Mig-29 z 22. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Malborku zgubił podczas lotu 20-kilogramowy spadochron hamujący. - Jakby coś takiego w kogoś uderzyło, to kaplica – tłumaczy jeden z pilotów. O sprawie pisze Onet.pl
Do incydentu doszło 14 stycznia. MiG-29 z 22. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Malborku podczas lotu nad terenami cywilnymi zgubił spadochron hamujący. Umieszczony w tubie o długości ok. 50 cm, ważący ok. 20 kg spadochron wykorzystywany jest do wyhamowania maszyny po wylądowaniu. – Jakby coś takiego w kogoś uderzyło, to kaplica. Ponadto przy uderzeniu w dom, samochód to jest jak pocisk – tłumaczy w artykule Onet.pl jeden z pilotów.
Wcześniej w innej maszynie uszkodzeniu uległa prądnica, pilot musiał awaryjnie lądować. Ministerstwo Obrony Narodowej nie informuje o usterkach. Sprawy bada wojskowa komisja, która od tygodnia pracuje w bazie w Malborku. Trwają poszukiwania spadochronu, ale piloci twierdzą, że to jak szukanie igły w stogu siana.
Myśliwce MiG-29 były uziemione przez osiem miesięcy po tym, jak w marcu 2019 r. w wyniku awarii w powietrzu maszyny tego typu z 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckiem pilot musiał się katapultować. Samolot uległ całkowitemu zniszczeniu. MON twierdzi, że „od czasu wznowieniu lotów na samolotach MiG-29 doszło do jednego lądowania awaryjnego bez następstw”.
Aktualizacja: W "Polityce" ukazał się właśnie artykuł Michała Fiszera, byłego pilota wojskowego i instruktora na samolotach dźwiękowych, który skrytykował sensacyjny ton artykułu w Onecie. "Wszystkie polskie samoloty bojowe używają spadochronów do skrócenia dobiegu przy lądowaniu. To dobra metoda: wypuszczenie kawałka materiału o powierzchni kilku metrów kwadratowych szybko wyhamowuje maszynę z prędkości ok. 250 do 100 km/godz. Spadochron najczęściej jest wykonany z dakronu lub pochodnej nylonu i wyposażony w mocne linki. Jedynym groźnym elementem konstrukcji jest metalowa klamra ważąca koło kilograma, łącząca spadochron z samolotem" - pisze Michał Fiszer. Cały artykuł znajdziecie tutaj