Aktywne elblążanki, uczestniczki Kongresu Kobiet w czerwcu odwiedzą Brukselę. Na spotkanie w Parlamencie Europejskim zaprosiła je Danuta Hübner. W październiku natomiast regionalny Kongres w Elblągu otworzy małżonka prezydenta RP Anna Komorowska. O tych ważnych wydarzeniach oraz o feminizmie rozmawiamy z Jadwigą Król, członkinią Rady Programowej Stowarzyszenia Kongres Kobiet.
O co chodzi z tym feminizmem?
Jadwiga Król: - Przez wieki kobiety żyły w cieniu mężczyzn, rodziły dzieci, a później na ich barkach spoczywała większość obowiązków związanych z ich wychowaniem. Do tego głównie ograniczała się rola kobiet przez wiele setek lat w różnych społecznościach. Dopiero w XIX wieku pojawiły się pierwsze odważne, które powiedziały głośno: “ nie, my chcemy innego życia”. O co walczyły? Przede wszystkim o przyznanie kobietom takich samych praw, jak mężczyznom, a w szczególności prawa głosu w wyborach powszechnych, decydowania o swoim losie, wyborze zawodu i walczyły o taki sam dostęp do edukacji. Kobiety odważyły się wreszcie przeciwstawić ugruntowanym stereotypom, a przecież domagały się tylko prawa wyboru własnej drogi życiowej - tak niewiele, a zarazem tak wiele. Feminizm to przede wszystkim sprzeciw wobec seksizmu i patriarchatu, walka o przekształcenie tradycyjnych relacji między płciami. Feministki nie chcą zamiany miejsc między kobietami i mężczyznami, nie chodzi też o naśladowanie mężczyzn, których rola społeczna także wzbudza głosy krytyki. Feminizm budził i nadal budzi emocje przede wszystkim dlatego, bo godził i godzi w interesy określonych grup społecznych.
Feministkom przypina się różne „łatki”, często niezbyt sympatyczne
- Kobieta feministka wie, czego chce, a chce przede wszystkim partnerstwa. Jest matką, żoną, babcią. Ma dzieci, rodzinę. Feminizm kojarzy się wszem i wobec z kobietą niezbyt sympatyczną. Może dlatego, że niektórzy boją się partnerstwa? Mądry mężczyzna zaczyna dziś współpracować z kobietą, dzielić obowiązki, chodzi na spacer z dziećmi, robi zakupy, pomaga w sprzątaniu. Jest jednak wciąż wielu mężczyzn, którzy tego nie rozumieją. Ja jestem feministką i mam rodzinę, jestem matką, babcią, kocham ludzi, tylko mówię o partnerstwie. A mężczyźni są nam potrzebni jak tlen do oddychania. Miarę mocy feminizmu stanowią różne bardzo pejoratywne definicje i określenia. Zewsząd słychać różne niesprawiedliwe określenia feministek: „Kobieta – babochłop. Do tego brzydka, ze szczeciną na nogach. Baba, której nikt nie chciał. Pcha się tam, gdzie nie jest potrzebna”. Tego typu opinii jest wiele, dlatego nasuwa się pytanie: o co tak naprawdę chodzi? Chodzi wciąż o to samo, a więc o władzę, narzucone prawa innym oraz pieniądze. To, co dzisiaj jest dla nas oczywiste, zostało wywalczone po wielkich trudach. Często ruch feministyczny kojarzony jest z działaniami pionierek, które w ramach protestu głodziły się, rzucały pod koła pojazdów decydentów czy przywiązywały się do płotów. Tak trzeba było, bo czyż działając po kobiecemu, z łagodnością i elegancją wywalczyłyby cokolwiek? Dzisiaj, my kobiety, mamy łatwiej w życiu, bo ktoś wcześniej przetarł nam szlaki i nie musimy podejmować tak drastycznych działań. To, co niektórzy nazywają feminizmem, w innych domach jest codziennością. Gdy syn obierze ziemniaki, a córka wymieni żarówkę, stanie się coś złego? Coraz częściej widzimy związki partnerskie, gdzie kobieta i mężczyzna są na równi. Niestety, to, co dla jednych jest codziennością, w innych rodzinach wciąż jest nie do pomyślenia, bo wykorzenienie stereotypów wymaga czasu.
Po co jedziecie do Brukseli?
