Sportowe wzloty i upadki. Rozczarowania i chwile radości. Poślubiona elblążanka, narodziny dwóch córeczek. Dla Olimpii ostoja defensywy, synonim pracowitości z ćwierć tysiącem występów w żółto-biało-niebieskich barwach. Kamil Wenger nie chce się żegnać, mówi do zobaczenia.
Kibice Olimpii na przestrzeni lat mieli różnych ulubieńców. W latach 70. trybuny wielbiły śp. Witolda Panasa, w 80. - Jacka Spychalskiego. W XXI wieku w szczególności kibicowano Antonowi Kolosovowi, a ostatnio Kamilowi Wengerowi. Wszyscy na stałe wrośli w elbląską rzeczywistość, ale każdy z nich w końcu musiał pożegnać się z elbląska publicznością. Akurat wątek Kamila zaczął się od październikowego odsunięcia od pierwszej drużyny, a 28 grudnia została przekazana informacja o rozwiązaniu kontraktu (z dniem 1 stycznia 2023 r.) za porozumieniem stron.
Początki - III liga
Cofnijmy się do grudnia 2014 roku. Wówczas jako nieopierzony młodzian najpierw został pożegnany w Suwałkach, po czym podpisał umowę z Olimpią. - Zrobiliśmy awans z Wigrami do I ligi, ale tam ze mnie zrezygnowano. Do Elbląga trafiłem dzięki obecnemu dyrektorowi sportowemu Legii Warszawa. Jacek Zieliński, bo o nim mowa, pracował w Suwałkach, ale skontaktował się z przedstawicielami Olimpii i zarekomendował mnie – wspomina Kamil Wenger. - Olimpia przekonała mnie swoją wizją, planem rozwoju i ambicjami dotyczącymi awansu do II ligi. Trafiłem pod skrzydła trenera Borosa, który okazał się znakomitym fachowcem – dodaje Kamil, który w 2014 roku miał 23 lata.
Przed rundą rewanżową Olimpia była wiceliderem podlasko-warmińsko-mazurskiej III ligi. Liderowała Olimpia Zambrów, która także na koniec sezonu okazała się najlepsza. Zapewne wszyscy pamiętają, że imienniczki spotkały się w ostatniej kolejce. Żółto-biało-niebiescy musieli wygrać, mecz zakończył się remisem 1:1. Zaczęło się dobrze, bo w 27. minucie elblążanie prowadzili 1:0 po bramce Damiana Szuprytowskiego. Gol na 1:1 padł w 52. minucie autorstwa… Michała Kuczałka, czyli obecnego zawodnika Olimpii Elbląg. Kamil Wenger oczywiście grał, w pełnym wymiarze czasowym. Zresztą w rundzie rewanżowej sezonu 2014/15 występował "od dechy do dechy", zaliczając tym samym 15 spotkań (1350 minut).
Rozczarowanie brakiem awansu było spore, jednak uznano, że projekt sportowy będzie kontynuował Adam Boros i ostatecznie była to decyzja słuszna. Sezon 2015/16 ułożył się niemal idealnie. Zwycięstwo w lidze było zdecydowane. Olimpia nad drugim Huraganem Morąg miała 7 punktów przewagi. Potem były historyczne już mecze barażowe z Motorem Lublin, zakończone dwoma zwycięstwami. W międzyczasie Olimpia wystąpiła w Wojewódzkim Pucharze Polski. Miał być puchar, ale w półfinale elblążan wyeliminowała Rominta Gołdap 1:0. Wcześniej żółto-biało-niebiescy rozegrali cztery mecze, m.in. z Concordią Elbląg (6 kwietnia 2016 r.), wygrywając 5:0. Jedną z bramek strzelił Wenger.
W ówczesnym sezonie oglądaliśmy 34 kolejki ligowe. Wenger zagrał w 23 meczach, wszystkie po 90 minut. Jeśli chodzi o baraże i WPP, łącznie odbyło się siedem meczów (2+5), Wenger zagrał we wszystkich "od dechy do dechy". Sezon zakończył trzema bramki w lidze i jedną w WPP, otrzymał dwie żółte kartki w lidze i jedną w meczach barażowych.
