W czasach, gdy miasta różnych regionów Polski zdają się już doskonale rozumieć, jak wielką rolę w ich rozwoju i bogaceniu się może odgrywać turystyka, Elbląg bardzo wyraźnie marnuje swoje szanse. Nie zamierzam jednak pisać o abstrakcyjnych dla naszych włodarzy pojęciach, takich jak promocja, opiszę konkretne przypadki, gdzie, jak mi się wydaje, można coś zmienić bez długoterminowych strategii i wielomilionowych inwestycji. Dwa małe absurdy.
Choć jesteśmy miastem, które samo w sobie nie ma zbyt wielu dużych, przyciągających typowego turystę atrakcji, możemy starać się „podłączać” pod turystyczne atrakcje czy wydarzenia kulturalne regionu, tak by ich goście przybywali do nas niejako „przy okazji”. Ale, niestety, nie potrafimy korzystać należycie ani z Kanału Elbląskiego, ani z Fromborka, a nawet Malborka.
Zakrawa na skandal, że w dniach, w których rzesze turystów (organizatorzy spodziewali się, że w ciągu trzech dni miasto odwiedzi około 100 tys. osób) zjeżdżają do Malborka, aby obejrzeć przedstawienie oblężenia zamku, Elbląg jest od tego wydarzenia odcięty z uwagi na poważne problemy komunikacyjne. Mianowicie, nie ma odpowiednich połączeń umożliwiających powrót z Malborka. Oblężenie kończyło się około 23.30, a najbliższy pociąg do Elbląga odjeżdżał dopiero o 5.46! Czy naprawdę władze miasta nie mają żadnych możliwości lobbowania o pociąg „okazjonalny”? Owszem, mają, tylko im się nie chce. Skoro PKP uruchamia dodatkowe połączenia na festiwale takie jak Woodstock, na koncerty, np. Stinga czy na mecze piłkarskie, to czy u nas nie udałoby się uruchomić jednego choćby składu osobowego?
Jaka z tego korzyść? Po pierwsze taka, że niezmotoryzowani elblążanie, a także ci, którzy samochód mają, ale na tego typu festynach lubią usiąść przy piwie, mogliby obejrzeć oblężenie. Po drugie, turyści mogliby zrezygnować z ubogiej bazy turystycznej Malborka na rzecz pobliskiego Elbląga. Nie wydaje mi się, aby nasz sąsiad dysponował bazą hotelową odpowiednią dla takiej ilości gości. Szkoda, że nie mogliśmy zaprosić ich do nas.
Drugą sprawą jest opiekująca się połączeniami biegnącymi przez Zalew Wiślany do Krynicy Morskiej Żegluga Elbląska – całkowicie niewykorzystany potencjał turystyczny. Po pierwsze, mogliby z tych statków korzystać turyści przejazdowi, wycieczki, grupy rowerowe przejeżdżające na trasie z Gdańska na Mazury. Po drugie, mogliby z nich korzystać elblążanie wybierający się do Krynicy na dłuższy bądź krótszy wypoczynek. Na transport na Mierzeję jest zapotrzebowanie, w wakacje z elbląskiego dworca PKS dziennie odjeżdża około 30 autobusów do Krynicy, a podróż czy to autobusem, czy samochodem zatłoczonymi szosami w pełnym upale do przyjemnych nie należy.
Po trzecie i najważniejsze – mogliby z tych statków korzystać turyści, którzy przyjeżdżają do Krynicy na dłuższe wczasy. Kurort ten w okresie wakacyjnym zamieszkuje ok. 10 tysięcy turystów, można bezpiecznie założyć, że spora ich część ma wykupione na tyle długie wczasy, że czy to z nudów, czy w wypadku gorszej pogody byłaby skłonna porzucić na jeden dzień plaże Bałtyku i wybrać się zwiedzić całkiem spore pobliskie miasto – Elbląg. Zwłaszcza, że towarzyszyłaby temu przyjemność samego rejsu statkiem.
Cały czas używam trybu warunkowego, dlaczego? Ano dlatego, że przyjrzenie się ofercie Żeglugi Elbląskiej może przyprawić o palpitację serca. Wchodzimy na stronę internetową, oglądamy listę połączeń i choć widzimy osiem weekendowych rejsów z Krynicy do Tolkmicka i Fromborka (w dni powszednie jest ich trochę mniej), to rejsów z Elbląga na stronie nie ma! Może dlatego, że rozkład jest z 2007 roku, a przynajmniej taki można pobrać do zapisania na dysku?
Być może nie wszyscy słyszeli o Internecie, na szczęście możemy pojechać nad rzekę i tam się wszystkiego dowiedzieć w siedzibie firmy. Otóż rejs do Krynicy jest jeden, w dodatku tylko w weekend, statek odpływa o godz. 7 rano. Z Krynicy do Elbląga możemy powrócić o 17.30. Przyjemność trwa dwie i pół godziny, a realizowana jest przez… Żeglugę Gdańską, pewnie dlatego nie ma nic na stronie Żeglugi Elbląskiej! Ręce opadają.
