
Rozpoczynamy Adwent, który w tradycji chrześcijańskiej jest oczekiwaniem na przyjście Jezusa. To czas radosny, ale jednocześnie pełen refleksji i przemyśleń. Dla wszystkich katolików to przecież moment przygotowań na przyjście Zbawiciela.
Adwent kończy się Wigilią, a rozpoczyna pod koniec listopada. Co roku jest czasem wyjątkowym i przeżywamy go równie mocno. Jest wszak przygotowaniem do pięknym świąt, a przede wszystkim to czas wielkiej nadziei. Nadziei na lepsze, które ma przyjść. Na to, że w końcu będzie dobrze i ułoży się po naszej myśli. Boże Narodzenie to przecież światło, które ma oświetlić nasze życie. I co roku, od nowa przeżywamy to samo radosne oczekiwanie na cud.
Bóg, jak wierzą katolicy, przyjdzie do nas pod ludzką postacią. Jako małe dzieciątko pojawi się na świecie by dać mu miłość, pokój i zbawienie. Jezus ma przyjść na świat aby pokonać zło i sprawić, że ludzie staną się lepsi. Na to wszyscy czekamy i chcemy by nasze serca były gotowe na przyjęcie tego wielkiego, niekończącego się dobra.
Adwent to czas oczekiwania. Nie jest, jak Wielki Post przed Wielkanocnymi świętami, okresem pokutnym, ale raczej refleksyjnym i jednocześnie radosnym. Przygotowujemy się na przyjście Zbawiciela. Aby dotarł do naszych serc powinniśmy wszak sami stać się lepsi. Musimy być godni jego przyjścia. Wierni zbierają się więc w kościołach na roratach, modlą się o siebie i swoich bliskich. Pragną napełnić serca miłością i dobrem. Ludzie próbują być lepsi, chętniej więc w tym czasie wspierają akcje charytatywne, pomagają biednym. Wszyscy pragniemy w czasie Adwentu zrobić coś dobrego.
Niestety, nie zawsze piękne idee odzwierciedlają rzeczywistość. Nawet bardzo wierzący nierzadko zapominają o Adwencie i jego niezwykłości. Zakupy, porządki i pogoń za zarobkiem są często ważniejsze niż duchowe przygotowania do Bożego Narodzenia. A przecież ten czas oczekiwania powinien być impulsem do bycia lepszymi.
To także okres, w czasie którego przypominamy sobie, że wciąż na coś czekamy i na tym nierzadko opiera się całe nasze życie. To właśnie oczekiwanie na lepsze sprawia, że chce nam się żyć, działać. Wszystko robimy z nadzieją na lepsze jutro.
Bądźmy więc lepsi, bardziej wyrozumiali. Dla siebie i innych. Nauczmy się dawać coś innym zupełnie bezinteresownie. Niech ten Adwent będzie wyjątkowy, pełen spokoju i dobra. A to wszak zależy tylko od nas samych…
Bóg, jak wierzą katolicy, przyjdzie do nas pod ludzką postacią. Jako małe dzieciątko pojawi się na świecie by dać mu miłość, pokój i zbawienie. Jezus ma przyjść na świat aby pokonać zło i sprawić, że ludzie staną się lepsi. Na to wszyscy czekamy i chcemy by nasze serca były gotowe na przyjęcie tego wielkiego, niekończącego się dobra.
Adwent to czas oczekiwania. Nie jest, jak Wielki Post przed Wielkanocnymi świętami, okresem pokutnym, ale raczej refleksyjnym i jednocześnie radosnym. Przygotowujemy się na przyjście Zbawiciela. Aby dotarł do naszych serc powinniśmy wszak sami stać się lepsi. Musimy być godni jego przyjścia. Wierni zbierają się więc w kościołach na roratach, modlą się o siebie i swoich bliskich. Pragną napełnić serca miłością i dobrem. Ludzie próbują być lepsi, chętniej więc w tym czasie wspierają akcje charytatywne, pomagają biednym. Wszyscy pragniemy w czasie Adwentu zrobić coś dobrego.
Niestety, nie zawsze piękne idee odzwierciedlają rzeczywistość. Nawet bardzo wierzący nierzadko zapominają o Adwencie i jego niezwykłości. Zakupy, porządki i pogoń za zarobkiem są często ważniejsze niż duchowe przygotowania do Bożego Narodzenia. A przecież ten czas oczekiwania powinien być impulsem do bycia lepszymi.
To także okres, w czasie którego przypominamy sobie, że wciąż na coś czekamy i na tym nierzadko opiera się całe nasze życie. To właśnie oczekiwanie na lepsze sprawia, że chce nam się żyć, działać. Wszystko robimy z nadzieją na lepsze jutro.
Bądźmy więc lepsi, bardziej wyrozumiali. Dla siebie i innych. Nauczmy się dawać coś innym zupełnie bezinteresownie. Niech ten Adwent będzie wyjątkowy, pełen spokoju i dobra. A to wszak zależy tylko od nas samych…