Kilka dni temu jeden z Czytelników zażądał usunięcia komentarza, w którym nazwano Macieja Wąsika przestępcą. Według niego „osoba uniewinniona nie jest przestępcą”. Wydawałoby się, że sprawa ta była tyle razy wałkowana w mediach ogólnopolskich, że przeciętny obywatel RP jest już wybitnym specjalistą w tej dziedzinie prawa. Okazuje się, że jednak nie.
Uniewinnienie i ułaskawienie, chociaż zaczynają się na tę samą literę i brzmią podobnie, to nie mają tego samego znaczenia. To, że pan prezydent Duda ułaskawił w swoim nieograniczonym miłosierdziu pana Wąsika, to nie znaczy, że pan Wąsik nie popełnił przestępstw, za które został skazany prawomocnym wyrokiem. Oczywiście jak każdy w takim przypadku ma prawo twierdzić, że jest niewinny, że sędzia kalosz, a w ogóle to sprawa była motywowana politycznie. Nie nam to rozstrzygać, ale wyrok jest wyrok. Co do jednego nie ma wątpliwości - próba wrobienia Andrzeja Leppera w aferę gruntową miała oczywiste podłoże polityczne, ale przy opracowaniu jej scenariusza bez wątpienia „inni szatani byli czynni”. No może jeden szatan.
Tak się złożyło, że wczoraj pan Wąsik złożył niezapowiedzianą wizytę w Elblągu. Nie było niestety reklamy nawet w zaprzyjaźnionym medium, nie pojawił się też nad Elblągiem policyjny helikopter, dzięki czemu mieliśmy co prawda niezakłócone dostawy prądu, ale frekwencja za to była licha. No cóż, odstawienie od karmiących spółek Skarbu Państwa i utrata ministerialnego stanowiska ma swoje przełożenie na jakość kampanii wyborczej.
Pan Wąsik nawet bez helikoptera robi bardzo dobre wrażenie, używając określenia klasyka to „ciepły człowiek”. Odważnie podkreślił znaczenie Unii Europejskiej dla Polski, chociaż miałem wrażenie, że na sali w tym momencie powiało chłodem. Trafnie też zdiagnozował problemy z jakimi boryka się obecnie Unia – kryzys klimatyczny i migracyjny oraz wyzwania wynikające z Zielonego Ładu, który z takim trudem został, z błogosławieństwem samego Prezesa, wynegocjowany przez premiera Mateusza Morawieckiego i komisarza Wojciechowskiego. Zabrakło mi tylko jednego drobiazgu – pomysłu jak te problemy rozwiązać. Samo negowanie tego, co proponuje Komisja Europejska to trochę mało. Chciałbym usłyszeć co chce robić np. z migrantami – strzelać do nich, taranować pontony, czy postawić kolejny mur, bo ten dotychczasowy okazał się dziurawy jak sito, o czym boleśnie przekonali się nasi sąsiedzi zza Odry. Przebąkiwał coś o odsyłaniu ich do Afryki, ale bez szczególnego przekonania.
Wiele było narzekań na ingerencję Brukseli w wewnętrzne sprawy państw członkowskich. Do słuchaczy przemawiał szczególnie przykład tego jak to nasze dzieci za sprawą promowanej przez Unię ideologii LGBT zmuszane są do ciągłej zmiany płci, przez co w ostatnich latach znacząco rośnie liczba samobójstw wśród młodzieży. Nie daje to dobrego świadectwa ministrowi Czarnkowi, który najwidoczniej dopuszczał przez lata do takiej indoktrynacji w naszych szkołach. Tak poważnie, to problem ze stanem zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży jest tragiczny, ale diagnoza wydaje się mało trafiona. O zapaści psychiatrii dziecięcej w ostatnich latach można by długo pisać, władza wolała urządzać polowania na czarownice LGBT, zamiast inwestować w specjalistyczne szpitale.
Pewne rozbawienie na tle tych utyskiwań na odbieranie nam suwerenności przez Komisję Europejska, wywołał u mnie jedyny konkretny pomysł pana Wąsika na swoją przyszłą działalność w PE – należy uchwalić jednolitą dla wszystkich krajów deklarację majątkową dla europarlamentarzystów. Nie może tak być, żeby Bułgarzy mieli inną niż Hiszpanie. A gdzie tu poszanowanie dla suwerennej woli narodu bułgarskiego?!
Na spotkaniu oprócz pana Wąsika byli także posłowie Kacper Płażyński i Andrzej Śliwka. Obaj młodzi, energiczni, elokwentni, znający języki, doświadczeni w polityce i administracji rządowej, no i przede wszystkim bez kryminalnej przeszłości. Pan Śliwka budził też (moją) sympatię na spotkaniu, gdy krył w dłoniach twarz z zażenowania po niektórych wypowiedziach uczestników spotkania. Można by się zastanawiać dlaczego prezes Kaczyński dokonuje gwałtu na sumieniu wyborców PiS i każe im wybierać człowieka, który w Parlamencie Europejskim nie będzie się cieszył szczególnym poważaniem. A przecież ma w zanadrzu ludzi, którzy w tej roli sprawdzili by się zdecydowanie lepiej. No cóż, pan prezes jest przede wszystkim człowiekiem honoru i spłaca swoje zobowiązania, a panowie Płażyński i Śliwka byli za młodzi, żeby mu pomagać w wyeliminowaniu Samoobrony z polskiej sceny politycznej.