Natalia Holmanowa, społeczniczka, fotografka i dziennikarka Sota.Vision, niezależnego rosyjskiego serwisu informacyjnego. Do niedawna mieszkanka Królewca. Relacjonowała między innymi procesy dziennikarzy represjonowanych przez reżim Putina: Antoniny Faworskiej i Artema Krigera. Jako dziennikarka zajmowała się głośną sprawą więźnia politycznego Igora Barysznikowa, którego aresztowano i skazano na 7,5 roku więzienia za negatywne wpisy o armii rosyjskiej w mediach społecznościowych. W maju, by ustrzec się przed represjami, musiała opuścić obwód królewiecki. Z Natalią o znaczeniu wolności słowa i o wolności w ogóle rozmawiamy, gdy jest już uchodźcą w Niemczech.
"Nie mogłam postąpić inaczej"
Sota.Vision to rosyjski niezależny serwis informacyjny założony przez byłą reporterkę Grani.ru, Aleksandrę Agiejewą. Dziennikarka stworzyła własny kanał na YouTube, aby relacjonować najbardziej dramatyczne wydarzenia związane z działalnością rosyjskiej opozycji w Moskwie. Obejmowały one między innymi wiece poparcia dla rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego, sprawę na Placu Błotnym (miejsce manifestacji opozycji w 2011 r. i 2012 r.) oraz pikiety potępiające napaść Rosji na Ukrainę. Dla tego tytułu pracuje pochodząca z Królewca Natalia Holmanowa. Od maja mieszka w Niemczech i kontynuuje swoją dziennikarską walkę o wolność więźniów politycznych.
- Musiałam opuścić Kaliningrad, mimo że bardzo kocham swój kraj i lubię swoją pracę. Chciałabym móc pozostać w Rosji i robić to, co dotychczas, czyli pisać o więźniach politycznych. Chciałabym bronić ich prawa do wolności słowa i opinii, nie zostawiać ich samych wobec represji, które są przeciwko nim stosowane i udzielać im pomocy. W ten sposób mogę wpływać na opinię publiczną. Jednak ja i moje dzieci byliśmy priorytetem. Nie mogłam postąpić inaczej, ponieważ chciałam nadal wychowywać trójkę moich dzieci. Nie chciałam trafić do więzienia i tym samym pozbawić ich matki - mówi Natalia.
Holmanowa to była żona oficera armii rosyjskiej. - Mamy troje wspólnych dzieci, rozwiedliśmy się w 2020 roku, więc odpowiedzialność za ich wychowanie spoczywa na mnie. Mój były mąż, oficer armii rosyjskiej, służy na granicy rosyjsko-chińskiej na Dalekim Wschodzie. Ja jednak doskonale rozumiałam, co dzieje się wokół: sądy i aresztowania ludzi, którzy mają odmienne poglądy. Aresztowania za wolność słowa, za to, że odważyli się przyjść na protest, wystąpić przeciw wojnie, przeciw dyktaturze i reżimowi totalitarnemu. Decyzja o wyjeździe nie była dla mnie niespodziewana, była boleśnie przemyślana i podjęta jako jedyna słuszna w danym momencie życia – mówi Natalia.
"Oczywiście, że się bałam"
Natalia podkreśla, że obecna sytuacja w Rosji to ogromne represje nie tylko wobec osób uznawanych za myślących inaczej, ale także wobec niezależnych mediów.
- Pracuję jako korespondentka w Sota.Vision, niezależnym medium, które w Rosji zostało uznane za „obcego agenta”. W ostatnim czasie nasilają się areszty dziennikarzy z niezależnych mediów. To dotknęło także moich kolegów z Sota.Vision: Antoninę Faworską i Artema Krigera. Są w areszcie śledczym, a ich procesy sądowe trwają. Zarzuca się im współpracę z Fundacją Walki z Korupcją (organizacja non-profit założona w 2011 roku przez rosyjskiego opozycjonistę Aleksieja Nawalnego i finansowana z prywatnych darowizn - red.). Niebawem będzie wiadomo, jaki otrzymają wyrok. To jest przerażające – mówi Natalia.
Holmanowa podkreśla, że dziennikarze niezależnych mediów w Rosji pracują w bardzo trudnych warunkach i nieustannym lęku o bezpieczeństwo swoje i swoich bliskich.
