Internet w miejscu pracy ma być narzędziem pomocnym w wykonywaniu obowiązków zawodowych. Wiadomo jednak, że oko „ciągnie” do rozrywki więc wielu w tzw. międzyczasie chętnie zagląda na portale aukcyjne, społecznościowe, a nierzadko i na plotkarskie. By ukrócić „buszowanie w sieci” pracodawcy decydują się na filtry, blokady, a także monitoring wejść na strony internetowe. W ten sposób dyscyplinowani są między innymi urzędnicy elbląskiego ratusza. Jednak – jak zapewniają informatycy – nie ma tu mowy o inwigilacji.
To, jakie strony internetowe odwiedzają pracownicy Urzędu Miejskiego korzystając ze służbowych komputerów, jakie wiadomości wysyłają wirtualną pocztą, monitorują miejskie służby informatyczne. Jak tłumaczą, dla bezpieczeństwa.
- Nie inwigilują jednak użytkowników sieci teleinformatycznej – twierdzi Anna Kleina, rzecznik prasowy prezydenta Elbląga. - Nie ma u nas Wielkiego Brata. Cała aktywność w sieci jest, owszem, zapisywana, ale tylko ze względu na bezpieczeństwo zasobów teleinformatycznych, a nie z powodu obserwowania użytkowników - dodam, blisko pół tysiąca użytkowników.
- Nie śledzimy, nie czytamy korespondencji – zapewnia Jacek Boruszka, dyrektor Departamentu Innowacji i Informatyki UM. – Aktywność jest zapisywana na serwerze ze względów bezpieczeństwa i może zostać udostępniona tylko na żądanie policji bądź prokuratury.
Elbląscy urzędnicy nie mają dostępu do całego cyberświata.
- Niektóre strony zostały zablokowane – mówi Jacek Boruszka. – Są to np. portale aukcyjne, społecznościowe oraz inne związane z rozrywką. Przez filtr nie przechodzą także strony zawierające treści erotyczne. Taki system działa w wielu firmach.
Urzędnicy mogą m.in. przeglądać prasę w Internecie, odwiedzać strony, które wiążą się z wykonywanymi przez nich obowiązkami. Zapotrzebowanie na szerszy dostęp do sieci zgłaszają do informatyków. Działa bowiem kilkupoziomowy system dostępu do Internetu i w razie potrzeby jest on poszerzany.
- Nie inwigilują jednak użytkowników sieci teleinformatycznej – twierdzi Anna Kleina, rzecznik prasowy prezydenta Elbląga. - Nie ma u nas Wielkiego Brata. Cała aktywność w sieci jest, owszem, zapisywana, ale tylko ze względu na bezpieczeństwo zasobów teleinformatycznych, a nie z powodu obserwowania użytkowników - dodam, blisko pół tysiąca użytkowników.
- Nie śledzimy, nie czytamy korespondencji – zapewnia Jacek Boruszka, dyrektor Departamentu Innowacji i Informatyki UM. – Aktywność jest zapisywana na serwerze ze względów bezpieczeństwa i może zostać udostępniona tylko na żądanie policji bądź prokuratury.
Elbląscy urzędnicy nie mają dostępu do całego cyberświata.
- Niektóre strony zostały zablokowane – mówi Jacek Boruszka. – Są to np. portale aukcyjne, społecznościowe oraz inne związane z rozrywką. Przez filtr nie przechodzą także strony zawierające treści erotyczne. Taki system działa w wielu firmach.
Urzędnicy mogą m.in. przeglądać prasę w Internecie, odwiedzać strony, które wiążą się z wykonywanymi przez nich obowiązkami. Zapotrzebowanie na szerszy dostęp do sieci zgłaszają do informatyków. Działa bowiem kilkupoziomowy system dostępu do Internetu i w razie potrzeby jest on poszerzany.
A