Fajny ten artykuł, taki nie za konkretny. Na początku dowiadujemy się, że do buzi został wsadzony palec (można więc rozumieć, że sam palec). Potem, że z buzi został wypluty gorzki trunek (i dopiero teraz zaczynasz się zastanawiać, skąd ten trunek się tam wziął). Czytając, zastanawiałem się, o co tu chodzi. Oczywiście na nazwę lokalu w samym artykule nie ma co liczyć - na szczęście tym razem można liczyć na czytelników, którzy podpowiedzą. Taki mały paradoks - hec z dosypywaniem czegoś do drinków spodziewałbym się bardziej w klubie dla małolatów, To jednak trochę starsze towarzystwo, wydawałoby się, że bardziej ogarnięte. A tu takie jaja. Nie byłem, ale trzeba chyba omijać szerokim łukiem, jeśli to prawda, że ochrona wyprasza nie sprawców, a osoby poszkodowane.