Prezes w starciu z faktami (w żadnym trybie)

Od wielu, wielu lat jestem stałym bywalcem spotkań z Jarosławem Kaczyńskim. Pan prezes jest politykiem, o którego wystąpieniach można powiedzieć wszystko, ale nie to, że jest to ciepła woda z kranu. Jego przyjazd zawsze dostarcza nam, elblążanom, wiele emocji.
Przy wejściu - pierwsze zaskoczenie. W przeciwieństwie do poprzednich spotkań prezesa Kaczyńskiego w Elblągu, nikt nie żąda specjalnych zaproszeń, nie trzeba było machać legitymacją prasową, żeby ubłagać organizatorów o łaskę wejścia na salę. O zgrozo, nie ma ochroniarzy na wejściu zaglądających do toreb w poszukiwaniu sam nie wiem czego, jak to ostatnio było w szkole muzycznej. Aż się boję wyciągać z tego zbyt daleko idące wnioski. Czyżby za reżimu Tuska w Polsce było bezpieczniej niż za poprzedniej władzy?! Drugie, równie miłe zaskoczenie – bez problemu można było znaleźć wygodne krzesełko i komfortowo czekać na mocno spóźnionego prezesa. W tej samej sali, dwa lata temu na spotkaniu z Tuskiem musiałem stać w tłumie entuzjastów PO. Dodatkowo poczucie komfortu wzmacniało przebywanie wśród ludzi wywodzących się z tej samej grupy wiekowej co ja i prezes. Paru nastolatków zwabionych z ulicy przez organizatorów dosyć szybko opuściło spotkanie. Było więc swojsko, a młodzież dzięki tej rejteradzie nie nabrała fałszywego pojęcia o współczesnym świecie..
Zaczęło się więc bardzo miło, a potem było już tylko gorzej i gorzej, albowiem prezes swoim zwyczajem zaczął, jakby to ładnie powiedzieć... opowiadać banialuki. Generalny wniosek, jaki można było z jego wystąpienia wyciągnąć, sprowadzał się do krótkiej recepty – pogońcie nieudaczników Tuska, wybierzcie nas i będziecie mieli dobrze. Ludzie ogólnie lubią proste rozwiązania, więc takie postawienie sprawy spotkało się dużym aplauzem sali.
Trzeba przyznać, że pan Kaczyński w przeciwieństwie do większości polityków podał źródło finansowania powszechnego dobrobytu, jaki zapanuje za jakiego przyszłych rządów – niezmierzone pokłady węgla, nierzadko koksowego, na Lubelszczyźnie. Z pobieżnego rachunku wyszło panu prezesowi, że leży tam pod ziemią jakiś bilion złotych (a może dolarów). Wybacz, Czytelniku, że nie chciało mi się już dociekać, dlaczego w latach 2015 do 2023 nie powstała tam ani jedna nowa kopalnia, żeby dobrać się do tego bogactwa. Zapewne komunistyczne złogi w jakimś ministerstwie trzymały tę cenną informację w tajemnicy przed premierem Morawieckim.
Trudno odmówić prezesowi Kaczyńskiemu racji w postawieniu diagnozy obecnego stanu państwa polskiego. Po pierwsze, mamy do czynienia z kryzysem finansów publicznych. Prezes rzucił w salę pytanie jak to możliwe, że mimo wzrostu gospodarczego (a jednak), dochody budżetu wzrosły tylko o marne czterdzieści parę miliardów. W domyśle – ktoś, wiadomo kto, kradnie setki miliardów. Tu pierwszy fact-checking. Podczas rządów PiS-u, jak widać na załączonej grafice, bywało, że roczny przyrost dochodów państwa wynosił nawet 75 mld złotych w 2021 roku, żeby rok później spaść do nędznych 10 miliardów. Dla całych rządów PiS-u średnia to ok. 35 miliardów. Te 49 miliardów przyrostu, osiągnięte w 2024 roku przez nową ekipę wydają się być wynikiem nie odbiegającym jakoś szczególnie od długoletniej normy, nawet po uwzględnieniu inflacji, która pod rządami premiera Morawieckiego straszyła dwucyfrowym wynikiem.
