- Ktoś gdzieś tam kiedyś powiedział, że stojąc pod bramą u świętego Piotra po wypadku nikt się nikogo nie pyta, czy miał pierwszeństwo czy nie i to bym chciał przypomnieć pieszym. Bo to, że mają pierwszeństwo, nie uchroni ich od śmierci - mówi pan Artur. Podyskutowaliśmy z kierowcami i pieszymi o ich zachowaniu wobec siebie na drodze.
Najnowsze przepisy dotyczące pierwszeństwa na pasach obowiązują od 1 czerwca 2021 r. Art. 13 ust. 1a ustawy Prawo o ruchu drogowym brzmi: „Pieszy znajdujący się na przejściu dla pieszych ma pierwszeństwo przed pojazdem. Pieszy wchodzący na przejście dla pieszych ma pierwszeństwo przed pojazdem, z wyłączeniem tramwaju”. Kierowca, który nie zatrzyma się i nie ustąpi pieszemu, może otrzymać mandat w wysokości 1,5 tys. zł oraz 15 punktów karnych. Jeśli w ciągu 24 miesięcy ponownie dopuści się tego wykroczenia, grozi mu 3 tys. zł. mandatu.
- W zależności od okoliczności popełnienia wykroczenia, policja może wziąć pod uwagę zasadę „preferencji środków karnych” i zastosować wobec sprawcy pouczenie - informuje nadkom. Krzysztof Nowacki, oficer prasowy KMP w Elblągu. - Biorąc pod uwagę stopień zagrożenia oraz stopień zawinienia, policja poza nałożeniem na sprawcę mandatu karnego może skierować wniosek do sądu o ukaranie go. Policja podejmuje czynności po zgłoszeniu opisanego zdarzenia bezpośrednio po jego ujawnieniu oraz w stosunku do ustalonego sprawcy po obywatelskim zgłoszeniu i na przykład przekazaniu nagrania.
Krzysztof Nowacki dodaje także, że policja nie prowadzi statystyk mandatów karnych nałożonych na kierujących z podziałem na „nieustąpienie pierwszeństwa pieszym”. Podaje jednak statystyki wypadków z udziałem pieszych na terenie Elbląga, z których wynika, że w 2021 roku doszło do 18 kolizji i 25 wypadków, w tym dwóch śmiertelnych. W 2022 roku podobnie, 18 kolizji i 25 wypadków, na szczęście bez ofiar śmiertelnych. W 2023 roku doszło do 31 kolizji (19 w pierwszym półroczu) i 20 wypadków, w tym trzech śmiertelnych. W pierwszym półroczu 2024 roku doszło już do 18 kolizji i 10 wypadków, w tym jednego śmiertelnego.
Kierowcy są na nie
O opinię na temat przepisu oraz własne doświadczenia z nim związane, zapytaliśmy też mieszkańców Elbląga, których spotkaliśmy na terenie miasta.
- Ten przepis jest bardzo niebezpieczny - mówi pani Ewelina. - Wydaje mi się, że piesi go naciągają i są mniej ostrożni, zdecydowanie czują się zbyt pewnie, za to ja jako kierowca czuję się przez to bardziej zagrożona, bo zdarzyło mi się, że jakiś pieszy wyskoczył na ulicę, nawet nie na przejściu. Nagminnie też piesi idą z telefonami, to też jest duże utrudnienie dla kierowców. Ja jako pieszy jestem bardzo ostrożna.
Podobnego zdania co pani Ewelina, jest pan Artur.
