Czterech opon rocznie możemy się w Elblągu pozbyć bez ponoszenia kosztów, mimo to przy kontenerach na śmieci co i rusz można zastać obrazek podobny do tego na zdjęciu. Chciałoby się zażartować, że jak ktoś już nie ma opon na kołach pojazdu, to nie ma jak dojechać na Mazurską 42, do Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych ZUO, ale tak naprawdę temat nie jest zabawny. Jasne, potrzebujemy opon, ale powodują one wiele różnych zagrożeń dla naszego zdrowia i dla klimatu.
Cztery sztuki za darmo
Rozkręcający się sezon zimowy dla kierowców wiąże się (a przynajmniej powinien) z wymianą opon. Stare, zużyte opony, których już nie wykorzystamy w pojeździe, można zwykle za niewielką opłatą zostawić u wulkanizatora. Są też inne możliwości pozbycia się ich. Jak czytamy na stronie Zakładu Utylizacji Odpadów w Elblągu:
"Punkt Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych to specjalnie zorganizowane dla mieszkańców gminy miejsce w ZUO, w którym mogą oni pozostawić posegregowane odpady komunalne z gospodarstwa domowego. Obsługa placu i zagospodarowanie odpadów przekazanych do PSZOK jest sfinansowane z opłat mieszkańców wniesionych do właściwego urzędu za odbiór odpadów. Przekazanie odpadów na PSZOK nie wymaga dodatkowej opłaty. Wyjątek stanowi limitowana ilość gruzu (do 1,5 tony/1 rok/1 gospodarstwo domowe) oraz zużyte opony (do 4 sztuk/1 rok/1 gospodarstwo domowe)"
Jak podaje ZUO, przekroczenie limitu wymaga dopłaty według cennika. Zakład nie świadczy usługi transportu, dlatego odpady posegregowane w gospodarstwie domowym, jak papier, szkło, plastik, metal, bioodpady, gabaryty, popiół, styropian, opony, gruz z remontu, odpady niebezpieczne jak zużyta elektronika, leki, baterie i inne, "należy dostarczyć do zakładu samodzielnie lub za pośrednictwem innej firmy". Z drugiej strony, jeśli ktoś potrafi wywozić opony na miejskie zabudowy śmietnikowe czy do lasu, to i na Mazurską też dotrzeć raczej powinien...
Jak podkreśla dr Wojciech Szymalski, prezes Fundacji Instytut na rzecz Ekorozwoju, odpowiedni recykling lub utylizacja opon to kluczowa kwestia.
- Podstawową sprawą jest, żebyśmy zużyte opony w odpowiedni sposób zdawali do punktów, które gwarantują, że zostaną one poddane odpowiedzialnemu recyklingowi lub odpowiedzialnej utylizacji, co zapobiega niepotrzebnemu zanieczyszczaniu powietrza. W Polsce takie punkty nazywamy PSZOK, Punkty Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych. Jeżeli spalamy takie opony, albo dajemy do zakładu, który jest nieodpowiedzialny, np. składuje te opony, a mieliśmy takie przypadki w Polsce, to rozprzestrzeniamy bardzo toksyczne, rakotwórcze związki. Jeśli ktoś pali opony i nawdycha się tego dymu, może się to skończyć tragicznie, do tego narażamy nie tylko siebie, ale otoczenie, innych ludzi, zwierzęta. Mam nadzieję, że to już się nie dzieje, ale gdyby ktoś próbował spalić oponę w piecu, może doprowadzić do jego wybuchu. Przy paleniu opon wytwarza się bardzo wysoka temperatura, dużo wyższa niż domowy piec może wytrzymać. To jest bardzo groźne zachowanie z czysto technicznego punktu widzenia - zaznacza nasz rozmówca.
Lepiej płacić za utylizację niż za mandat
Za zużyte opony osobowe i ciężarowe powyżej rocznego limitu należy zapłacić niespełna 497 zł za tonę (megagram). Jeśli weźmiemy np. zestaw 4 opon 16-calowych ważących łącznie ok. 40 kg, to zostawimy w ZUO mniej niż 20 zł. To mniej niż zapłacił niedawno pewien młody wielkopolanin, o czym informowała policja: "19-letni mieszkaniec Gostynia wyrzucił dwie opony samochodowe w zagajniku w rejonie torów kolejowych. jak tłumaczył nie chciało mu się jechać na Punkt Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych. Został ukarany mandatem karnym w wysokości 1000 złotych".