- Już po raz trzeci kobiety pojadą do Brukseli, by zrozumieć, że polityka nie gryzie. Jeżeli nas zabraknie to nikt naszych spraw nie rozwiąże. Musimy same się za to wziąć. Taka jest feministka. To kobieta, która wie, czego chce. Wyjazd ten jest po to, by tam na miejscu zapoznać się z działalnością parlamentu i porozmawiać z kobietami, które go reprezentują. Dowiedzieć się, czym się zajmują i czy interesują się bardzo prostym życiem kobiet. Taka wiedza jest potrzebna, ponieważ kobiety muszą zaistnieć w polityce. W Brukseli dowiemy się także, czego u nas w Sejmie brakuje, a mianowicie, że każda komisja ma przedstawicielkę, która strzeże praw równościowych. Będziemy też rozmawiać o tym, jakie są działania Brukseli. Istnieje bowiem duży nacisk europosłów, jeśli chodzi o kwestie równego traktowania kobiet i mężczyzn. Tym razem do Brukseli pojadą kobiety z terenów wiejskich i kilka pań z Elbląga.
Dlaczego akurat nasze kobiety zostały zaproszone do Parlamentu Europejskiego?
- Ponieważ jesteśmy zauważane w całym kraju, w Kongresie Kobiet. Już za pierwszym razem, w 2009 roku, pokazałyśmy, że jesteśmy aktywne, że chcemy działać i że interesuje nas polityka. Zostałyśmy dostrzeżone nie tylko przez panią Hübner, lecz także przez prof. Magdalenę Środę, Henrykę Bochniarz, Kazimierę Szczukę, prof. Małgorzatę Fuszarę, które reprezentują Gabinet Cieni w Kongresie Kobiet, tj. kobiecy rząd. My, elblążanki, dałyśmy przykład, że potrafimy być solidarne. Już za pierwszym razem przyjechałyśmy w jednej grupie autokarem. Tworzyłyśmy grupę z różnych środowisk. Dzięki nam kobiety z innych regionów zaczęły się skrzykiwać i przyjeżdżać na kongres. A przyjeżdżają po to, by zaczerpnąć z doświadczenia kobiet ze świata biznesu, show-biznesu, polityki. Na kongresie porusza się problemy, które do tej pory nie były poruszane. My, elblążanki, szczególnie mocno podejmujemy temat godnego życia osób niepełnosprawnych i ich opiekunów.
Szykujecie się już na V Kongres Kobiet?
- Przygotowania są już w toku. Kongres odbędzie się w dniach 14-15 czerwca. Tym razem jedziemy nie dwoma a trzema autokarami. Zabieramy również młodzież z elbląskich szkół ponadgimnazjalnych. Jest bardzo duże zainteresowanie tym wyjazdem. Na kongresie będziemy mieć swój panel. W zeszłym roku podjęliśmy temat uzawodowienia osób opiekujących się osobami zależnymi i w tym roku ten temat będzie kontynuowany. Dzięki podjętym przez nas podczas kongresu dyskusjom świadczenie pielęgnacyjne zostało podniesione o 100 zł. Nie o to nam jednak chodziło, dlatego jeszcze raz podejmiemy ten problem na V Kongresie Kobiet.
A w październiku organizujecie regionalny Kongres Kobiet
- 17 października odbędzie się w Elblągu regionalny Kongres Kobiet. Uroczyście otworzy go żona prezydenta RP Anna Komorowska. Pod dyskusję poddane zostaną tematy: „Kobiety mówią dość przemocy”, „Każdy człowiek ma prawo do godnego życia” (w ramach tego panelu przedyskutowane zostaną problemy osób starszych i niepełnosprawnych), „Przedsiębiorczość kobiet to biznes”. Nie zabraknie pełnomocniczki rządu ds. równego traktowania Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz, prof. Magdaleny Środy i Henryki Bochniarz. Pozostali goście są na razie tajemnicą. Bardzo chciałabym podziękować mężczyznom, którzy dzielnie nas wspierają w naszych działaniach i nie boją się zmian, jakie niesie ze sobą Kongres Kobiet. Są to mężczyźni bardzo mądrzy, którzy wspierają nas przede wszystkim finansowo. Widzą potrzebę zmian i nas rozumieją. Są otwarci, ponieważ wiedzą, że chodzi tu o partnerstwo. Nie uważają nas za zwariowane.
Kongres Kobiet, który od lat Pani reprezentuje, kontynuuje więc misję swoich poprzedniczek?
- Stowarzyszenie Kongres Kobiet powstało, by zachęcać kobiety do aktywności. Każdy z nas jest inny i może spełnić się w różnych dziedzinach: edukacji, ekonomii czy polityce, angażować się w życie społeczne poprzez działalność w stowarzyszeniach, w kółkach parafialnych czy innych organizacjach. Dziedzina nie jest aż tak istotna, jak sama chęć działania. Niektóre kobiety idą jak burza, bez niczyjej pomocy przecierają szlaki i pracują na odpowiedzialnych stanowiskach. Jednak inne panie potrzebują wsparcia, motywacji, a my chcemy im pokazać, że można żyć inaczej.