- Pamiętam doskonale okoliczności meczów barażowych. Przede wszystkim zostaliśmy uznani za najsłabszego zwycięzcę III ligi w Polsce. Mieliśmy nie mieć większych szans z Motorem, u którego wszystko się zgadzało: kwestie finansowe, piękny stadion, kibice, projekt zakładający Ekstraklasę. Przyjechaliśmy do Lublina, a tam zawodnicy Motoru ubrani w eleganckie garnitury i ogólnie cały anturaż zdecydowanie inny niż ten, z którym mieliśmy do czynienia w trakcie sezonu, odwiedzając Szczuczyn, Grajewo albo Działdowo. Jeszcze przed chwilą rywalizacja z drużynami, które ledwo wiązały koniec z końcem, a tu nagle bogata rzeczywistość w Lublinie, gdzie trzeba podjąć rękawice. Strach był w każdym zawodniku, bo nie było sposobności odciąć się od kwestii podkreślających wielkość projektu przeciwnika. My jednak byliśmy bardzo mocni jako zespół, być może to była nawet najmocniejsza Olimpia podczas mojej gry – opowiada Wenger.
Wojewódzki Puchar jako Olimpia II
Kampania 2016/17 to już rywalizacja na poziomie centralnym. Debiutancki sezon Olimpia zakończyła na piątym miejscu. Na 34 możliwe mecze Wenger zagrał w 32. Tutaj nastąpiło odstępstwo od normy, bo w pierwszym składzie wystąpił w 31 meczach (tym samym raz wszedł z ławki rezerwowych), 29 zakończył w pełnym wymiarze czasowym. Pauzował z powodu kontuzji w kolejce 13. i 14.
Z jednej strony występy na poziomie centralnym, z drugiej próba zdobycia Wojewódzkiego Pucharu Polski. Ze względów regulaminowych żółto-biało-niebiescy musieli zostać zgłoszeni pod nazwą Olimpia II. Przygoda nie była jednak udana. Zaczęło się bez problemów, bo od wygranej z Pomowcem Gronowo Elbląskie 5:0 (Piceluk oraz 4x Bojas), ale w następnej rundzie Concordia Elbląg wyeliminował olimpijczyków. Po słabym meczu żółto-biało-niebiescy przegrali 1:3 (dla OE: Sokołowski, dla Concordii: Szmydt, Tomczuk, Strach). Kamil Wenger w obu meczach zagrał po 90 minut.
W sezonie 2017/2018 Wenger zagrał w 33 meczach ligowych. Z powodu urazu nie wystąpił w 9. kolejce przeciwko Legionovi w Legionowie 2:2 (16 września 2016 roku). Olimpia zakończyła sezon na 6 miejscu w tabeli.
Odejście Borosa i cud w Toruniu
Przed sezonem 2018/19 w Olimpii doszło do wielu zmian. Z klubem pożegnał się chociażby Wojciech Daniel, Radosław Stępień, również Krzysztof Niburski. Ogólnie w drużynie, która "robiła" awans na poziom centralny pozostało tylko czterech piłkarzy: Ressel, Kolosov, Bojas oraz Wenger.
- Przez cały okres gry w Elblągu otrzymywałem wiele propozycji z innych klubów, ale zawsze stawiałem zaporowe warunki, bo moim celem nie było odejście tylko zawsze marzyłem o awansie z Olimpią do I ligi – podkreślił Wenger.
Sam sezon był fatalny. Drużyna nie strzelała bramek (tylko cztery w 11 meczach), a co za tym idzie nie zdobywała punktów – z sześcioma oczkami była na ostatnim miejscu w tabeli. Konsekwencją było odejście trenera Borosa.
Jeszcze podczas pracy Borosa Olimpia grała między innym w Chorzowie z Ruchem. Z tym meczem wiąże się ciekawostka związana z Wengerem, wystąpił wówczas z temperaturą 38,9 stopni.
- Nigdy nie szukałem wymówek, zawsze chciałem grać. Oczywiście o stanie mojego zdrowia wiedział trener Boros, ale podjął ryzyko, zagrałem. Podobna sytuacja miała miejsce w tym sezonie, w meczu ze Śląskiem II Wrocław, gdzie również źle się czułem, może nie miałem aż takiej temperatury, ale dolegliwościach była. Zawsze byłem szczery, grałem w otwarte karty, informowałem gdy byłem chory, ale decyzje dotyczącą występu pozostawiłem trenerom - wspomina Kamil Wenger.
Po odejściu Borosa w Elblągu pojawił się trener Adam Nocoń. Jesienią coś tam jeszcze zapunktował, ale jego praca uwidoczniła się wiosną. Olimpia odrabiała straty, ale kwestia utrzymania rozstrzygnęła się dopiero w ostatniej kolejce. "Cud w Toruniu" - takim tytułem okrzyknięto mecz z Elaną, który Olimpia wygrała strzelając zwycięską bramkę w 93. minucie.