W zeszłym roku elbląska policja miała dwa przypadki interwencji, w których ustalono sprawców nielegalnego wyrzucania opon, zostały na nich nałożone mandaty.
- Zgłoszenia w tych sprawach otrzymaliśmy od zarządców wspólnot mieszkaniowych - mówi nadkom. Krzysztof Nowacki, oficer prasowy KMP w Elblągu.
Skontaktowaliśmy się również ze Strażą Miejską, funkcjonariusze mają liczne zgłoszenia dotyczące "nieporządku", jednak z wielu takich interwencji nie wydobywają samych zgłoszeń o oponach. Jak poinformowała nas st. insp. ds. wykroczeń Iwona Łojewska, przy pociąganiu do odpowiedzialności osób uprawiających taki proceder przydają się m. in. nagrania z monitoringu. Jeśli jednak ich ustalenie okaże się niemożliwe, zarządcy terenu zostają zobowiązani do usunięcia takich odpadów na własny koszt. Innymi słowy, jeśli ktoś podrzuci opony przy kontenerze na śmieci naszego bloku, ostatecznie zapłacimy za to... my, mieszkańcy.
Nie zawsze trzeba jechać
Pojazdów przybywa, opon, co za tym idzie, również. Odpowiedzią na to jest m. in. zrównoważony transport, który łączy zaspokajanie potrzeb transportowych z ochroną zdrowia publicznego.
- Jeśli chodzi o zrównoważony transport, to zawsze jako organizacje ekologiczne apelujemy o umiar, przede wszystkim w użytkowaniu samochodów, bo wiele osób, gdyby sobie przeanalizowało ile, gdzie, dokąd jeżdżą, to zobaczyłoby, że wiele podróży autem odbywa np. jednoosobowo, co jest oczywiście bardzo nieekologiczne - mówi Wojciech Szymalski. - Takie podróże jednoosobowe mogłyby się często odbywać raczej komunikacją miejską. Podróże na krótkie odległości, których też jest dużo, można niejednokrotnie odbyć rowerem albo zdecydować się na spacer, co dobrze oddziałuje na nasze zdrowie, także psychiczne. Są oczywiście podróże samochodem, z których nie możemy zrezygnować, to zrozumiałe, ale zawsze warto rozważyć, czy samochód musi być przez nas wykorzystany. Jasne, że na oponach jeżdżą też pojazdy komunikacji miejskiej czy transport towarowy, jak tiry, ciężarówki, ale to znacznie mniejsza skala pod względem liczby tych opon, chociaż tu też należy zastanawiać się nad wdrażaniem odpowiednich rozwiązań. Była taka akcja "tiry na tory", to nadal aktualne hasło, ale niewiele się dzieje jeśli chodzi o Polskę gdy mowa o realizacji praktycznych rozwiązań w tym zakresie - podkreśla nasz rozmówca.
W tym kontekście warto przypomnieć, że w Elblągu trwają właśnie prace nad reorganizacją zbiorkomu. Uwagi w tej sprawie w ramach konsultacji społecznych zgłosiło ponad 3 tys. osób. Czy obecną, często krytykowaną komunikację miejską uda się zmienić na tyle, by zachęcić do korzystania z niej elblążan? Według aktualnych danych w Elblągu mieszka 113 tys. osób, a zarejestrowanych jest 95,5 tys. pojazdów, to rodzi realne wyzwania związane nie tylko z korkami w niektórych rejonach czy brakiem miejsc do parkowania, ale zwyczajnie ma wpływ na środowisko, w których żyjemy.
- W tej chwili w Polsce mamy więcej samochodów na 1000 mieszkańców niż w Unii Europejskiej - mówił np. jeden z mieszkańców Elbląga podczas konsultacji społecznych dotyczących ulicy Wschodniej. - Każdy wariant (rozwiązań drogowych i komunikacyjnych - red.), który będzie zrealizowany, musi w jakiś sposób premiować wspólną komunikację, publiczną. To co zrobimy pod kątem samochodów zostanie przez nie bardzo szybko zapełnione, bo ludzie odzwyczaili się od korzystania w Elblągu z komunikacji publicznej, ona ma bardzo słabe rankingi – stwierdził.
Są tacy, którzy mówią, że nie warto ograniczać sobie jazdy samochodem, skoro np. ludzie zamożni bez wyraźnej potrzeby poruszają się nawet samolotami. Wojciech Szymalski przestrzega przed takim podejściem.
