Ma 5 cm długości, początkowo przypuszczano, że to szpila do odzieży. Tylko, że na szpilę była za krótka. Prawdopodobnie jest to miniatura różdżki używanej przez skandynawskie wieszczki. W elbląskim Muzeum Archeologiczno-Historycznym znajduje się jedyna taka miniatura na świecie.
Wśród Skandynawów magia była ważnym elementem życia: podobnie jak praca na roli, wyprawy handlowe i łupieżcze. Magią Seiðr zajmowały się wieszczki zwane vǫlurom. Zajęcie uznawane było za „niemęskie“ a mężczyzna, który się tym zajął, uznawany był za ergi i nie cieszył się szacunkiem w lokalnej społeczności. Prawdopodobnie jednak byli mężczyźni, którzy magią się parali, ale w przeciwieństwie do kobiet - jej „czarną“ odmianą mającą zesłać na ofiarę nieszczęścia. Wzorców daleko nie musieli szukać - w świecie bogów Seiðr miał praktykować sam Odyn. Od Snorriego Sturlusona możemy się dowiedzieć, że wykorzystał magię, aby uwieść i wziąć gwałtem Rindę. Odynowi używanie magii wypominał Loki. Wśród bogiń chętnie magią Seiðr posługiwała się Freja, wykorzystując ją do zmiany wizerunku i niszczenia wrogów. Sagi informują też, że tym rodzajem magii parała się też Gullweig.
Magię wykorzystywano podczas bitew
„Seiðr mógł mieć różne oblicza i trudno o krótkie wyjaśnienie jego specyfiki. Wyraźnie zarysowuje się ambiwalencja i dwoistość, która pozornie wydaje się bardzo trudna do pogodzenia w ramach jednego zjawiska. Pamiętajmy jednak, że świat wierzeń skandynawskich był pełen sprzeczności. Zatem z jednej strony były to praktyki profetyczne, czyli pozwalające poznać przyszłość, z drugiej mogły też wpływać na nią w sposób negatywny lub pozytywny. Seiðr mógł dotyczyć błahych problemów domowych, ale też spraw wagi państwowej. Były to praktyki, które pozwalały przewidywać przyszłość, a także ją zmieniać, leczyć choroby, jak również je wywoływać. Badacze wskazują, że seiðr obdarzał dobrym lub złym losem, wpływał na pogodę, wabił zwierzynę, wywoływał łagodne szkody. Pozwalał także komunikować się z zaświatami i przebywającymi w nich bogami i ludźmi. Za pomocą tych praktyk możliwe było wskrzeszanie i uśmiercanie. Magię tę wykorzystywano podczas bitew m.in. do utrudniania ruchów przeciwnika, budzenia w nim strachu i zagubienia, ale też zapewnienia ochrony przed czarami z jego strony.“ - możemy przeczytać w artykule Jakuba Jagodzińskiego „Seiðr – praktyki magiczne w epoce wikingów“ opublikowanym na portalu histmag.org.
Same wieszczki zaliczały się do elity społecznej. - Były to dorosłe kobiety, które przejawiały szczególne zdolności, polegające na komunikowaniu się z zaświatami. Następowało to po wprowadzeniu się w trans m.in. przy wykorzystaniu śpiewu młodych dziewcząt i przedmiotów magicznych (w tym różdżek). Cieszyły się dużym szacunkiem. Nie była to funkcja dziedziczna - wyjaśnia dr Jakub Jagodziński, kustosz ds. archeologii w Muzeum Archeologiczno-Historycznym w Elblągu. - Wieszczek było też stosunkowo mało, być może jedna na kilka osad. Występowały też wieszczki wędrujące od osady do osady.