Nie wymaga tęgiego umysłu dojście do wniosku, że ugoszczenie kilku, kilkunastu grup malborskich turystów wyszłoby na zdrowie elbląskim hotelarzom i restauratorom, może nawet Galerię EL i Muzeum ktoś chciałby obejrzeć, a zwiększenie liczby rejsów mogłoby wnieść trochę stałego ożywienia na naszą starówkę. Nie twierdzę, że dzięki temu zamienimy się tętniącą życiem i rojącą się od turystów metropolię. Ale gdyby komuś zechciało się dojrzeć te małe, niewykorzystane okazje i zacząć coś zmieniać, to krok po kroku, kto wie?
Zakrawa na skandal, że w dniach, w których rzesze turystów (organizatorzy spodziewali się, że w ciągu trzech dni miasto odwiedzi około 100 tys. osób) zjeżdżają do Malborka, aby obejrzeć przedstawienie oblężenia zamku, Elbląg jest od tego wydarzenia odcięty z uwagi na poważne problemy komunikacyjne. Mianowicie, nie ma odpowiednich połączeń umożliwiających powrót z Malborka. Oblężenie kończyło się około 23.30, a najbliższy pociąg do Elbląga odjeżdżał dopiero o 5.46! Czy naprawdę władze miasta nie mają żadnych możliwości lobbowania o pociąg „okazjonalny”? Owszem, mają, tylko im się nie chce. Skoro PKP uruchamia dodatkowe połączenia na festiwale takie jak Woodstock, na koncerty, np. Stinga czy na mecze piłkarskie, to czy u nas nie udałoby się uruchomić jednego choćby składu osobowego?
Jaka z tego korzyść? Po pierwsze taka, że niezmotoryzowani elblążanie, a także ci, którzy samochód mają, ale na tego typu festynach lubią usiąść przy piwie, mogliby obejrzeć oblężenie. Po drugie, turyści mogliby zrezygnować z ubogiej bazy turystycznej Malborka na rzecz pobliskiego Elbląga. Nie wydaje mi się, aby nasz sąsiad dysponował bazą hotelową odpowiednią dla takiej ilości gości. Szkoda, że nie mogliśmy zaprosić ich do nas.
Drugą sprawą jest opiekująca się połączeniami biegnącymi przez Zalew Wiślany do Krynicy Morskiej Żegluga Elbląska – całkowicie niewykorzystany potencjał turystyczny. Po pierwsze, mogliby z tych statków korzystać turyści przejazdowi, wycieczki, grupy rowerowe przejeżdżające na trasie z Gdańska na Mazury. Po drugie, mogliby z nich korzystać elblążanie wybierający się do Krynicy na dłuższy bądź krótszy wypoczynek. Na transport na Mierzeję jest zapotrzebowanie, w wakacje z elbląskiego dworca PKS dziennie odjeżdża około 30 autobusów do Krynicy, a podróż czy to autobusem, czy samochodem zatłoczonymi szosami w pełnym upale do przyjemnych nie należy.
Po trzecie i najważniejsze – mogliby z tych statków korzystać turyści, którzy przyjeżdżają do Krynicy na dłuższe wczasy. Kurort ten w okresie wakacyjnym zamieszkuje ok. 10 tysięcy turystów, można bezpiecznie założyć, że spora ich część ma wykupione na tyle długie wczasy, że czy to z nudów, czy w wypadku gorszej pogody byłaby skłonna porzucić na jeden dzień plaże Bałtyku i wybrać się zwiedzić całkiem spore pobliskie miasto – Elbląg. Zwłaszcza, że towarzyszyłaby temu przyjemność samego rejsu statkiem.
Cały czas używam trybu warunkowego, dlaczego? Ano dlatego, że przyjrzenie się ofercie Żeglugi Elbląskiej może przyprawić o palpitację serca. Wchodzimy na stronę internetową, oglądamy listę połączeń i choć widzimy osiem weekendowych rejsów z Krynicy do Tolkmicka i Fromborka (w dni powszednie jest ich trochę mniej), to rejsów z Elbląga na stronie nie ma! Może dlatego, że rozkład jest z 2007 roku, a przynajmniej taki można pobrać do zapisania na dysku?
Być może nie wszyscy słyszeli o Internecie, na szczęście możemy pojechać nad rzekę i tam się wszystkiego dowiedzieć w siedzibie firmy. Otóż rejs do Krynicy jest jeden, w dodatku tylko w weekend, statek odpływa o godz. 7 rano. Z Krynicy do Elbląga możemy powrócić o 17.30. Przyjemność trwa dwie i pół godziny, a realizowana jest przez… Żeglugę Gdańską, pewnie dlatego nie ma nic na stronie Żeglugi Elbląskiej! Ręce opadają.
Nie wymaga tęgiego umysłu dojście do wniosku, że ugoszczenie kilku, kilkunastu grup malborskich turystów wyszłoby na zdrowie elbląskim hotelarzom i restauratorom, może nawet Galerię EL i Muzeum ktoś chciałby obejrzeć, a zwiększenie liczby rejsów mogłoby wnieść trochę stałego ożywienia na naszą starówkę. Nie twierdzę, że dzięki temu zamienimy się tętniącą życiem i rojącą się od turystów metropolię. Ale gdyby komuś zechciało się dojrzeć te małe, niewykorzystane okazje i zacząć coś zmieniać, to krok po kroku, kto wie?
MD