Jadwiga Król: - Przez wieki kobiety żyły w cieniu mężczyzn, rodziły dzieci, a później na ich barkach spoczywała większość obowiązków związanych z ich wychowaniem. Do tego głównie ograniczała się rola kobiet przez wiele setek lat w różnych społecznościach. Dopiero w XIX wieku pojawiły się pierwsze odważne, które powiedziały głośno: “ nie, my chcemy innego życia”. O co walczyły? Przede wszystkim o przyznanie kobietom takich samych praw, jak mężczyznom, a w szczególności prawa głosu w wyborach powszechnych, decydowania o swoim losie, wyborze zawodu i walczyły o taki sam dostęp do edukacji. Kobiety odważyły się wreszcie przeciwstawić ugruntowanym stereotypom, a przecież domagały się tylko prawa wyboru własnej drogi życiowej - tak niewiele, a zarazem tak wiele. Feminizm to przede wszystkim sprzeciw wobec seksizmu i patriarchatu, walka o przekształcenie tradycyjnych relacji między płciami. Feministki nie chcą zamiany miejsc między kobietami i mężczyznami, nie chodzi też o naśladowanie mężczyzn, których rola społeczna także wzbudza głosy krytyki. Feminizm budził i nadal budzi emocje przede wszystkim dlatego, bo godził i godzi w interesy określonych grup społecznych.
Feministkom przypina się różne „łatki”, często niezbyt sympatyczne
- Kobieta feministka wie, czego chce, a chce przede wszystkim partnerstwa. Jest matką, żoną, babcią. Ma dzieci, rodzinę. Feminizm kojarzy się wszem i wobec z kobietą niezbyt sympatyczną. Może dlatego, że niektórzy boją się partnerstwa? Mądry mężczyzna zaczyna dziś współpracować z kobietą, dzielić obowiązki, chodzi na spacer z dziećmi, robi zakupy, pomaga w sprzątaniu. Jest jednak wciąż wielu mężczyzn, którzy tego nie rozumieją. Ja jestem feministką i mam rodzinę, jestem matką, babcią, kocham ludzi, tylko mówię o partnerstwie. A mężczyźni są nam potrzebni jak tlen do oddychania. Miarę mocy feminizmu stanowią różne bardzo pejoratywne definicje i określenia. Zewsząd słychać różne niesprawiedliwe określenia feministek: „Kobieta – babochłop. Do tego brzydka, ze szczeciną na nogach. Baba, której nikt nie chciał. Pcha się tam, gdzie nie jest potrzebna”. Tego typu opinii jest wiele, dlatego nasuwa się pytanie: o co tak naprawdę chodzi? Chodzi wciąż o to samo, a więc o władzę, narzucone prawa innym oraz pieniądze. To, co dzisiaj jest dla nas oczywiste, zostało wywalczone po wielkich trudach. Często ruch feministyczny kojarzony jest z działaniami pionierek, które w ramach protestu głodziły się, rzucały pod koła pojazdów decydentów czy przywiązywały się do płotów. Tak trzeba było, bo czyż działając po kobiecemu, z łagodnością i elegancją wywalczyłyby cokolwiek? Dzisiaj, my kobiety, mamy łatwiej w życiu, bo ktoś wcześniej przetarł nam szlaki i nie musimy podejmować tak drastycznych działań. To, co niektórzy nazywają feminizmem, w innych domach jest codziennością. Gdy syn obierze ziemniaki, a córka wymieni żarówkę, stanie się coś złego? Coraz częściej widzimy związki partnerskie, gdzie kobieta i mężczyzna są na równi. Niestety, to, co dla jednych jest codziennością, w innych rodzinach wciąż jest nie do pomyślenia, bo wykorzenienie stereotypów wymaga czasu.
Po co jedziecie do Brukseli?
- Już po raz trzeci kobiety pojadą do Brukseli, by zrozumieć, że polityka nie gryzie. Jeżeli nas zabraknie to nikt naszych spraw nie rozwiąże. Musimy same się za to wziąć. Taka jest feministka. To kobieta, która wie, czego chce. Wyjazd ten jest po to, by tam na miejscu zapoznać się z działalnością parlamentu i porozmawiać z kobietami, które go reprezentują. Dowiedzieć się, czym się zajmują i czy interesują się bardzo prostym życiem kobiet. Taka wiedza jest potrzebna, ponieważ kobiety muszą zaistnieć w polityce. W Brukseli dowiemy się także, czego u nas w Sejmie brakuje, a mianowicie, że każda komisja ma przedstawicielkę, która strzeże praw równościowych. Będziemy też rozmawiać o tym, jakie są działania Brukseli. Istnieje bowiem duży nacisk europosłów, jeśli chodzi o kwestie równego traktowania kobiet i mężczyzn. Tym razem do Brukseli pojadą kobiety z terenów wiejskich i kilka pań z Elbląga.
