
Od trzech lat pan Patryk pomaga miejskim gołębiom. Na swoim koncie ma ponad 150 uratowanych ptaków. - Zaplątują się w sznurki, żyłki lub w inne odpady pozostawione przez ludzi. Delikatnie chwytam, uspokajam, usuwam sznurek lub żyłkę i wypuszczam na wolność – mówi mężczyzna. Podkreśla, że w ten sposób ratuje zwierzęta przed cierpieniem, ponieważ podczas chodzenia sznurki zaciskają się na łapach, odcinając dopływ krwi i z czasem obumierają palce, a powikłaniem jest martwica. Zdjęcia.
Trudno wyobrazić sobie miasta bez ptaków. Lubimy sikorki, jeżyki, czy modraszki. Z gołębiami jest inaczej. Ich wizerunek nieco kuleje. Pan Patryk od trzech lat pomaga właśnie tym miejskim ptakom. Najczęściej możemy go spotkać na Starym Mieście, czy w okolicach elbląskiego pigalaka (my spotkaliśmy go właśnie tam). Odławia gołębie, które mają zaplątane sznurki na łapach i udziela im pomocy. Taki ptak nie jest w stanie wyswobodzić się sam, a ucisk sznurka powoduje nie tylko ból i cierpienie, ale często też martwicę nogi. Na swoim koncie pan Patryk ma około 150 uratowanych ptaków.
- Wszystko zaczęło się od zwykłego dokarmiania ptaków w parku, z czasem zacząłem zauważać skalę problemu i reagować. Opracowałem prostą metodę pomocy, opartą na obserwacji i doświadczeniu osób działających w innych miastach oraz na informacjach z tematycznych grup. Delikatnie chwytam ptaka, uspokajam go, usuwam sznurek lub żyłkę i wypuszczam na wolność. Nie zabieram ptaków do domu, nie podejmuję interwencji, których nie potrafię przeprowadzić bezpiecznie na miejscu. W ciągu ostatniego roku pomogłem około stu gołębiom – mówi pan Patryk.
W kilku miastach Polski działają grupy społeczników lub organizacje, które pomagają w podobny sposób miejskim ptakom, w Krakowie organizowana jest od lat, cyklicznie „Akcja Sznurek”, w którą chętnie włączają się mieszkańcy.
- Ja nie należę do żadnej organizacji i działam samodzielnie. W najbliższym czasie planuję rozszerzyć swoje działania na inne części Elbląga, ponieważ problem nie dotyczy tylko jednej lokalizacji. To, wraz ze zbieraniem porzuconych sznurków i żyłek, realnie pomaga i robi różnicę, daje mi dużą satysfakcję oraz motywuje – mówi mężczyzna.

Elblążanin podkreśla, że zdaje sobie sprawę z tego, iż przez wielu mieszkańców gołębie nie są lubiane, a jego pomoc tym ptakom może spotkać się z negatywnym odbiorem przez Internautów.
- To nie znaczy, że mamy pozwolić zwierzętom umierać w cierpieniu. Apelujmy, aby nie rzucać na ziemię nitek, żyłek, sznurków i innych przedmiotów, w które te ptaki mogą się zaplątać - dodaje pan Patryk.
Temat zagrożeń zdrowotnych płynących ze strony gołębi miejskich pojawia się często: w mediach, w postaci ulotek rozwieszanych przez administratorów budynków na tablicach informacyjnych, w mediach społecznościowych, na oficjalnych stronach organów państwowych – Dyrekcji Ochrony Środowiska czy Sanepidu.
- Niestety, większość zamieszczanych tam informacji jest nieprecyzyjna, jest półprawdami, lub jest wprost nieprawdziwa, zwłaszcza w świetle badań naukowych prowadzonych na świecie w ostatnich kilkunastu latach. Inne zamieszczane tam informacje znacząco wyolbrzymiają ryzyka zdrowotne płynące od gołębi, tym samym wprowadzając w błąd odbiorców tych informacji, a czasami nawet siejąc niepotrzebną panikę. Celem niniejszej publikacji jest zwięzłe zaprezentowanie wyników aktualnych badań naukowych nt. zagrożeń zdrowotnych płynących od gołębi, a tym samym przedstawienie obiektywnych, w miarę możliwości zobrazowanych ilościowo, faktów odnośnie tych zagrożeń - czytamy na stronie fundacji Chatka Gołębia.