Dwie największe tragedie naszych czasów: 1.Że głupota zabrała się ma myślenie 2.I że byle głąb może mówić, co chce, a inteligentom często zamyka się gębę. Ciekaw jestem poziomu "intelektualnego", "naukowego" ("OKSFORDZKIEGO"!) takich dyskusji, kiedy masa krytyczna biorąca w nich udział to osoby - siłą rzeczy, z racji wieku - nie posiadające wiedzy, skali porównawczej ani doświadczenia życiowego. O czym będą te rozmowy i dyskusje? O powtarzaniu oklepanych komunałów typu "trzeba ciężko pracować", "szczypawki to kamień milowy nauki" albo "trzeba pomagać państwu a literę U, bo to walka o wolność i demokrację"? Słowo daję, że nawet jeśli borykałbym się z kilkudniowym zatwardzeniem, to nie chciałbym tego oglądać. I to nie jest hejt z mojej strony - takie wnioski posiadam po obserwacjach własnych zarówno wspomnianej masy krytycznej oraz po zawartości jadłospisu szkolno-domowo-medialnego, jakim się ją "upelikania" codziennie.