- Co to nie przyjechało w tej paczce. Wszystko czego potrzebujemy do życia: lodówka, wirówka, chemia, ubrania, ręczniki, pościele, proszki do prania, buty na zimę. Były też odświętne takie produkty: kawa i cukier, słodycze. Cały pokój był zawalony tymi rzeczami. Otworzyliśmy paczkę i płakaliśmy. Poczuliśmy się potrzebni, a nie tacy odrzuceni. To nie były tylko rzeczy, w nich czuć było serce drugiego człowieka – mówi pan Krzysztof. Wraz z żoną mieszka od pięciu lat w altance, którą własną pracą zmienił w przytulny dom. Na życie mają we dwójkę osiemset złotych. Są jedną z 70 elbląskich rodzin, którym w ubiegłym roku pomogli wolontariusze i darczyńcy "Szlachetnej Paczki". Zdjęcia.
"Jesteśmy normalną rodziną"
Tegoroczny finał "Szlachetnej Paczki" zaplanowano na 14 i 15 grudnia. W 2023 roku wolontariusze i darczyńcy tej akcji pomogli siedemdziesięciu najuboższym rodzinom z Elbląga. Jedną z nich było małżeństwo Barbary i Krzysztofa. Oboje mają status osób bezdomnych. Mieszkają od pięciu lat w drewnianej altance, którą pan Krzysztof własną pracą przerobił na przytulne, niewielkie mieszkanie. Na stole czekają na nas ciasto i gorąca herbata, nie możemy się też nadziwić laboratoryjnej wręcz czystości, która panuje w domu. Brak łazienki, toalety i ciepłej wody zapewne sprawia, że nie jest łatwo ją tu utrzymać.
- Pani to jest z wyższych sfer, a o nas tacy myślą często: patologia – zaczyna rozmowę pan Krzysztof. – Ale my tu jesteśmy normalną rodziną. Mamy 800 zł na wszystko, na to żeby się utrzymać. Dajemy sobie radę, lubimy działać: zbieramy puszki, rąbiemy drzewo, czasem skopiemy, czy wypielimy komuś działkę. Pod Biedronkę chodzę nocą, a oni wyrzucają tam dobre rzeczy z terminami do przodu: warzywa, owoce, chleb. Cały, dobry paczkowany chleb wyrzucają. Wyobraża sobie pani? Jedzenie lepsze czasem, niż w sklepie. Żyjemy nie w biedzie, ale w trudnej sytuacji.
- Z tych 800 zł to potrafię jeszcze coś odłożyć. Z małych rzeczy można zaoszczędzić, proszę mi wierzyć. Wystarczy tylko chcieć - dodaje pani Basia.
"Może ktoś zechce dać mi pracę?"
Jak ta dwójka znalazła się w tak trudnej sytuacji? U pana Krzysztofa „robotę” wykonał alkohol, a pani Basi „tak się ułożyło życie”.
- Piłem 20 lat. Przeszedłem terapię, potem ją zmarnowałem. Zrobiłem sobie furtkę na alkohol, dałem się namówić towarzystwu. Jedno piwko, przecież nie jest groźne....i przez picie straciłem wszystko. Zostałem bezdomnym, chciałem popełnić samobójstwo. Myślę, że nie ma w życiu przypadków i to Bóg, a wierzę w Niego mocno, zsyła nam dobrych ludzi. Jednego dnia żebrałem pod kościołem św. Mikołaja. Z pobliskiego hotelu wyszedł mężczyzna. Powiedział, że nie da mi pieniędzy, ale mogę przyjść do niego do pracy na stróżówkę, na ul. Piaskową. Modliłem się, żeby nazwy tej ulicy po pijaku nie zapomnieć. Poszedłem, dostałem pracę i miejsce do spania. Tak kiedyś tam zaczęła się moja szansa na trzeźwe życie. Nie zmarnowałem jej. Wierzę, że pomógł mi Bóg – opowiada pan Krzysztof.
- Każdy może się znaleźć w takiej sytuacji. Miałam męża, ale zdradzał mnie, pieniędzy nie przynosił. Życie mi się tak ułożyło – dodaje pani Barbara.
Barbara i Krzysztof pobrali się 5 lat temu. Poznali się przez przypadek. – Kochamy się bardzo. Chociaż czasem mamy różne zdania, jak to w małżeństwie – mówią.
