Każde miasto ma swoją legendę. W Elblągu jedną z nich jest Sławomir Malinowski, który w mundurze oficera Ludowego Wojska Polskiego straszy dzieci po dobranocce czytając jedynie słuszne wiadomości w Dzienniku Telewizyjnym podczas stanu wojennego.
W tym wypadku było trochę jak ze słynnym rozdawaniem samochodów na Placu Czerwonym w Moskwie. Okazało się, że nie samochody, a rowery i nie rozdają, a kradną. Pozwoliłem sobie na ten moskiewski suchar nie przypadkiem, ale o tym za chwilę.
Pan Malinowski owszem występował w DzTV, ale kilka ładnych lat po zakończeniu stanu wojennego, kiedy PRL już ledwo dyszał, a jego garnitur zdecydowanie nie był koloru zielonego. Żeby było śmieszniej, to w stanie wojennym w Dzienniku prężył się w mundurze inny elblążanin, którego nazwiska przez litość tu nie przytoczę.
Mimo tego, że pan Malinowski wielokrotnie dementował informację o swoich mundurowych występach, a nawet wytaczał procesy ludziom, którzy go o to pomawiali, ciągle musi się mierzyć z tym zarzutem. Podejrzewam, że już do końca życia będzie musiał słuchać komplementów w rodzaju „słuchaj, ale w mundurze było ci do twarzy”. No cóż taka karma, a jak mawiają starzy Hindusi z karmą pan nie wygrasz.
Bardziej niż telewizyjna kariera Sławomira Malinowskiego sprzed czterdziestu lat interesują mnie ludzie, którzy pojawiają się z nim na zdjęciach ze spotkań z wyborcami.
Chodzi mi o pewnego obywatela, który delikatnie mówiąc wykazuje dużo zrozumienia dla ruZZkiej „specjalnej operacji wojskowej” w Ukrainie. W swoim czasie nawet próbował używać komentarzy na portElu, do propagowania swoich proputlerowskich poglądów. Ponieważ nie mam zrozumienia dla pożytecznych idiotów Kremla, został zablokowany i zapewne gdzie indziej teraz sławi swojego zbrodniczego idola.
Na początku myślałem, że ten jegomość był tylko bohaterem drugiego planu, który przypadkiem pojawił się w kadrze za panem kandydatem, ale krótka wizyta na profilu facebookowym Sławomira Malinowskiego uświadomiła mi, że nie ma mowy o żadnym przypadku.
Sympatie są na tym profilu jednoznacznie określone, a winny wojny w Ukrainie bez żadnych wątpliwości wskazany. Jest nim oczywiście NATO, które sprowokowało tych biednych Rosjan do napaści na Ukrainę. Nie doczytałem się tego wprost, ale można się tylko domyślać, że towarzyszące temu zbrodnie, gwałty i rabunki dokonywane zgodnie z odwieczną rosyjską tradycją, to też wina NATO. Szczytem wszystkiego były zachwyty nad poziomem dziennikarstwa Tuckera Carlsona, który niedawno przeprowadził wywiad z Putinem. Ten „prawdziwy dziennikarz” jak go określa pan Malinowski w sposób bezkrytyczny i bezrefleksyjny „łykał” niezliczone kłamstwa dyktatora, w tym twierdzenie, że to Polacy zmusili Hitlera do rozpoczęcia II wojny światowej. No cóż, pogratulować panu kandydatowi takich wzorów prawdziwego dziennikarstwa.
Tak na marginesie, nie mogłem zrozumieć, dlaczego autor profilu tak bardzo się obrusza na te posądzenia o występy w DzTV podczas stanu wojennego. Bez trudu bowiem można tam znaleźć liczne wpisy, z których aż bije nostalgia za czasami (nie)słusznie minionymi.
Oczywiście można sobie wyobrazić, że pan Malinowski jako prezydent, mimo swoich kontrowersyjnych poglądów, uczyni Elbląg znowu wielkim. Na szczęście nie żyjemy w Rosji i to elblążanie w demokratycznych wyborach zdecydują czy do tej wielkości chcą być prowadzeni przez tego pana.