- Do przepisu niestety się stosuję, bo jest taki obowiązek i są za to surowe kary, aczkolwiek uważam, że jest beznadziejny - przyznaje. - Według mnie stwarza bardzo dużo niebezpieczeństw na drodze, chociaż statystyki podobno mówią, że mniej osób ginie, ale wiem też, że jest więcej wypadków w okolicy przejść, bo piesi zachowują się w sposób nieodpowiedni i często wchodzą na przejście, patrząc bezmyślnie w telefon, co dzieje się częściej niż kiedyś. Dla mnie nie ma logicznego uzasadnienia na to, żeby autobus, który waży 10 ton i wiezie trzydziestu pasażerów, zatrzymywał się przed jednym pieszym, a po chwili od nowa rozpędzał. Gdzie są w tym momencie ekolodzy, którzy tak mówią o CO2 i spalaniu? Mogę też się wypowiedzieć z punktu widzenia rowerzysty, bo bardzo często jeżdżę rowerem i niestety piesi potrafią też na rowerzystach wymusić pierwszeństwo. Stwarzają zagrożenie, bo nagle wchodzą na ulicę, a ja mam ograniczone możliwości hamowania, więc wydaje mi się, że problem jest przede wszystkim po stronie pieszych. Przepis może funkcjonować, natomiast dobrze by było, gdyby kultura pieszych też wzrosła, żeby nie czuli się tak bezkarni. Ktoś gdzieś tam kiedyś powiedział, że stojąc pod bramą u świętego Piotra po wypadku, nikt się nikogo nie pyta, czy miał pierwszeństwo czy nie i to bym chciał przypomnieć pieszym, bo to, że mają pierwszeństwo, nie uchroni ich od śmierci.
Piesi bez wyobraźni
Pan Artur przyznaje, że często jest też po drugiej stronie kierownicy i w roli pieszego stara się zachować zrozumienie dla kierowców.
- Kiedy idę chodnikiem i zbliżam się do przejścia dla pieszych, to próbuję w ogóle nie wykonywać ruchu sugerującego, że chcę przejść - dodaje. - Widzę dwa samochody i nie chcę, by się zatrzymywały, tylko dlatego, bo ja jestem blisko przejścia. Poza tym, wolę przejść, gdy nic nie jedzie, by nie utrudniać ruchu. Uważam, że to jest wspólna odpowiedzialność, dlatego jako pieszy staram się zachowywać tak, jak chciałbym tego od pieszych jako kierowca. A jeśli chodzi jeszcze o telefony, to się to zdarza nagminnie, codziennie to widzę. Raz to telefon, dwa to słuchawki, które zagłuszają pieszym ogląd rzeczywistości. Sam czasem chodzę w słuchawkach i wiem, że inaczej się wtedy funkcjonuje. Mam też wrażenie, że piesi bywają złośliwi, bo wchodzą na przejścia, idą sobie spacerkiem, zamiast przyśpieszyć, mimo że widzą kilka czekających samochodów. Czasami oprócz wyobraźni, nie ma z ich strony empatii.
Podobne spostrzeżenia ma pan Piotr.
- Jako kierowca, rowerzysta i pieszy, uważam, że ten przepis jest absurdalny - mówi. - Zawsze mam oczy szeroko otwarte i krzyczę na dzieci i żonę, gdy jeżdżą rowerem, by uważali. Trzymam się zasady, że większy ma pierwszeństwo. Samochód ustępuje tirowi, rowerzysta ustępuje samochodowi, a pieszy przed rowerzystą i przed samochodem. Przepis powinien dać pieszym do myślenia, żeby uważali, a nie odwrotnie, przecież to jest jakieś chore, że pieszy może wychodzić sobie na ulicę wprost pod samochody. Na pewno kierowcy teraz bardziej uważają, to akurat jest nie do porównania, bo jak widzą pieszego, to się zatrzymują, ale martwi mnie to, że piesi nawet jeśli mają zielone światło, to się nie rozglądają, nie zwracają uwagi, co się dzieje. Tak nie powinno być, bo to, że masz zielone, nie znaczy, że nic cię nie przejedzie. Kiedy sam chodzę, to bardzo uważam i tego samego uczę dzieci, żeby nawet na zielonym były ostrożne i nie daj Boże nie patrzyły wtedy w telefon. Trzeba mieć oczy dookoła głowy.
„Przepis wszedł już w krew”
Jednak nie wszyscy kierowcy są przeciwnikami przepisu. Są też osoby, które się do niego przyzwyczaiły.
