
Trzeci dzień Letnich Ogrodów „Polityki” w Elblągu rozpoczął się od panelu dyskusyjnego, którego przebieg powinien zainteresować czytelników wszystkich elbląskich gazet, także oczywiście portElu, gdyż dotyczył on mediów lokalnych, a w szczególności tego, czy i pod jakimi warunkami możliwa jest niezależność takiej prasy.
Według badań dra Pęczaka, które przeprowadzone zostały w naszym mieście, media lokalne w Elblągu są słabym ogniwem integracji społeczności lokalnej. – W tożsamości obywatelskiej gazety lokalne nie grają tak dużej roli, jak mogłyby odgrywać – mówił. Zdaniem antropologa może to wynikać z faktu, że lokalna społeczność wciąż nie ma pewności co do tego, czy jest ważna, czy nie. Odzywają się różne kompleksy. W wywiadach z mieszkańcami pojawiały się wypowiedzi takie, jak: „No, jakoś tak się złożyło, że tu mieszkam”, „Mam nadzieję, że moje dzieci stąd wyjadą”. Zwłaszcza dla młodej generacji prasa lokalna ma znaczenie drugorzędne.
Z tymi tezami nie zgodził się Piotr Derlukiewicz: – Elbląg jest bardzo specyficznym miejscem, dlatego że w latach 90. nie wystąpiła tu żadna poważna próba założenia gazety prywatnej, niezależnej od centrali warszawskiej, gdańskiej czy olsztyńskiej - zaznaczył. Elbląg, przynależny do województwa warmińsko-mazurskiego, jest obsługiwany częściej przez media pomorskie – Telewizję Gdańską, trójmiejski dodatek do „Gazety Wyborczej”. Dlatego, zdaniem redaktora, mieszkańcom trudno o identyfikację z lokalnością wyrażaną zainteresowaniem jakimś medium, które uważają za swoje.
Seweryn Blumsztajn przedstawił mocno pesymistyczny pogląd na prasę lokalną: – Z moich doświadczeń wynika, że jest ogromnie trudno, nawet w dużym mieście, takim jak Kraków, a co dopiero w mieście stutysięcznym czy powiatowym, utrzymać niezależność gazety, czyli utrzymać jej podstawową funkcję czwartej władzy.
Zdaniem doświadczonego dziennikarza po kilku latach zna się całą elitę kulturalną i polityczną danego miejsca, jest się od niej zależnym w wymiarze informacyjnym i politycznym. Mała gazeta bardzo często jest zależna finansowo od ogłoszeń pochodzących od władzy, bądź firm w jakiś sposób z władzą powiązanych. – Jest też drugi, częsty typ zależności, w której występuje lokalny biznesmen, który walczy z burmistrzem czy sołtysem przy pomocy własnej gazety.
Zdaniem redaktora Blumsztajna, bardzo trudno jest uciec od takich zależności, a im mniejszy ośrodek, w jakim wydawana jest gazeta, tym sieć powiązań jest gęstsza.
Żywym dowodem na niepoprawność tej reguły, a może tylko wyjątkiem od niej, jest Piotr Piotrowicz, który z miejsca wszedł z redaktorem Blumsztajnem w żywą polemikę. – Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że prasa lokalna nie jest w stanie wypełniać funkcji kontrolnej. Jak na początku lat 90. rozpoczynałem pracę w mediach, to nie wiedziałem nawet, że jest coś takiego, jak funkcja kontrolna. Ale po roku miałem już pierwszy proces z burmistrzem Jarocina. To uzmysłowiło mi, że uważne patrzenie na to, co robią władze samorządowe, może być pomysłem na gazetę lokalną.
Zdaniem redaktora Piotrowicza, prasa lokalna jest w stanie wypełniać swoje zadania lepiej niż wielkie tytuły centralne, które nie mają czasu ani możliwości, by przyglądać się uważnie sprawom na „prowincji”. Warunkiem przetrwania takiej gazety jest uczciwość, niezależność finansowa i pisanie o problemach lokalnej społeczność w sposób ciekawy, angażujący czytelnika.
– Jeżeli ktoś się stara, to daje się tu żyć i pracować niezależnie od władz – poparł go Piotr Derlukiewicz. – Przez dwanaście lat mieliśmy tu prezydenta, z którym rzadko się zgadzałem w sprawach związanych z funkcjonowaniem samorzadu, kierunkami rozwoju miasta. I ogłoszeń z Urzędu Miejskiego przez te wszystkie lata nie mieliśmy prawie żadnych. Więc to nie jest warunek niezbędny do przetrwania prasy.

Większym niebezpieczeństwem jest „zasiedziałość”, gdy faktycznie po latach pracy dziennikarz zna wszystkich w danej społeczności. Tylko że zdaniem redaktora portElu, takiego niebezpieczeństwa nie da się uniknąć i podlegają mu zarówno dziennikarze lokalni, jak i ci z prasy centralnej, którzy bywając między wielkimi politykami wchodzą w zależności nawet głębsze.
Dyskusję zakończył prowadzący panel, prof. Wiesław Władyka, krótkim podsumowaniem na temat niezależności dziennikarskiej. Zdaniem profesora, nie jest możliwa całkowita niezależność i obiektywizm dziennikarski. Każdy, także dziennikarz, ma swoje poglądy polityczne, pomysły, obraca się jakichś kręgach ideologicznych. Ale to nie jest złe i nie to jest problemem prasy tak długo, jak towarzyszy temu elementarna uczciwość w kontaktach z czytelnikami.