Pani Basia marzy o znalezieniu stałej pracy. – Mam 47 lat, a dają mi z urzędu pracy tylko staże. Nie chcą potem zatrudnić na stałe. Przeszłam tych staży tyle... w szpitalu, jako sprzątaczka, w pierogarni, w przedszkolu, i tak dalej.... Może ktoś zechce dać mi stałą pracę? – pyta kobieta.
Pan Krzysztof prośbę ma jedną, aby umorzono mu długi alimentacyjne. - Oczywiście nie jest to prośba do "Szlachetnej Paczki"... Nie płaciłem na córkę, bo piłem. Teraz wiem, że to było bardzo złe. Nie piję, nie palę, ale długi zostały. Napisałam o umorzenie – nigdy tego przecież nie spłacę. Przez to całe picie straciłem też zdrowie. Miałem też wypadek, przejechał mnie traktor. Więc ja takich długów nigdy nie spłacę, bo pracę jaką mogę dostać? Te 800 zł, które mamy, to renta socjalna – wyjaśnia mężczyzna.
Pani Barbara i Krzysztof niedawno otrzymali od miasta mieszkanie. - Byliśmy już na liście oczekujących i w końcu dostaliśmy mieszkanie. Dali nam termin na jego remont do października, ale poprosiliśmy urząd o przedłużenie. Wiadomo, że na taki remont trzeba pieniędzy, a jak się ich ma mało, to potrzeba na to więcej czasu. Wiele rzeczy robimy tam sami, ale pomagają nam w tym dobrzy ludzie, między innymi pan Piotr. Jesteśmy za to wdzięczni. Jak utrzymamy mieszkanie? Mamy to 800 zł, wierzę, że znajdę pracę. Chcę i lubię pracować. Czynsz jest tam niski, a jest też możliwość otrzymania dopłaty – mówi pani Barbara.
Z mądrą pomocą
Barbarę i Krzysztofa do „Szlachetnej Paczki” zgłosił pracownik socjalny. Zgodnie z zasadami tej akcji rodzina nie może sama tego zrobić. Osoby w trudnej sytuacji życiowej są zgłaszane do Paczki przez instytucje, takie jak: MOPS, GOPS, dom opieki, szkoła czy parafia. Zgłoszenie może wysłać każda osoba trzecia, która nie jest członkiem danej rodziny, czyli: sąsiad, przyjaciółka, pedagog szkolny ze szkoły dzieci, pracownik socjalny lub przedstawiciel parafii.
- „Szlachetna Paczka” do historii każdej zgłoszonej rodziny podchodzi indywidualnie. To jest pomoc celowana, a sytuacja danej rodziny jest weryfikowana przez nas i w Krakowie (siedziba Stowarzyszenia Wiosna, które jest organizatorem akcji - red.). Pomagamy w taki sposób, że żadna paczka nie jest identyczna. Każda rodzina dostaje dokładnie to, czego potrzebuje. Opisy, które sprawdzają wolontariusze, są właśnie po to, żeby państwo wiedzieli, w jaki sposób mądrze pomóc konkretnej rodzinie – mówi elblążanka Bożena Wlazła, wolontariuszka, a przez kilkanaście lat również darczyńca „Szlachetnej Paczki”.
Pani Bożena przyznaje, że gdy przeczytała historię Barbary i Krzysztofa, nie dała jej do końca wiary. - Oceniłam ich zanim poznałam. Młodzi ludzie, mieszkają w altance, bezdomni? Jednak, gdy weszłam do nich, to poczułam atmosferę tej rodziny. Byłam w szoku. Nie da się tego opisać. W domu czyściutko, meble, dywany, kominek, a oni serdeczni. W mieszkaniu, jak w pudełeczku, a odwiedziliśmy ich bez zapowiedzi. Całą drogę powrotną przepłakałam. Pomyślałam, że nawet jeśli się nie znajdzie darczyńca, to ja nim zostanę. W tym roku Krzysztof i Barbara także zostaną zgłoszeni do "Szlachetnej Paczki". Zachęcam do pomocy im, jak i innym rodzinom – mówi pani Bożena.
Jeśli znasz rodzinę, która znajduje się w trudnej sytuacji, zgłoś ją do „Szlachetnej Paczki”. Jak to zrobić, dowiesz się wchodząc w ten link. Baza rodzin dla darczyńców zostanie otwarta w listopadzie na stronie "Szlachetnej Paczki".
Jeśli, któryś z elbląskich pracodawców chciałby dać zatrudnienie pani Barbarze, może skontaktować się w tej sprawie z autorką artykułu.