- Mi ten przepis nie przeszkadza, oczywiście, że się do niego stosuję - mówi pani Justyna. - Różne sytuacje się zdarzają, ale to też chyba zależy od grupy wiekowej. Mam wrażenie, że młodsi ludzie faktycznie gdzieś tam z tymi telefonami wychodzą na przejścia, starsi może bardziej stosują się do przepisów, ale przede wszystkim to zależy od człowieka i jego świadomości, tak naprawdę nie ma reguły. Mi ten przepis wszedł już w krew i jak widzę przejście, to się zatrzymuję.
Pan Jacek jest kierowcą, który potrafi dostrzec zalety przepisu.
- Stosuję się do przepisu, ponieważ sam czasami jestem pieszym, przeważnie z dziećmi chodzę - mówi. - Z perspektywy kierowcy bywa to denerwujące, żeby się tak zatrzymywać, ale czasami jestem też po drugiej stronie i uważam, że jest to mimo wszystko dobry przepis, który większość kierowców respektuje. Jak widzę przejście dla pieszych, to od razu moja czujność jest większa, nawet nie musi być na nim pieszy, sam widok przejścia sprawia, że zwalniam i jadę bezpieczniej. Trzeba być czujnym na dzieci, rowerzystów czy młodzież, która chodzi z telefonami.
Bezpieczniejsi, ale czy czujniejsi?
Najbardziej z wprowadzenia przepisu cieszą się oczywiście piesi.
- Ja się czuję bezpieczniej - przyznaje zadowolony pan Irek. - Kierowcy się zatrzymują. Tam gdzie mieszkamy są pasy, ale sygnalizacji nie ma, a samochody się zatrzymują, kierowca ręką pokaże, że można przejść i ja przechodzę.
- Rzadko się zdarza, żeby ktoś się nie zatrzymał, ale zawsze warto uważać, bo sama pewność, że się ma pierwszeństwo nie gwarantuje, że kierowca się zatrzyma, więc nie wpada się na ulicę, bo różnie bywa. Jest bezpieczniej, ale ten przepis nie daje całkowitej pewności - dodaje jego żona, pani Katarzyna.
O czujności pamięta też pani Ula. - Częściej poruszam się pieszo, a na przejściu zachowuję ostrożność, bo kierowca jest tylko człowiekiem, też może się zamyślić, zapatrzeć, a poza tym zauważyłam, że nie wszyscy się stosują do tego przepisu, nie każdy ustąpi na przejściu, choć powinien - przyznaje.
O tym, że pieszy nie powinien czuć się na przejściu bezkarny, a zawsze uważać, przypomina też pani Beata, spacerująca z córką Leną. - Pieszy również musi zachować ostrożność - mówi stanowczo. - Często po zmroku, jak się jedzie samochodem, to pieszych nie widać przed przejściem, a nie każdy się zatrzymuje. Kiedy ja jestem pieszym, zawsze się rozglądam, bo wiem, że kierowca może w porę nie zareagować.
Przyklejeni do telefonów
A jak jest z tym tak często wspominanym przez kierowców używaniem telefonu na pasach?
- Kiedy przechodzę przez przejście, zawsze chowam telefon do kieszeni - zaręcza nastoletnia Lena.
Od 1 czerwca 2021 roku pieszy nie może używać telefonu komórkowego podczas przechodzenia przez pasy czy torowisko. Informuje o tym art. 14 pkt 8 ustawy Prawo o ruchu drogowym: „Zabrania się (...) korzystania z telefonu lub innego urządzenia elektronicznego podczas wchodzenia lub przechodzenia przez jezdnię, drogę dla rowerów lub torowisko, w tym również podczas wchodzenia lub przechodzenia przez przejście dla pieszych – w sposób, który prowadzi do ograniczenia możliwości obserwacji sytuacji na jezdni, drodze dla rowerów, torowisku lub przejściu dla pieszych”. Warto też dodać, że pieszemu, który nie zastosuje się do przepisu, grozi mandat w wysokości 300 zł.
Jak wynika z naszych rozmów, używanie telefonu przez pieszych na przejściu, jest jednak powszechne i bardzo często przez kierowców krytykowane.
A co o tej sprawie sądzą nasi Czytelnicy? Zapraszamy do merytorycznej dyskusji.