- Oczywiście, że ja też się bałam. Bałam się, że jeśli napiszę lub powiem coś nieodpowiedniego, w każdej chwili mogło do mnie wpaść FSB (Federalna Służba Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej) z przeszukaniem. Mogło się to stać na podstawie donosu. Mogliby mnie oskarżyć o podważanie porządku konstytucyjnego Rosji i rozpocząć prześladowania wobec mnie. Dla mnie ważne było, aby moje dzieci miały matkę, mogły dorastać w wolnym kraju, wśród normalnych wartości ludzkich, gdzie wspieranie wojny jest nieakceptowalne. Dlatego podjęłam decyzję, że bezpieczniej będzie dla mnie przebywać teraz w innym kraju. Pod koniec maja wyjechałam z Kaliningradu do Niemiec. Przez jakiś czas mieszkałam w obozie dla uchodźców ubiegających się o azyl w Niemczech. Później przeniesiono mnie do schroniska, które przyjmuje uchodźców z Ukrainy. Byłam tam 1,5 miesiąca. Mieszkałam w z Ukraińcami i byliśmy jedyną rosyjską rodziną w tym miejscu. Nawiązałam serdeczne, przyjazne relacje z Ukraińcami, nie odczuwałam żadnej presji ani nacisku z powodu tego, że jestem Rosjanką. Przeciwnie, otrzymywałam z ich strony duże wsparcie. Wszyscy, którzy tam mieszkali, rozumieli, że jesteśmy zakładnikami tej niepotrzebnej wojny. Wiedzieli, że jestem dziennikarką polityczną, która pisała o więźniach politycznych, i że w moim kraju mogliby mnie uwięzić - mówi Natalia Holmanowa.
Bez znieczulenia
Natalia, jako reporterka, nadal zajmuje się więźniami politycznymi, represjonowanymi przez rosyjski reżim.
- Dużo piszę o Igorze Barysznikowie. To nie tylko więzień polityczny, ale również kaliningradczyk, mój przyjaciel. Znam go od 2020 roku, kiedy to chodził na protesty. Nie bał się mówić, że Putin jest gwarantem bezprawia w Rosji, uzurpatorem, który przejął władzę. Kiedy zaczęła się wojna w Ukrainie, Igor nie mógł milczeć. Na swoim profilu na Facebooku opublikował posty o Mariupolu i Buczy (miasta ukraińskie, w którym Rosjanie dokonali zbrodni wojennych - red.), za co doniesiono na niego i zaczęto prześladować, oskarżając o rozpowszechnianie „fejków o armii”, a w końcu skazano na 7,5 roku więzienia. Sytuację Igora dodatkowo komplikuje to, że w trakcie procesów, z powodu stresu, rozwinęła się u niego choroba. Ma gruczolaka prostaty, a niektóre markery wskazały na obecność nowotworu. Wprowadzono mu epicystostomię (specjalna rurka z workiem na mocz), którą trzeba zmieniać raz w miesiącu. To było tymczasowe rozwiązanie, a następnie konieczna była operacja. Z powodu tej rurki, która wciąż znajduje się w jego ciele, może dojść do nieodwracalnego zniszczenia nerek i w efekcie do śmierci. Lekarze z kolonii karnej nie mogą przeprowadzić potrzebnej mu operacji i od ponad roku zmieniają tę rurkę „na żywo”, bez znieczulenia. Dlatego o tym piszę, w nadziei, że uratuję jego życie – mówi Natalia.
Centrum Obrony Praw Człowieka „Memoriał” uznało Igora Barysznikowa za więźnia politycznego. „OVD-Info” stworzyło petycję z żądaniem natychmiastowego uwolnienia aktywisty. - Igora Barysznikowa umieszczono w areszcie śledczym nr 1 przy ulicy Händla w Kaliningradzie, w celi o powierzchni 5-6 metrów kwadratowych, bez remontu, z niefunkcjonującą toaletą, mokrą betonową podłogą i dużą ilością komarów. Woda z kranu w baraku, nawet po przegotowaniu, nie nadaje się do picia, ponieważ rury są zardzewiałe. Odwiedzać Igora Barysznikowa można tylko raz w miesiącu, a rozmowy telefoniczne są zabronione. Adwokat Katarzyna Selizarowa tak skomentowała sytuację: To nie do pojęcia! Ten system jest zaprojektowany tak, aby powodować nieskończone, niekończące się cierpienia. Wszystko jest przemyślane - gotować takie jedzenie, aby nie dało się go jeść. Człowiek siedzi półgłodny, a w sklepiku kupić nie może - tak niezależne media rosyjskie opisywały warunki, w których był więziony Igor Barysznikow.
