- I to już jest poważna postać w światku elbląskich stoczniowców. Jego pierwsza stocznia znajdowała się w okolicy dzisiejszej HOW Bryza. Michael Mitzlaff zaczął produkować statki stosunkowo duże, w każdym razie większe niż jego poprzednicy. Warto też wspomnieć, że jako jeden z pierwszych, jeżeli nie pierwszy przedsiębiorca z Elbląga „wyszedł“ ze swoimi statkami poza rynek lokalny - tak o Michaelu Mitzlaffie mówi gdański historyk Waldemar Danielewicz. Rozmawiamy o tych elbląskich stoczniowcach, którzy pozostają w cieniu Ferdynanda Schichaua.
- Elbląg na przełomie XVIII i XIX wieku. Jak wówczas wyglądał „przemysł stoczniowy“ w mieście?
- Pod względem produkcji statków Elbląg był ośrodkiem równorzędnym z Gdańskiem. Pierwsze udokumentowane wzmianki o budownictwie okrętowym pojawiają się w 1650 roku. Budowa odbywała się na położonym poza murami miejskimi Schiffbauplatz, w dosłownym tłumaczeniu „plac budowy statków“. Znajdował się na Wyspie Spichrzów. Budowano wtedy pierwsze nieduże statki. Rozwój stoczni przyspieszył, kiedy Elbląg przeszedł pod panowanie pruskie. Pierwszym wybudowanym wówczas statkiem był Hoy - wybudowany w 1795 roku na Lastadii. Armatorem był elblążanin Jack de Bol. Lastadia znajdowała się mniej więcej w okolicach przystani żeglugi na rzece Elbląg. Drugie miejsce, w którym budowano statki to Klugenbauholtzhof - miejsce do budowy drewnianych statków w luźnym tłumaczeniu - w okolicach wejścia do Kanału Jagiellońskiego. Tam mieściło się Schiffsgesellschaft - Towarzystwo Budowy Statków. Oni w latach 1794 - 1825 zbudowali około 58 jednostek. Oczywiście mówimy o jednostkach drewnianych o napędzie żaglowym, innych wówczas nie było: pinki, barkasy, brygi... Budowano na potrzeby lokalnych armatorów. Były to niewielkie pełnomorskie statki towarowe do żeglugi głównie po Bałtyku.
- Przedstawmy więc dawnych stoczniowców w okresie przed Ferdynandem Schichauem.
- Po rozwiązaniu się wyżej wzmiankowanego towarzystwa na scenie pojawił się Martin Blank. Jego przedsiębiorstwo znajdowało się w okolicy Mostu Wysokiego. Tuż obok niego znajdowała się stocznia Christiana Kluge. Obaj panowie byli kupcami i budowali statki na potrzeby swoje i lokalnych armatorów, też kupców. Stocznie istniały stosunkowo krótko: pojawiły się i stosunkowo szybko zniknęły.
- W 1825 roku pojawia się też Michael Mitzlaff.
- I to już jest poważna postać w światku elbląskich stoczniowców. Jego pierwsza stocznia znajdowała się w okolicy dzisiejszej HOW Bryza. Michael Mitzlaff zaczął produkować statki stosunkowo duże, w każdym razie większe niż jego poprzednicy. Warto też wspomnieć, że jako jeden z pierwszych, jeżeli nie pierwszy przedsiębiorca z Elbląga „wyszedł“ ze swoimi statkami poza rynek lokalny. Jednymi z pierwszych jednostek były barki odrzańskie. Stocznia przeżyła swojego założyciela. Michael Mitzlaff zmarł w 1854 r., a po nim firmę przejęli synowie: Gustaw Adolf, Karl Hermann i Eduard Teodor. W związku z czym zmieniono nazwę na Gebruder Mitzlaff czyli Bracia Mitzlaff. Podwykonawcą dla tej stoczni był Ferdinand Schichau, który dostarczał maszyny parowe. Ostatecznie Schichau w 1872 r. wykupił konkurentów i wprowadził w struktury własnej firmy.
- Mitzlaffowie nie byli jedynymi, którzy nie wytrzymali walki konkurencyjnej z Ferdinandem Schichauem.
- Obok stoczni Mitzlaffa od 1826 roku funkcjonowała stocznia Daniela Fechtera. Założyciel zmarł w 1854 r., schedę po nim przejął syn Gustaw. Stocznia Fechterów znajdowała się mniej więcej na wysokości dawnego kapitanatu przy dzisiejszej ul. Radomskiej. Konkurencja z Ferdynandem Schichauem dała się we znaki i w 1872 roku Gustaw Fechter przeniósł swoją firmę do Królewca, gdzie zbudował potężny zakład przemysłowy działający po różnych zmianach aż do czasów II wojny światowej.
- Przeskoczymy na chwilę na początek XX wieku.
- W latach 1909 - 1914 w Elblągu funkcjonowała firma Franza Schenka. Zajmowała się głównie budową statków rzecznych . Pierwsza siedziba stoczni znajdowała się w okolicy przystani kajakowej przy ul Radomskiej - niemal dokładnie naprzeciw stoczni Schichaua. Sąsiedzi z drugiej strony rzeki planowali poszerzyć w tym miejscu rzekę, aby móc wodować statki. W związku z tym zapłacili Franzowi Schenkowi za zmianę lokalizacji i ten przeniósł się dalej - dziś to okolice dawnego kapitanatu. Tam firma działała do wybuchu I wojny światowej. Jednym z klientów były m. in. niemieckie urzędy celne. Na początku wojny Franz Schenk ze względów zdrowotnych zlikwidował firmę i przeprowadził się do córki, do Lubeki.
- Pozostaje nam jeszcze jedna stocznia.
- Cały czas swoją stocznię miał Wasseramt - urząd wód śródlądowych, w dosłownym tłumaczeniu. Stocznia rzeczna, krótko mówiąc, cały czas mieści się w tym samym miejscu, przy ul. Browarnej. W czasach niemieckich budowała statki na własne potrzeby, Głównym profilem zakładu były jednak remonty własnych jednostek.
- Tu przy okazji wspomnijmy o pewnej rzeczy w kontekście elbląskiego portu.
- Niemcy port elbląski nie uważali za morski. Podlegał zarządowi Waserramtu, czyli zarządowi wód śródlądowych. Jakby nie patrzeć, port elbląski leży nad rzeką. Ferdynand Schichau, chcąc rozwijać swoją stocznię, musiał tworzyć filie swoich zakładów w miejscach bardziej dogodnych. Stocznia w Gdańsku powstała właśnie po to, aby zakłady Schichaua mogły budować większe jednostki. Wyprodukowane w Elblągu najczęściej były wykańczane już w Pilawie. Trzeba też pamiętać, że Zalew Wiślany był regularnie pogłębiany, pogłębiarki zapewniały głębokość dwóch-trzech metrów na torze wodnym. Mimo wszystko tonaż budowanych w Elblągu statków był ograniczony.