Też jestem absolwentem II LO, z lat 60-tych. Potwierdzam, iż spośród nauczycieli tamtego czasu oryginalnością wyróżniała się Kazimiera Wrona/Wrodecka. Zdania na jej temat są podzielone, ja akurat zapamiętałem wymienioną z arogancji, szpanerstwa i prymitywnych odzywek w stosunku do chociażby spokojnych, cichych dziewcząt. Normą było na lekcjach rzucanie przez p. Wronę kredą w kierunku uczniów, a na przerwach - szuranie po podłodze za dużymi o kilka numerów buciorami. Moją pasją była i jest nadal geografia. Mimo tego na lekcjach geografii u wymienionej z odpowiedzi i kartkówek otrzymywałem co najwyżej ocenę dostateczną i nie pomógł tu trik weryfikacyjny w postaci zamiany kartek na kartkówce z siedzącym obok mnie skądinąd dobrym uczniem - on otrzymał ocenę dobrą, a ja, niedostateczną. Zdawałem też maturę z geografii i tu w ocenie komisji pod przewodnictwem dyrektora p. Z.Sztuby wypadłem całkiem przyzwoicie. Dlatego dziwi mnie gloryfikowanie p. K.Wrony. Oby jak najmniej tego typu pedagogów!
Jeśli już miałbym kogokolwiek wyróżnić z nauczycieli tamtych lat to z pewnością za obiektywizm i wysoką kulturę osobistą panów Tadeusza Goldera (fizyka) i Tadeusza Trojanowskiego (historia).