Kolejną diagnozą postawioną przez pana prezesa było rozpoznanie zapaści służby zdrowia. W tym wypadku tylko ktoś bardzo chory na głowę, mógłby się z tym nie zgodzić. Powalający natomiast był wniosek – trzeba dokonać reformy służby zdrowia i my, tzn. PiS tego dokonamy po przejęciu władzy. Bardzo mnie zdziwiło, że obecny na sali poseł Krasulski nie zakrzyknął w tym momencie – Jarek, daj spokój, przecież ledwo co rządziliśmy i przez osiem lat nie udało nam się tego bałaganu ogarnąć, więc nie możesz wciskać ludziom kitu, że tym razem nam się uda. Może akurat przysnął, a prezes brnął dalej wywodząc, że jedną z przyczyn kryzysu są zaniedbania w dziedzinie kształcenia nowych medyków. Trzeba mieć tupet, żeby w Elblągu, gdzie w przeciągu ostatnich dwóch lat uruchomiono kierunki medyczne na dwóch uczelniach, głosić takie herezje. W rzeczywistości limit przyjęć na kierunki lekarskie wzrósł z 10 019 w 2023 roku do 10 500 w tym roku. Wzrost ten nie powala, potrzebujemy oczywiście jeszcze więcej lekarzy, można też dyskutować nad poziomem ich kształcenia, trudno jednak mówić o zapaści w tej dziedzinie. Niestety do kształcenia większej liczby lekarzy potrzebna jest odpowiednia infrastruktura oraz przede wszystkim kadry. Tych ostatnich nawet na pstryknięcie palców samego prezesa nam nie przybędzie.
W wypowiedzi pana Kaczyńskiego nie zabrakło też stałego wątku o realizowaniu niemieckiej agendy przez wasalski rząd Tuska. Efektem tego miało być odebranie naszym portom dochodowych przeładunków i przeniesienie ich do Hamburga. Co ciekawe, z tą informacją zetknąłem się już wcześniej w środowisku sympatyzującym z PiS-em. Ktoś widocznie rozpuścił tam plotkę, która bardzo spodobała się prezesowi i z lubością ją powtarza na swoich spotkaniach.
Wystarczyło trochę poklikać, żeby sprawdzić, że prezes, jak sam o sobie mówi, nie tylko w skoku wzwyż ma kiepskie wyniki. W operowaniu faktami również nie radzi sobie najlepiej. Przeładunki kontenerów w Baltic Hubie w Gdańsku wzrosły w 2024 roku o 10% do rekordowego poziomu 2,242 miliona tzw. TEU, podczas gdy Hamburg walczy od 2021 roku z wyraźnymi spadkami.
No cóż, pan Kaczyński nie od dziś hołduje zasadzie, że jeśli fakty przeczą jego wyobrażeniom o świecie, to tym gorzej dla faktów.
Oczywiście mój fact-checking nie ma żadnego znaczenia. Programy, czy rzeczywiste dane już dawno przestały się liczyć w kształtowaniu politycznych sympatii. Racjonalne rozważania zastąpiły ślepe emocje kształtowane przez media społecznościowe.
W wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego najbardziej zaniepokoiła mnie jego opinia na temat przynależności Polski do Unii Europejskiej. Prezes jest oczywiście za, bo jak słusznie tym razem skonstatował, większość Polaków jest za, ale... No tu z prezesem się różnimy, bo według niego, cytuję z pamięci, Francja powinna w ramach Unii realizować francuską rację stanu, a Polska polską (głośny aplauz na sali). Moim skromnym zdaniem, Unia powstała po to, żeby godzić często sprzeczne interesy krajów członkowskich, dzięki czemu mamy w naszej części Europy najdłuższy okres pokoju w historii. Nie chciałbym się obudzić w Europie, w której każdy z krajów będzie realizować swoją, z natury rzeczy egoistyczną, rację stanu. Ćwiczyliśmy to już w historii z wiadomym skutkiem nie raz. Rosja też „tylko” realizuje swoją rację stanu w Ukrainie, a Izrael w Gazie. Oczywiście nie zawsze walka o swoje interesy musi przyjmować tak zbrodniczą formę. Warto jednak zachować ostrożność w formułowaniu pomysłów na nową, „lepszą” Unię. Forsowanie własnych racji bez oglądania się na innych, to ślepa uliczka. Czasami lepiej znosić włażące w oko nakrętki od butelek, niż mierzyć się z prawdziwymi problemami.
Włodek Gęsicki