Igor Barysznikow, fot. Natalia Holmanowa, Sota.Vision
Za posty do kolonii karnej
Natalia Kolmanowa relacjonowała także procesy dziennikarza i aktywisty Michała Feldmana, który został skazany na 2 lata kolonii karnej za „dyskredytację armii”. - Został osądzony za 11 antywojennych postów i publikacji na VKontakte (rosyjski serwis społecznościowy założony przez Pawła Durowa w 2006 roku -red.). Feldmanowi przedłużono również figurowanie w rejestrze osób skłonnych do ucieczki jako „rozpowszechniających ekstremizm”. Jakiekolwiek represje, które mają miejsce w Kaliningradzie wobec osób myślących inaczej, naturalnie mnie nie pozostawiają obojętną. Jestem niezależną dziennikarką i uważam, że mam prawo o tym pisać oraz mówić – podkreśla Natalia Holmanowa.
Proces Michaiła Feldmana, fot. Natalia Holmanowa, Sota.Vision
"Chabarowsk, jesteśmy z tobą"
Pytamy Natalię, czy w Królewcu ludzie czują się bardziej wolni niż w innych częściach Rosji? - Kaliningrad rzeczywiście był bardziej aktywny politycznie do 2020 roku. W tamtym czasie organizowano demonstracje z udziałem Borisa Niemcowa (rosyjski opozycjonista, obrońca praw człowieka - red.), wspieranie Nawalnego również nie było ścigane prawnie. Jednak sytuacja zaczęła się zmieniać. Pierwszy raz zostałam skazana za udział w akcji w sierpniu 2020 roku, która miała na celu wsparcie Chabarowska (odbył się tam na dużą skalę protest po odwołaniu przez Putina i aresztowaniu Siergieja Furgała, gubernatora Kraju Chabarowskiego - red.). Został sporządzony przeciwko mnie protokół za rozwinięcie transparentu "Chabarowsk, jesteśmy z tobą!". Wtedy zrozumiałam, że to jest punkt bez powrotu. Około 20 mieszkańców Kaliningradu wyszło wtedy na Plac Zwycięstwa, by wesprzeć Chabarowsk, a policja wszczęła ponad siedem postępowań administracyjnych. Wszystkie protokoły dotyczyły naruszenia porządku organizacji lub prowadzenia publicznej akcji - mówi Holmanowa.
"Zmanipulowani propagandą"
W 2022 roku mieszkańcy Królewca zaczęli być prześladowani, karani grzywnami i aresztami.
- Po zatruciu Aleksieja Nawalnego, w styczniu 2021 roku, odbyła się w Kaliningradzie demonstracja na jego rzecz, w której udział wzięło około trzech tysięcy osób. Policja, która bacznie obserwowała marsz i wiec, zatrzymywała protestujących, aresztując ich na 10 lub więcej dni. Po rozpoczęciu wojny (Rosji z Ukrainą-red.), każdy, kto próbował wyjść na protest przeciwko wojnie, był zatrzymywany i sądzony. Dlatego teraz ze "swobodą" w Kaliningradzie jest bardzo źle. Mimo bliskości z Europą, ale wielu mieszkańców jest zmanipulowanych propagandą i oficjalnym stanowiskiem. Wszystko, co jest sprzeczne z reżimem, jest teraz karalne. Przetrwać i żyć w tym reżimie jest bardzo trudno. Współczuję mieszkańcom Kaliningradu, którzy teraz muszą milczeć i nie mają prawa otwarcie wyrażać swojego zdania, bo jeśli to zrobią, będą prześladowani - mówi dziennikarka.
"Rosję mogą zmienić tylko elity"
Holmanowa nie wierzy, że rosyjskie społeczeństwo może realnie wpłynąć na zmianę polityki Putina wobec Ukrainy.
- Rosja jest państwem kontrolowanym przez FSB i dopóki Putin jest u władzy, nic się nie zmieni. Uważam, że prości ludzie nie są w stanie zmienić sytuacji w Rosji, i wszystko, co teraz dzieje się w kraju, musi zmienić się w inny sposób. Nie przez to, że prości ludzie trafiają do więzienia i stają się więźniami politycznymi. Może to się stać z pomocą elity politycznej. Będąc na przymusowej, tymczasowej emigracji, będę wspierać powstawanie realnej opozycji, mającej alternatywny program działania. To właśnie jest w moim rozumieniu żywa, a nie dekoracyjna elita, która może wpłynąć na zakończenie rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie - mówi Natalia Holmanowa.