- Paradoksalnie to chyba najmilsze moje wspomnienie z występów dla Olimpii. Najbardziej zapadło w pamięci, bo to co wydawało się niemożliwe, stało się faktem. Jechaliśmy do Torunia bez Tomka Lewandowskiego i Michała Kuczałka, na środku obrony zagrałem z Michałem Kieltyką. Graliśmy w niedzielę, a w piątek mówiłem do żony, że jestem w stanie wszystko oddać, żeby tylko się utrzymać, a jak się nie utrzymamy, to chciałem skończyć z graniem w piłkę. Takie było ciśnienie na sukces – wspomina Wenger.
Warto podkreślić, że defensywa Olimpii wówczas straciła 38 goli, co było 5 wynikiem w lidze. Wenger zagrał w 30 meczach ligowych i jednym PP.
Charakterni trenerzy
Czwarty sezon w II lidze potwierdził, że linia defensywy była ostoją drużyny. Ponownie Olimpia straciła 38 goli i tym razem był to 4 najlepszy wynik. Sezon ligowy zakończyła na 8 miejscu. Potem trener Nocoń odszedł z klubu, przyszedł trener Trzeciak, który prowadził drużynę w kampanii 2020/21, zakończonej ponownie heroiczną walką o pozostanie na szczeblu centralnym.
- Mecze z uznanymi markami, bramka w Łodzi z Widzewem, wygrane derby ze Stomilem, baraże, ale te spotkania o utrzymanie w II lidze to chyba wspomnienia takie szczególne. Przed ostatnią kolejką w Kaliszu znowu wielu nas przekreśliło, ale udało się zremisować, w konsekwencji utrzymać, a potem niezapomniana wspólna radość z kibicami – przypomina Kamil.
Po jednym sezonie trener Trzeciak odszedł z klubu, w jego miejsce przyszedł trener Grzegorczyk. Olimpia pod jego wodzą zajęła 9 miejsce, straciła tylko 32 bramki (4 wyniki w stawce).
- Różne rozmowy odbywały się z trenerami, często były to "męskie" wymiany poglądów. Rozmawiało się o aspektach, które osobiście mi się podobają, również o negatywnych. Bywało, że z trenerami mieliśmy inne spostrzeżenia, ale to oni wyciągali wnioski dla dobra drużyny. Każdy z tych trenerów to twardy facet, znakomicie wspominam przepracowane chwile – mówi dziś Wenger.
Bieżący sezon
W tym sezonie Kamil zdążył rozegrać 14 meczów w lidze i dwa w Pucharze Polski. Strzelił bramkę z Wisłą Puławy. Ujrzał dwie żółte kartki. Spotkanie z Zagłębiem II Lubin był ostatnim i tym samym 265. występem dla Olimpii (247 ligowych, 2 barażowe, 9 Pucharu Polski, 7 Wojewódzkiego Pucharu Polski), w których strzelił 15 bramek (11 w II lidze, 3 w III lidze, 1 w PP). W tym sezonie trzy razy wybierany do najlepszej jedenastki kolejki według tygodnika "Piłka Nożna", dopóki grał drużyna straciła 14 bramek i tylko dwa zespoły wpuściły mniej.
Kamil Wenger za pośrednictwem Gazety Internetowej portEl.pl pragnie Państwu przekazać:
Chciałbym podziękować wszystkim kibicom, sympatykom i osobą, które były z drużyną na dobre i na złe. Dziękuję za krytykę, która zawsze napędzała do jeszcze cięższej pracy. Dziękuję prezesowi, zarządowi, wszystkim trenerom oraz zawodnikom, z którymi miałem przyjemność dzielić szatnię. Dziękuję trenerowi koordynatorowi oraz trenerom z akademii za otrzymane szlify trenerskie. Dziękuję ludziom z MOSiR-u oraz osobom dbającym o detale, chociażby o jak najlepsze warunki do treningu. Dziękuję szczególnie żonie i rodzinie, bo oni zawsze byli i wspierali gdy pojawiały się cięższe momenty. Teraz przestaje być częścią tej drużyny, ale nigdy nie przestanę być kibicem Olimpii.
Co dalej? Od momentu zawieszenia trenowałem indywidualnie, a wobec zastanej sytuacji zwiąże się z nowym klubem. Nie chcę się jednak żegnać, bo chcę wrócić. Być może dopiero jako trener, zresztą w najbliższym czasie chce ukończyć kurs trenerski UEFA B, po którym automatycznie będę starał się o licencję UEFA A.
Dzisiaj odchodzę, ale świat dalej pędzi. Jeśli mogę Was o coś prosić to dopingujcie Olimpię. Z Waszym wsparciem gra się naprawdę lepiej. Marzy mi się, aby doping dla drużyny był tak ogromny jak podczas niedawnych meczów z Polonią Warszawa albo ze Stomilem Olsztyn.
Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl jest patronem medialnym ZKS Olimpia Elbląg