Leo Beenhakker niczym Napoleon pod Austerlitz, próbował zmylić Austriaków grając przez pierwsze pół godziny tylko Borucem. Jego sprawność uchroniła nas od utraty pięciu, a może sześciu bramek. Strategia ta prawie się sprawdziła, a uruchomienie drugiego czarnego zawodnika na wiedeńskiej murawie przyniosło oczekiwanego gola. Prawie, jak wiadomo robi różnicę i dlatego tradycyjnie pozostaje nam cieszyć się tylko moralnym zwycięstwem i rozpamiętywać błąd(?) sędziego. Zobacz jak kibicowaliśmy naszej reprezentacji.
Media zaleje zapewne fala spekulacji - Austriacy wygrają z Niemcami, a my jeszcze wyżej z Chorwatami i wychodzimy z grupy. Niestety okrutna rzeczywistość jest taka, że z trzech meczy "o", mecz otwarcia i o wszystko mamy już za sobą. Pozostał tylko mecz o honor. Następna szansa w mistrzostwach Europy już za cztery lata. Jako organizatorzy mamy zapewniony udział i emocje zaczną się od nowa.
wg