- Staram się praktykować umiar w życiu. Argument pod tytułem "ktoś robi coś ekstremalnego, to ja też będę", jest argumentem prowadzącym w wersji "turbo" do totalnych absurdów, wynaturzeń, wykolejeń. Wolałbym, żebyśmy zastanawiali się, co możemy zrobić nie komuś na złość, ale zrobić coś odpowiedzialnego, rozsądnego, opartego na wiedzy. Są osoby, które w sposób nieodpowiedni korzystają z samolotów, ale my nie damy im dobrego przykładu źle używając samochodu czy innego środka transportu. Odpowiedzią na złe zachowanie nie może być złe zachowanie, tylko zachowanie dobre, pokazanie drugiej osobie, że jeżeli ktoś zrobił coś dobrego, dokonał jakiegoś wyrzeczenia, to i ona może. Nazwijmy to takim "chrystusowym" postępowaniem, robieniem czegoś dobrego, żeby może inni zrobili też coś dobrego. Wtedy mnożymy dobro, a nie zło - stwierdza nasz rozmówca.
Tracą ludzie, tracą zwierzęta, tracą rośliny
Wróćmy do samych opon. Pieniądze to jedno, ale podejście do utylizacji odpadów przekłada się na środowisko. To że opony pozostawione w miastach czy w lesie wyglądają fatalnie to najmniejszy kłopot. "Opony samochodowe to niemały problem dla środowiska naturalnego. Okazuje się, że nawet co trzecie drzewo w Indonezji, (...) co trzecie w Chinach ścinane jest pod produkcję kauczuku. Skala wycinania trzech pod nowe uprawy jest dwu, a nawet trzykrotnie większa, niż dotychczas szacowano" - podaje na przykład smoglab.pl.
- Ekolodzy mówią, że skrzydła motyla, które trzepoczą na południowej półkuli, mają znaczenie również dla nas na półkuli północnej. Jeżeli pod plantację kauczuku są poświęcane tereny naturalne, lasy równikowe, to trzeba pamiętać, że każdy las naturalny jest elementem ekosystemu stabilizującym klimat - wskazuje dr Szymalski. - Każdy taki las jest rezerwuarem wody, rzadko to sobie uświadamiamy, jak dużo może jej zapewnić jedno drzewo, tym bardziej kawałek gęstego lasu. Las zapewnia produkcję tlenu, ale też pary wodnej, więc stymuluje obieg wody w przyrodzie. Gdy dzisiaj mamy do czynienia z częstymi suszami, to między innymi właśnie ze względu na zaburzenia obiegu wody. Wracając do produkcji tlenu, lasy naturalne pochłaniają dużo dwutlenku węgla, z kolei plantacje mogą go pochłaniać, ale nie muszą, zależnie od warunków tej produkcji. Ubytek lasów naturalnych zmienia nam po prostu przyrodę, może na tyle zmienić lokalne warunki klimatyczne, że będzie to miało wpływ na globalną zmianę klimatu. To są podobne problemy, które mamy z naszymi lasami w kraju, tu również mamy do czynienia m. in. ze zmianą obiegu wody. Dodajmy, że przy samej produkcji opon zużywa się też bardzo dużo wody - podkreśla.
Z kolei Auto Świat, powołując się na brytyjski The Guardian, podaje, że szkodliwy jest już sam... pył z opon, zanieczyszczający wody, powietrze i glebę, zawierają one bowiem toksyczną substancję 6PPD, która ma się przyczyniać do wymierania ryb. Dr Szymalski mówi z kolei o zagrożeniach także dla samych ludzi.
- Obecnie, jeśli mówimy o Europie, mamy dość dużo rozwiązań dotyczących ograniczenia emisji z rur wydechowych pojazdów i wchodzimy w sytuację, że dominującym rodzajem pyłu jest pył unoszony z dróg, m. in. drobin z opon powstających podczas ruszania, hamowania itd. Taki sztuczny pył jeśli chodzi o nasze zdrowie, jest przede wszystkim źródłem uczuleń, astm, alergii, koniec końców chorób układu oddechowego. W przypadku opon w długim okresie mowa o substancjach toksycznych, rakotwórczych, bo one zawierają bardzo dużo różnych związków chemicznych - dodaje.
Tak naprawdę trudno całkowicie oponować przeciw oponom, bo ich potrzebujemy. Można jednak zrobić sporo, by ograniczyć ich szkodliwy wpływ. Na początek warto po prostu zawieżć je do ZUO, nie na osiedlowy śmietnik.