacyjne. Jego kolejną jednostką był 49 wydzielony gwardyjski pułk czołgów ciężkich, gdzie służył jako oficer ds. politycznych (październik 1942 – czerwiec 1943 r.).
Kolejnym przydziałem był 3 zapasowy pułk czołgów, gdzie Gienadij Diaczenko pełnił służbę dowódcy kompanii. W marcu 1944 trafia do 31 Brygady Pancernej, gdzie na początku jest zastępcą dowódcy 3 batalionu, a wkrótce jego samodzielnym dowódcą. I z trzecim batalionem trafia pod Elbing. Był już wtedy doświadczonym żołnierzem z licznymi odznaczeniami na koncie.
Rajd bez nagrody
23 stycznia 1945 r kilka czołgów z jego batalionu przechodzi przez Elbing, alarmując niemieckich obrońców miasta. I tu ciekawostka: w tzw. „rajdzie Diaczenki” obok czołgów trzeciego batalionu wzięły udział maszyny pierwszego batalionu majora Nikołaja Tuza. Ten jednak został wymazany z grona pancernych bohaterów spod Elbinga. „Na pocieszenie” pozostał mu awans na stanowisko zastępcy dowódcy brygady i Order Lenina.
Gienadij Diaczenko został „bohaterem” artykułów najpierw w prasie wojennej, a potem ogólnej w Związku Radzieckim. Pierwszy był tekst w czasopiśmie „Za odwagę” - organie 29 Korpusu Pancernego w skład którego wchodziła 31 Brygada Pancerna, w której służył kapitan Gienadij Diaczenko. Autorem tekstu był kapitan Dmitrij Fiedorin, korespondent specjalny. Potem był tekst w gazecie „Na szturm” - organie 5 Armii Pancernej Gwardii.
Następnie tematem zainteresowali się dziennikarze prasy ogólnozwiązkowej. Wyczyn czołgistów kapitana Diaczenki podpułkownik Nikołaj Szwankow w tekście „Pancerny rajd do morza” opublikowanym w „Czerwonej Gwieździe”. Trzeba zwrócić uwagę, że tytułowe morze to brzeg Zalewu Wiślanego.
„Szwankow posługując się opisem jak obiektywem aparatu fotograficznego zrobił zbliżenie na jeden z oddziałów, prezentując jego szczególne zasługi w osiągnięciu nakazanego rozkazami miejsca na mapie Prus. Czytelnicy gazety dowiedzieli się, że sława wyjścia pierwszymi nad Bałtyk, bo i w tym tekście jako brzeg morza potraktowano dzisiejszy Zalew Wiślany przypadła załogom czołgów z batalionu pancernego kpt gwardii Gienadija Diaczenki” - czytamy w książce „Echa pancernego rajdu”. Kolejny tekst – sowiecką odmianę reportażu zwaną oczerk – napisał major Jewgienij Kriger dla Izwiestii. Reportaż „Tak się zaczęło” pokazuje walki czołgistów 31 Brygady Pancernej.
Co ciekawe, dowódcy sowieccy nie uważali rajdu Diaczenki za coś, czym należy się chwalić i przesadnie nagradzać. To był raczej błąd w sztuce wojennej.
Gienadij Diaczenko II wojnę światową skończył w stopniu kapitana – za walki o Elbing nie dostał awansu. Został wysłany wniosek o nadanie mu tytułu Bohatera Związku Radzieckiego, który osobiście zablokował dowódca 2 Frontu Białoruskiego marszałek Konstanty Rokossowski. Odznaczenie obniżono do Orderu Czerwonego Sztandaru. Podobny los (obniżenie odznaczeń) spotkał jeszcze kilkudziesięciu oficerów zaangażowanych w bitwę o Elbing z dowódcą 29. Korpusu Pancernego generałem majorem Ksenofontem Małachowem na czele.
Kapitan Gienadij Lwowicz Diaczenko został w 1966 r. w polskim już Elblągu patronem ulicy. Po dekomunizacji nazw ulic dzisiajjest to Starowiejska. Sam rajd był został upamiętniony w wielu książkach z okresu PRL. A o zdobywcach Elbinga przypomina dziś tylko cmentarz żołnierzy radzieckich przy ul. Agrykola.
Korzystałem z książki Tomasza Glinieckiego „Echa pancernego rajdu” Gdańsk 2017 r.