„Seanse odbywały się wewnątrz domostw, po zapadnięciu zmroku. Odpowiednio przyjęta wieszczka/kapłanka zajmowała miejsce na specjalnym, wysokim stole. Wokół gromadził się chór, który wykonywał pieśni, konieczne do przeprowadzenia rytuału. Podczas seansu vǫlva pozostawała w odmiennym stanie świadomości (różniącym się jednak od szamańskiego transu), określanym najczęściej mianem ekstazy. Według źródeł nie miała ona wówczas w pełni wolnej woli, nie kontrolowała słów i myśli“ - czytamy w wyżej wzmiankowanym artykule. - „Z Sagi o Eryku Rudym znany jest charakterystyczny ubiór wieszczki – m.in. płaszcz z kamieniami szlachetnymi, czapka podszyta skórą kocią czy skórzane buty i rękawice. Ważnym atrybutem, potrzebnym do wykonania rytuału były różdżki i jest to najważniejszy ślad archeologiczny omawianych praktyk.“
Różdżki (przedmioty, których zastosowanie można w ten sposób interpretować) zostały odnalezione w grobach na terenie dzisiejszej Szwecji i Norwegii. Miały ok. 60-120 cm długości, wykonane były z żelaza lub drewna, często ozdobione stopami miedzi. Wciąż są przedmiotem bardzo rzadkim. - W środowisku naukowym do dziś toczy się dyskusja, do czego owe „pręty“ mogły służyć. Pojawiła się hipoteza, że mogły być wykorzystywane do mierzenia np. materiałów, inna hipoteza mówi o tym, że były to zwyczajne rożna - mówi Jakub Jagodziński.
Jedyna taka na świecie
Podczas prowadzenia wykopalisk na terenie byłej osady skandynawskiej Truso (obecnie Janów niedaleko Elbląga) wykopano pewien przedmiot. Mogło się wydawać, że jest to ozdobna szpila, ale... była za krótka, żeby mieć praktyczne zastosowanie.
– Uwagę na prawdopodobną funkcję tego przedmiotu zwrócił prof. Leszek Gardeła. Zgadzam się z nim, że jest to miniaturka różdżki magicznej, przy czym możemy sobie wyobrazić, że była ona noszona przez wieszczki, być może jako substytut właściwej różdżki - wyjaśnia muzealnik. - Dopóki nie pojawią się inne źródła podważające tę koncepcję, to powinniśmy znalezisko z Truso określać właśnie jako miniaturkę różdżki.
Elbląska „różdżka“ ma około 5 cm, składa się z „ażurowego“ koszyka zakończonego zaostrzonym trzpieniem. Jest wykonana z brązu. - Przedmioty miniaturowe często miały tylko coś symbolizować. To, że nie była to różdżka w pełnym wymiarze, nie oznacza, że nie można było jej wykorzystywać w określonych praktykach magicznych. Być może miniaturka „zastępowała“ dużą różdżkę - mówi Jakub Jagodziński. - Mogła być też po prostu symbolem profesji wieszczki.
Same wieszczki nie były posłankami żadnego konkretnego bóstwa. Pozostawały na usługach ludności, która bogato wynagradzała ich usługi. Choć mogły ingerować w rzeczywistość, to ich podstawowym celem było przepowiadanie przyszłości. Skandynawowie wierzyli, że nie można jej zmienić, informacja od wieszczek miała jedynie pomóc się przygotować na to, co ich czeka.
Sami Skandynawowie do swoich wierzeń mieli często podejście pragmatyczne. Zachowały się źródła, wg których kupcy skandynawscy zmierzający z wyprawą handlową do arabskiego Bagdadu docierając do celu podawali się za chrześcijan. Powód bardzo prozaiczny i niezwiązany z ich prawdziwymi wierzeniami: chrześcijanie jako wyznawcy religii monoteistycznej obciążeni byli mniejszymi daninami i opłatami. W razie sztormu także najpierw modlono się do Boga chrześcijańskiego, a jak to nie pomagało, wzywano na pomoc Thora. Pragmatycznie traktowano też przepowiednie związane z praktykami seiðr – uzyskiwano konkretne korzyści związane z wiedzą na temat nadchodzących wydarzeń.
Pewną ciekawostką jest fakt, że wieszczki z różdżkami znalazły się na znaczkach pocztowych wydanych przez Wyspy Owcze. Miniaturę przedmiotu wykorzystywanego w praktykach możemy oglądać dziś na wystawie „Truso. Legenda Bałtyku”, być może w przyszłości różdżka stanie się nie tylko zabytkiem możliwym do oglądania zza szyby gabloty, ale też spopularyzowanym szerzej symbolem wierzeń obecnych na naszych ziemiach ponad tysiąc lat temu.