Jeszcze nigdy /odKryzysu naKubie w1962 r. / nie byliśmy tak blisko wojnyŚwiatowej. Ponieważ nie wiemy coDzieje się zaJulisami, możemy się tylkoDomyślać jakWażone są losyŚwiata, zgadując bliskość atomowejZagłady albo co najmniej poważnejDewastacji znanego namŚwiata.
StrzelaćMogą sobieUkraińcy w co zechcą, byle nie wPrzewodów ani jakąś inną polskąWieś. W końcu prowadzą działaniaWojenne (bo formalnie wciąż nawet nieWojnę). Sęk w tym, żeUkraińcy nie obsługują ani nawet nieDecydują o użyciuSprowadzonych na ichTerytorium systemówRakietowych. W przypadku tegoSprzętu namiaryCelówKody, ochronaWyrzutni ( jest wRękach tzw. Ekspertów zNATO. Jeśli więc już nie tylkoNajemnicy, ale żołnierzeNATO, obsługującyNATO-wski sprzęt prowadzą ostrzałRakietowyRosji - to dlaRosjan jest to dołączenie tychPaństw doWojny. I nawet, jeśliCelami są jakieś mniej ważneCele, to przecież rosyjskiOdwet może byćAdekwatny. Nie będą przecieżStrzelać w WaszyngtonCzyLondyn, ale czemu nie w jakiś niepotrzebnyRzeszów czyLublin? wOdwecie zaBriańsk. Może nie za godzinę ale za tydzień może być już po wszystkim.