- Wiedzieliśmy, że ona jest z nami myślami, a to dodało nam kopa. Mam przeczucie, że nagroda, którą zdobyliśmy, to znak. Nasza wiara w Kornelię pomogła jej wyzdrowieć, a jej wiara w nas pomogła nam wygrać - mówi Ania, jedna z podopiecznych Katarzyny Panicz ze Studia Artystycznego „Szalone i Szalone Małolaty” po tym, jak w czwartek (4 lipca) grupa zdobyła nagrodę główną na festiwalu na Litwie. Zobacz zdjęcia.
Jak przyznaje Katarzyna Panicz, na festiwal Baltic Voice była z dziećmi zapraszana już kilka razy, ale dopiero teraz zdecydowała się na wzięcie w nim udziału.
- Zostaliśmy zaproszeni przez głównego organizatora, który dwa lata temu zauważył nas na innym festiwalu w Berlinie, gdzie zdobyliśmy złoto - mówi Katarzyna Panicz. - Wyjazd na każdy festiwal to zawsze jest duży wydatek, dlatego na Baltic Voice pojechaliśmy dopiero w tym roku.
W festiwalu wzięli udział artyści z 19 krajów. Przez dwa dni trwały przesłuchania, podczas których, jak wspomina Maja Panicz, prowadząca grupę, uczestnicy mieli wykonać dwie piosenki, w tym jedną dowolną i jedną będącą międzynarodowym hitem. W czwartek natomiast odbył się koncert galowy, a po nim wręczenie nagród. Grupa „Szalonych” w której skład weszło 11 młodych artystów, zdobyła złote Grand Prix, wygrywając festiwal.
Trudne początki
- Początkowo miało ich być 12, ale Kornelia, jedna z naszych czołowych wokalistek, trafiła pierwszej nocy do szpitala w dość ciężkim stanie - wyznaje Maja Panicz. - Odwodniła się przez wirusa i karetką musiała jechać do szpitala. Na szczęście mogłam być wtedy z nią. Wszyscy siedzieli wtedy jak na szpilkach, reszta dzieciaków praktycznie nie spała, a przecież we wtorek był pierwszy występ.
Choroba jednej z dziewczynek, strach o nią i brak snu to nie jedyne zmartwienia, które miała grupa.
- To impreza plenerowa, a cały dzień lało i było zimno - wspomina Maja Panicz. - Wszyscy zmarznięci, przemoczeni, niewyspani, zestresowani, nie było Neli, musieliśmy przestawić choreografię i solówki. To było bardzo trudne doświadczenie, które zmieniło nasze priorytety.
- My już wtedy nawet nie zamierzaliśmy walczyć o nagrodę. Stwierdziliśmy, że no cóż, skoro już tu jesteśmy, to po prostu pokażmy się z jak najlepszej strony - dodaje Katarzyna Panicz. - Na nic nie liczyliśmy, byliśmy zmęczeni i zestresowani sytuacją z Kornelią, ale jakoś przetrwaliśmy ten wtorek, który był zdecydowanie najtrudniejszy.
Mimo wielu przeciwieństw i bardzo dużej konkurencji, „Szalone” nie poddały się, a oceny jury zapewniły im nagrodę główną w postaci statuetki i 500 euro.
- To była niesamowita niespodzianka - zgadzają się dumne Katarzyna i Maja Panicz.
Składniki sukcesu
Jak wyjaśniają, festiwal ograniczał liczbę członków, którzy mogli wziąć w nim udział. Choć grupa, która na niego pojechała, na co dzień śpiewa w większym składzie, na Litwę mogło wyruszyć tylko 12 osób.
- Ja byłam już na wielu festiwalach, w Koninie chyba ze cztery razy, ten na Litwie był moim drugim zagranicznym - przyznaje 15-letnia Ania Gautadóttir. - Dołączyłam do „Szalonych”, gdy miałam 6 lat, a od ósmego roku życia jeżdżę na konkursy. Myślę, że ten ostatni cała nasza grupa zadedykowała Neli. Wiedzieliśmy, że ona jest z nami myślami, a to dodało nam kopa. Mam przeczucie, że nagroda, którą zdobyliśmy, to znak. Nasza wiara w Kornelię pomogła jej wyzdrowieć, a jej wiara w nas pomogła nam wygrać.
Maja Panicz przyznaje, że do sukcesu przyczynił się na pewno też wybór repertuaru.
- Zawsze wybieramy coś, co ma fajną energię, emocje i przesłanie, gdzie dzieciaki mogą potańczyć - mówi. - Piosenkę trzeba dobrać do wieku i warsztatu. Uważam, że młodsze dzieci powinny śpiewać o czymś, co znają. My staramy się uniknąć fałszu i dobieramy kompozycje w zależności od estetyki koncertu czy festiwalu. Oczywiście zdarzają się też poważne utwory, ale zawsze chcemy pokazać na scenie prawdę.
Pasja i więzi
Festiwal to nie tylko oceny i konkurencja, ale też nowe doświadczenie i znajomości.
- Najbardziej z Litwy zapamiętałem to, że się dobrze bawiłem - przyznaje 17-letni Aleksander Ryś. - Przyjechaliśmy, nie wiedząc, czego się spodziewać. Byliśmy pozytywnie zaskoczeni, widząc tylu artystów z różnych krajów i móc się z nimi zaprzyjaźnić.
Przebywanie wśród innych młodych wykonawców i nauka od nich jest czymś, co 14-letnią Julię Korytkowską bardzo inspiruje.
- Długo miałam w sobie chęć śpiewania, ale nie mogłam jej rozwinąć przez brak czasu, a teraz czuję, że idę w dobrym kierunku - przyznaje nastolatka. - Jestem w otoczeniu ludzi, z którymi mam dobry kontakt, wszyscy się nawzajem wspieramy i to mnie bardzo motywuje.
- Przede wszystkim motywuje nas pasja - wyznaje 15-letnia Julia Jabłonowska. - Jeździmy na festiwale, zbieramy nie tylko nagrody, ale też doświadczenie. Wszystkie spędzone razem chwile są dla nas ważne.
- To, co charakteryzuje nasze dzieci i całą naszą grupę, to więzi. Między dziećmi nie ma rywalizacji. My też bardzo tego uczymy, zwracamy uwagę, żeby one nie widziały w sobie konkurencji. Lubimy za to działania, które nas integrują. W tym bardzo też pomagają rodzice - mówi Katarzyna Panicz.
Jak dodaje Maja Panicz, teraz grupa ma w planach odpoczynek, a od września zaczną się przygotowania do kolejnych koncertów i festiwali.
- Mamy też w planach coś dużego, o czym na razie nie możemy mówić, ale prosimy, żeby bardzo w tym roku trzymać za nas kciuki - mówi tajemniczo.
Skład zespołu:
Julia Jabłońska, 15 lat,
Julia Korytkowska, 14 lat,
Ania Gautaduttir, 15 lat,
Dawid Krasieński, 17 lat,
Aleksander Ryś, 17 lat,
Otylia Wojtaś, 17 lat,
Aleksandra Dudek, 17 lat,
Weronika Prajsnar, 15 lat,
Wiktoria Peplińska, 17 lat,
Dominika Andrearczyk, 15 lat,
Jagoda Wadecka, 16 lat.