Przy lekturze wielu komentarzy pod artykułami, lekturze rubryki „Teraz ja”, można zwrócić uwagę na pojawiający się wielokrotnie motyw wypowiedzi: nie chcemy stadionów/boisk/szkół/dróg, chcemy pracy. Może czas najwyższy zrozumieć, że stadiony, baseny i drogi to są właśnie miejsca pracy?
Zdaję sobie sprawę z tego, jak wysokie jest bezrobocie w Elblągu, pisałem o tym nie bez przyczyny w pierwszym artykule opisującym problemy przedwyborcze Elbląga. Tylko, że każdy kolejny artykuł, każdy kolejny temat ostatecznie był o tym, co można zrobić, aby to bezrobocie spadło. Żłobki, przedszkola prywatne, szkoły niepubliczne, nowe linie tramwajowe, remonty dróg, basen – nie dość, że mają podnieść jakość życia w mieście, uczynić je atrakcyjnym dla młodych, zachęcić inwestorów z zewnątrz, to jeszcze same w sobie są nowymi miejscami pracy! Najpierw dla robotników i budowlańców, później dla pedagogów, ratowników, stróżów, parkingowych, sprzedawców czepków i tak dalej.
Od lat największy udział w strukturze PKB w Polsce mają usługi i wskaźnik ten będzie jeszcze pewnie rósł, może więc warto, aby mieszkańcy i władze tego grodu przyjęli ten fakt do wiadomości? Bo mam wrażenie, że u wielu osób żywe jest jeszcze przeświadczenie, że praca to jest wtedy, kiedy się rano podbija kartę w fabryce. A fabryk w Elblągu jest mało i nic nie wskazuje na to, aby się miało to zmienić.
Wiem, że duży zakład przemysłowy ma swoje plusy, za jednym zamachem można stworzyć tysiąc miejsc pracy i obniżyć bezrobocie o parę punktów. Ale nie jesteśmy miastem szczególnie atrakcyjnym dla przemysłu, o tym też już kiedyś wspominałem. A taki park wodny może zatrudnić pięćdziesiąt osób, więc się nie opłaca? Ale rynek usług ma to do siebie, że się sam „nakręca”. Przy parku wodnym musi być parking, a pewnie i parking strzeżony. Przydałyby się także punkty gastronomiczne, w końcu człowiek po pływaniu bywa głodny, wypożyczalnia sprzętu wodnego i praca dla wspomnianego sprzedawcy czepków. Z kolei miejsce, które będzie odwiedzać tysiąc osób dziennie, stanie się na tyle atrakcyjne, że „rozrusza” całą okolicę (koncepcja budowy aquaparku na Wyspie Spichrzów wprost zakładała właśnie ożywienie Starego Miasta, ale przecież taka inwestycja będzie miała dobry wpływ na każdą z dzielnic, w której by się znalazła). I tak – jedna usługa dająca pracę pięćdziesięciu osobom stwarza możliwości do pojawiania się kolejnych usług i pracy dla kolejnych elblążan. A nowe miejsca pracy to nowe pensje, które będą musiały zostać wydane na kolejne usługi.
Owszem, to kropla w morzu potrzeb, ale na podobnej zasadzie zadziałają inne drobne inwestycje, które po zsumowaniu mogą dać miastu bardzo poważny impuls do wyjścia z marazmu.
Moim zdaniem, lepiej budować park wodny teraz niż marzyć o fabryce, która powstanie w bliżej nieokreślonym „kiedyś”. Może. To samo się tyczy żłobków, stadionów czy boisk. Wszystkie te małe miejsca pracy muszą powstać i być może dzięki temu uda się wreszcie ruszyć to umierające miasto.
Czytaj też:
Manifest wyborcy
Problem 1 – Bezrobocie
Problem 2 – Jak daleko stąd, jak blisko
Problem 3 – Czym do szkoły i pracy?
Problem 4 – Demografia i pieniądze
Problem 5 – Im dalej, tym gorzej
Problem 6 – Piękni dwudziestoletni
Problem 7 – Wysokie czynsze, żadnych ulg
Problem 8 – Prywatyzacja EPEC-u
Problem 9 – Chleb czy igrzyska?
Problem 10 – Basen potrzebny od zaraz!
Od lat największy udział w strukturze PKB w Polsce mają usługi i wskaźnik ten będzie jeszcze pewnie rósł, może więc warto, aby mieszkańcy i władze tego grodu przyjęli ten fakt do wiadomości? Bo mam wrażenie, że u wielu osób żywe jest jeszcze przeświadczenie, że praca to jest wtedy, kiedy się rano podbija kartę w fabryce. A fabryk w Elblągu jest mało i nic nie wskazuje na to, aby się miało to zmienić.
Wiem, że duży zakład przemysłowy ma swoje plusy, za jednym zamachem można stworzyć tysiąc miejsc pracy i obniżyć bezrobocie o parę punktów. Ale nie jesteśmy miastem szczególnie atrakcyjnym dla przemysłu, o tym też już kiedyś wspominałem. A taki park wodny może zatrudnić pięćdziesiąt osób, więc się nie opłaca? Ale rynek usług ma to do siebie, że się sam „nakręca”. Przy parku wodnym musi być parking, a pewnie i parking strzeżony. Przydałyby się także punkty gastronomiczne, w końcu człowiek po pływaniu bywa głodny, wypożyczalnia sprzętu wodnego i praca dla wspomnianego sprzedawcy czepków. Z kolei miejsce, które będzie odwiedzać tysiąc osób dziennie, stanie się na tyle atrakcyjne, że „rozrusza” całą okolicę (koncepcja budowy aquaparku na Wyspie Spichrzów wprost zakładała właśnie ożywienie Starego Miasta, ale przecież taka inwestycja będzie miała dobry wpływ na każdą z dzielnic, w której by się znalazła). I tak – jedna usługa dająca pracę pięćdziesięciu osobom stwarza możliwości do pojawiania się kolejnych usług i pracy dla kolejnych elblążan. A nowe miejsca pracy to nowe pensje, które będą musiały zostać wydane na kolejne usługi.
Owszem, to kropla w morzu potrzeb, ale na podobnej zasadzie zadziałają inne drobne inwestycje, które po zsumowaniu mogą dać miastu bardzo poważny impuls do wyjścia z marazmu.
Moim zdaniem, lepiej budować park wodny teraz niż marzyć o fabryce, która powstanie w bliżej nieokreślonym „kiedyś”. Może. To samo się tyczy żłobków, stadionów czy boisk. Wszystkie te małe miejsca pracy muszą powstać i być może dzięki temu uda się wreszcie ruszyć to umierające miasto.
Czytaj też:
Manifest wyborcy
Problem 1 – Bezrobocie
Problem 2 – Jak daleko stąd, jak blisko
Problem 3 – Czym do szkoły i pracy?
Problem 4 – Demografia i pieniądze
Problem 5 – Im dalej, tym gorzej
Problem 6 – Piękni dwudziestoletni
Problem 7 – Wysokie czynsze, żadnych ulg
Problem 8 – Prywatyzacja EPEC-u
Problem 9 – Chleb czy igrzyska?
Problem 10 – Basen potrzebny od zaraz!
Marcin Derlukiewicz