Dlaczego akurat nasze kobiety zostały zaproszone do Parlamentu Europejskiego?
- Ponieważ jesteśmy zauważane w całym kraju, w Kongresie Kobiet. Już za pierwszym razem, w 2009 roku, pokazałyśmy, że jesteśmy aktywne, że chcemy działać i że interesuje nas polityka. Zostałyśmy dostrzeżone nie tylko przez panią Hübner, lecz także przez prof. Magdalenę Środę, Henrykę Bochniarz, Kazimierę Szczukę, prof. Małgorzatę Fuszarę, które reprezentują Gabinet Cieni w Kongresie Kobiet, tj. kobiecy rząd. My, elblążanki, dałyśmy przykład, że potrafimy być solidarne. Już za pierwszym razem przyjechałyśmy w jednej grupie autokarem. Tworzyłyśmy grupę z różnych środowisk. Dzięki nam kobiety z innych regionów zaczęły się skrzykiwać i przyjeżdżać na kongres. A przyjeżdżają po to, by zaczerpnąć z doświadczenia kobiet ze świata biznesu, show-biznesu, polityki. Na kongresie porusza się problemy, które do tej pory nie były poruszane. My, elblążanki, szczególnie mocno podejmujemy temat godnego życia osób niepełnosprawnych i ich opiekunów.
Szykujecie się już na V Kongres Kobiet?
- Przygotowania są już w toku. Kongres odbędzie się w dniach 14-15 czerwca. Tym razem jedziemy nie dwoma a trzema autokarami. Zabieramy również młodzież z elbląskich szkół ponadgimnazjalnych. Jest bardzo duże zainteresowanie tym wyjazdem. Na kongresie będziemy mieć swój panel. W zeszłym roku podjęliśmy temat uzawodowienia osób opiekujących się osobami zależnymi i w tym roku ten temat będzie kontynuowany. Dzięki podjętym przez nas podczas kongresu dyskusjom świadczenie pielęgnacyjne zostało podniesione o 100 zł. Nie o to nam jednak chodziło, dlatego jeszcze raz podejmiemy ten problem na V Kongresie Kobiet.
A w październiku organizujecie regionalny Kongres Kobiet
- 17 października odbędzie się w Elblągu regionalny Kongres Kobiet. Uroczyście otworzy go żona prezydenta RP Anna Komorowska. Pod dyskusję poddane zostaną tematy: „Kobiety mówią dość przemocy”, „Każdy człowiek ma prawo do godnego życia” (w ramach tego panelu przedyskutowane zostaną problemy osób starszych i niepełnosprawnych), „Przedsiębiorczość kobiet to biznes”. Nie zabraknie pełnomocniczki rządu ds. równego traktowania Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz, prof. Magdaleny Środy i Henryki Bochniarz. Pozostali goście są na razie tajemnicą. Bardzo chciałabym podziękować mężczyznom, którzy dzielnie nas wspierają w naszych działaniach i nie boją się zmian, jakie niesie ze sobą Kongres Kobiet. Są to mężczyźni bardzo mądrzy, którzy wspierają nas przede wszystkim finansowo. Widzą potrzebę zmian i nas rozumieją. Są otwarci, ponieważ wiedzą, że chodzi tu o partnerstwo. Nie uważają nas za zwariowane.
Kongres Kobiet, który od lat Pani reprezentuje, kontynuuje więc misję swoich poprzedniczek?
- Stowarzyszenie Kongres Kobiet powstało, by zachęcać kobiety do aktywności. Każdy z nas jest inny i może spełnić się w różnych dziedzinach: edukacji, ekonomii czy polityce, angażować się w życie społeczne poprzez działalność w stowarzyszeniach, w kółkach parafialnych czy innych organizacjach. Dziedzina nie jest aż tak istotna, jak sama chęć działania. Niektóre kobiety idą jak burza, bez niczyjej pomocy przecierają szlaki i pracują na odpowiedzialnych stanowiskach. Jednak inne panie potrzebują wsparcia, motywacji, a my chcemy im pokazać, że można żyć inaczej.
dk